Zainteresowanie eurowyborami zbadał w styczniu CBOS.
Polacy nie przywiązują dużej wagi do eurowyborów - ocenia CBOS. W ich ocenie spośród wszystkich wyborów te do PE są najmniej ważne. Wybory eurodeputowanych za ważne uznaje tylko nieco ponad jedna trzecia (36 proc.) uprawnionych do głosowania. Większość zaś - 60 proc. - postrzega je jako wydarzenie o małym (29 proc.) lub wręcz znikomym znaczeniu (31 proc.).
Najważniejsze z perspektywy Polaków są wybory samorządowe (55 proc. uznaje je za ważne), a następnie wybory prezydenckie (52 proc.) oraz parlamentarne (48 proc.).
Obecna ocena znaczenia wyborów do PE jest niższa niż kiedykolwiek wcześniej - zaznacza CBOS. W październiku 2003 roku i następnie w marcu roku 2004 - na kilka miesięcy przed datą przystąpienia Polski do UE i pierwszymi wyborami do PE - za ważne uznawała je ponad połowa ankietowanych (odpowiednio: 54 i 55 proc.).
Mniejszą wagę do tych wyborów Polacy przywiązywali już pięć lat później. W styczniu 2009 roku za ważne uznawał je już tylko co drugi z badanych (50 proc.), a więc o 5 punktów procentowych mniej niż wiosną 2004 roku. W pierwszym powyborczym sondażu, w lipcu 2009 roku, duże znaczenie eurowyborom przypisywało 51 proc. ankietowanych.
Także obecnie - podkreśla CBOS - w obliczu nadchodzących trzecich już wyborów do PE, obserwujemy spadek ich znaczenia w oczach Polaków w stosunku do lat ubiegłych. Liczba badanych, dla których wybory do PE są ważne - w porównaniu z ocenami z okresu poprzedzającego ostatnie wybory naszych przedstawicieli do PE (w styczniu 2009 roku) - zmalała aż o 14 punktów procentowych (z 50 do 36 proc.).
Takie opinie nie wróżą najlepiej frekwencji - prognozuje CBOS.
Nadchodzące wybory do Parlamentu Europejskiego nie cieszą się, przynajmniej na razie, szerszym zainteresowaniem społeczeństwa. Według deklaracji ankietowanych, eurowyborami interesuje się tylko niespełna co trzeci dorosły Polak (32 proc., podobnie jak 5 lat temu w tym samym okresie; natomiast w marcu 2004 r. - 40 proc.).
Udział w wyborach do PE deklaruje 36 proc. uprawnionych do głosowania. Taka sama grupa ankietowanych już teraz zapowiada, że nie będzie brać udziału w tym głosowaniu (36 proc.), a nieco ponad jedna czwarta (28 proc.) jeszcze nie wie, czy pójdzie na te wybory, czy też nie. Należy jednak zastrzec, że faktyczna frekwencja okazuje się zwykle dużo niższa, niż wynikałoby to z sondażowych deklaracji - zaznacza CBOS.
W 2009 r. w styczniu udział w eurowyborach zadeklarowało 41 proc. badanych. Frekwencja w wyborach wyniosła wówczas 24,53 proc.
Natomiast w marcu 2004 roku udział w wyborach do PE zadeklarowało 41 proc. uprawnionych do głosowania. W pierwszym w historii głosowaniu do PE wzięło udział 20,87 proc. wyborców.
CBOS podaje, że udział w eurowyborach - podobnie jak w przypadku innych głosowań - częściej zapowiadają mężczyźni niż kobiety. Odsetek badanych deklarujących głosowanie wzrasta wraz z poziomem ich wykształcenia i dochodów.
Na chęć uczestniczenia w wyborach do PE wpływa też ogólny stosunek do członkostwa Polski w UE. Badani popierający obecność naszego kraju w Unii tylko nieco częściej wyrażają chęć wzięcia udziału w eurowyborach niż przeciwnicy naszej obecności w strukturach UE (37 proc. do 34 proc.). Wśród przeciwników członkostwa Polski w Unii 44 proc. nie jest zainteresowane głosowaniem; wśród zwolenników to 33 proc.
Badanie zrealizowano w dniach 16-26 stycznia 2014 roku na liczącej 1046 osób reprezentatywnej próbie losowej dorosłych Polaków.
Czytaj więcej w Money.pl