Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Kobiety po wyborach

0
Podziel się:

Wszystkie partie starannie unikały poruszania w programach kwestii kobiecych – mówi Elżbieta Szawarska.

Wszystkie partie starannie unikały poruszania w programach kwestii kobiecych – mówi Elżbieta Szawarska gość „EKG”, programu gospodarczego radia Tok Fm.

Marek Tejchman:
Jesteśmy już parę dni po wyborach parlamentarnych, ale parę dni przed wyborami prezydenckimi, ciągle trwa kampania wyborcza, mnóstwo negocjacji, obietnic, i sporo było obietnic w czasie kampanii do wyborów parlamentarnych, ale jakoś nie widziałem zbyt wielu obietnic dotyczących sytuacji kobiet?

Kamila Sypniewska:
Tutaj się rozgrywała na innym poziomie ta kampania, była raczej na poziomie rozliczenia z przeszłością i sytuacji gospodarczej. Prawami kobiet nikt się raczej nie ekscytował, poza może trochę SLD, ale jak wiemy też z poprzednich rządów, oprócz biura pełnomocnika, w sensie materialnym też za dużo z tego nie wyniknęło.

Marek Tejchman:
Najbardziej kobiecy element wyborów to mecz siatkarek w dniu wyborów?

Kamila Sypniewska:
Pewnie tak. Jeśli chodzi o siłę przyciągania to z pewnością, bo z tego co pamiętam większość oglądała mecz siatkarek niż wszystkie programy wyborcze.

Marek Tejchman:
W sztabach wyborczych też oglądano podobno przez cały czas mecz?

Kamila Sypniewska:
Też niska frekwencja pokazuje, że zainteresowanie wyborami było znikome, wiadomo było w sondażach kto wygra i ludzie troszkę na tym poprzestali, chociaż jak się popatrzy na frekwencję w Niemczech, która też wynosiła w granicach 38%, to widać że jest to dla demokracji troszeczkę wspólne to, że się rozleniwiamy.

Marek Tejchman:
Ale jak spojrzałem na to jak głosowali polscy wyborcy to kobiety i mężczyźni głosowali w sposób podobny, nie było jakiś większych różnic?

Elżbieta Szawarska:
W dużej mierze hasło tej kampanii wyborczej, że realizujemy wszystkie idee równouprawnienia w ten sposób, że nie różnicujemy sytuacji kobiet i mężczyzn i na ogół wszystkie partie starannie unikały poruszania w programach kwestii kobiecych, czy tematów, które mogłyby zainteresować tylko kobiety, czyli wszystkiego rodzaju sprawy związane z urlopami macierzyńskimi, wychowawczymi. Jedynym drastycznym tematem, który wypłyną, dzięki mediom właściwie, w debatach była kwestia aborcji, stosunek partii do ustawy antyaborcyjnej. Natomiast wszystkie takie sprawy gospodarcze i bytowe zostały wrzucone do jednego worka. Czy słusznie, to wydaje mi się, że w tym szaleństwie jest metoda o tyle, że w dużej mierze bezrobocie dotyczy i mężczyzn i kobiet, i sytuacja kobiet nie jest aż tak różna od sytuacji mężczyzn w tym wypadku. Poza tym jeżeli chodzi o takie zmiany świadomościowe, to one się dzieją niezależnie od programów politycznych i partyjnych. Niezależnie od tego jaki program będzie miał przyszły rząd to pewnych rzeczy
nie da się cofnąć, pewnych postulatów wysuwanych przez organizacje kobiece, czy takich zmian mentalnych które się dzieją wśród młodych kobiet, które artykułują swoje potrzeby już wprost, co przenika do mediów i teraz jest tylko pytanie co rząd z tym zrobi, czy będzie chciał zagłuszyć, zlekceważyć, czy skieruje swoją uwagę na sprawy kobiece, biorąc je potencjalnie jako grupę wszystkich wyborców, w ogóle osób, które będą miały potencjalny wpływ na sprawy w kraju.

Marek Tejchman:
A jakie są teraz najważniejsze sprawy kobiece w dyskusjach o polskiej gospodarce i polityce?

Kamila Sypniewska:
Na pewno też jest to kwestia bezrobocia i też kobiet wychowujących samotnie dzieci i nie tylko tych które wychowują samotnie, ale również rodzin, które mają dzieci, bo my często mówimy o kobietach, które mają dzieci ale przecież dwójki trzeba do tego. Jest kwestia przedszkoli, a w tej chwili przedszkole państwowe kosztuje w granicach 300 paru złotych, a wiadomo, że różnice edukacyjne zaczynają się już na tym poziomie, więc to są dla mnie rzeczy, które są superważne. Ja myślę, że jak każda kampania nie ma co udawać, ludziom daje się pewne hasła slogany, może to wstyd przyznać, ale ja nie przebrnęłam przez stu stronicowe programy szczegółowe partii. Wydaje mi się, że ważne jest aby zobaczyć co partie do tej pory zrobiły, a o pewnych rzeczach już mówiły. Jeżeli PiS podkreślał taką swoją wrażliwość społeczną, a tutaj troszkę ćwiczyliśmy w Warszawie to tak zwane becikowe, to nie wydaje mi się żeby ten pomysł na realizacje hasła socjalnego pomocy ludziom w trudnej sytuacji materialnej był fajny. Jak obecny
premier, jak wypomniała jedna z moich znajomych psycholożek i nauczycielek, jeszcze jako wiceminister edukacji mówił, że bicie dzieci jest w porządku. No i taką mam niepewność w tej sytuacji do jego osoby, bo myślę sobie co w związku z tym. Czy tak jak mówił, któryś z panów Kaczyńskich, nie zdążyłam zobaczyć który, o tym że partia będzie niepoprawna politycznie i mówił to z pewnym przekąsem.

Marek Tejchman:
Ale to jest modne w Polsce, być niepoprawnym politycznie.

Kamila Sypniewska:
Myślę, że towarzysko może to jest dla kogoś interesujące, że się w ten sposób wyróżnia. Ale podchodząc do tego poważnie, traktowanie poprawności politycznej jako coś złego wydaje mi się dość dziwne. Patrząc na to co się z nami działo, jednak fundamentalizmy poczyniły dużo więcej szkód niż tolerancja, którą się teraz oskarża o inne niedobre rzeczy.

Elżbieta Szawarska:
Ono jest szkodliwe, ponieważ my jako społeczeństwo nie przeszliśmy przez etap poprawności politycznej i byłoby zrozumiałe, gdybyśmy od tej poprawności politycznej odchodzili na zasadzie weryfikacji poglądów, czy chociażby kontry, ale myśmy tam jeszcze nie doszli w związku z czym opowiadanie, że w ogóle nie idziemy w tamtym kierunku poprawności politycznej, bo już wiemy, że nie ma tam nic ciekawego, i że na przykład filmowcy amerykańscy doszli i wyszli, jest mocno niepoważne. Poza tym jeżeli chodzi o sprawy bardzo ważne dla kobiet to na przykład dla moich czytelniczek sprawą bardzo ważną jest reforma edukacji i sytuacja na polskich uczelniach. Może to zabrzmi trochę dziwnie dlatego, że to jest wrzucone do takiego worka problemy młodych ludzi, problemy studentów w ogóle, ale większość osób pracujących i uczących się to są jednak kobiety i w mojej redakcji jedna trzecia dziennikarek to są osoby, które w tej chwili kończą studia, uczą się i pracują. Z naszej strony otrzymują pełne poparcie i tak jest w bardzo
wielu instytucjach. Szczerze mówiąc ze wszystkimi instytucjami, z którymi współpracujemy jest podobna sytuacja. To się bardzo często zdarza, że przy ustalaniu terminów pada tutaj mam sesje, tu egzamin, tu zaliczenie, tu wykład w związku z tym musimy inaczej dopasować terminy. Natomiast ze strony uczelni wyższych one są za tą sytuację troszeczkę karane, to znaczy kadra naukowa mówi: bardzo nam przykro, że pani zdecydowała się robić karierę, ale my tu mamy swoje terminy, swoje wymagania i na przykład w tej chwili na Uniwersytecie Warszawski, który nie jest uczelnią prywatną, nie jest uczelnią małą, zaściankową, to jest śmiem twierdzić nasza sztandarowa uczelnia kraju, początek studiów dla studentów zaocznych, czyli już z założenia pracujących ustalono na wtorek, środa, czwartek, piątek od godziny 9.30. I oczywiście padają obietnice, że to tylko początek, że później będzie to rozgrywane weekendowo.

Marek Tejchman:
Ale tą większą elastyczność można byłoby uzyskać dzięki wprowadzeniu metod rynkowych na uczelnie?

Kamila Sypniewska: Teraz niby coś takiego istnieje. Mamy uczelnie prywatne i mamy uczelnie państwowe, gdzie można płacąc studiować, a wykładowcy często są ci sami, co na uniwersytetach. Myślę, że to jest też kwestia pieniędzy, ile się na to przeznaczy. Uniwersytety są dosyć skostniałymi instytucjami, ale kształcą ludzi, większość kobiet teraz kończy studia. W Skandynawii ta dysproporcja między kobietami a mężczyznami kończącymi studia sięga od 70 do 30 %. Więc trzeba coś wymyślić, żeby więcej panów kończyło studia.

Elżbieta Szawarska:
W każdym razie dla nas to jest kwestia kobieca.

Rozmawiał Marek Tejchman

wybory
wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)