Nie da się uniknąć zniszczeń krwi w okresie jej ważności; w porównaniu jednak z innymi krajami europejskimi są one w Polsce niewielkie - ocenia resort zdrowia, odnosząc się do raportu NIK o wynikach kontroli funkcjonowania krwiodawstwa i krwiolecznictwa.
Najwyższa Izba Kontroli oceniła m.in., że pozyskana od dawców krew i jej składniki nie były optymalnie zagospodarowywane zarówno w centrach krwiodawstwa i krwiolecznictwa, jak i w ośrodkach leczniczych.
Kontrola NIK dotyczyła lat 2012-2013, a dla porównania wykorzystano też dane z lat 2010-2011. Przeprowadzono ją w 18 instytucjach: Ministerstwie Zdrowia, Narodowym Centrum Krwi, Instytucie Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie, ośmiu Centrach Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa oraz siedmiu ośrodkach leczniczych.
Izba podkreśliła w swoim raporcie, że dwie trzecie centrów krwiodawstwa i krwiolecznictwa nie realizowało w pełni otrzymanych zamówień na składniki krwi. Zmuszało to szpitale do poszukiwania krwi w innych centrach, a w przypadku trudności z jej pozyskaniem - do odwoływania lub przesuwania zaplanowanych zabiegów (co NIK stwierdziła w 25 proc. skontrolowanych szpitali).
Szczególne zaniepokojenie Izby wzbudził fakt, że w latach 2010-2013 systematycznie rosła jednocześnie liczba jednostek krwi i jej składników, którą przeznaczono do zniszczenia: z 4,9 proc. w 2010 r. do 7,4 proc. w 2013 r.
Rzecznik prasowy MZ Krzysztof Bąk pytany przez PAP o przyczyny strat krwi i możliwości ograniczenia tego zjawiska, poinformował, że dane ujęte w raporcie NIK wynikają z przyjęcia błędnej metodologii wyliczeń i niewłaściwego odwołania do danych WHO.
_ Zniszczeń krwi w okresie jej ważności nie da się uniknąć. Polska nie odbiega w tym zakresie od średniego poziomu europejskiego _ - napisał Bąk w odpowiedzi na pytanie PAP.
Jak podał, poziom zniszczeń krwi i jej składników w innych krajach europejskich kształtuje się pomiędzy 2,4 proc. a 9,85 proc. dla koncentratu krwinek czerwonych (KKCz), 8,2 proc. do 31 proc. dla koncentratu krwinek płytkowych (KKP) oraz od 0 do 21 proc. dla osocza.
Jeśli weźmie się pod uwagę dane z lat 2010 i 2013 r., wskazane przez NIK, to _ należy raczej stwierdzić, że w Polsce poziom zniszczeń krwi i jej składników w stosunku do innych krajów europejskich jest niewielki, co wskazuje na prawidłową gospodarkę składnikami krwi _ - zaznaczył Bąk.
Do najważniejszych przyczyn zniszczeń krwi i jej składników w okresie ważności rzecznik MZ zaliczył: brak potrzeb klinicznych w określonych grupach krwi, dyskwalifikowanie krwi z powodu dodatnich wyników testów wirusologicznych, zamawianie krwi i jej składników przez podmioty lecznicze _ na zapas _, by zapewnić bezpieczeństwo pacjentom operowanym oraz zmienność zapotrzebowania.
Bąk odniósł się również do zawartego w raporcie wniosku, że w Polsce brakuje _ systemowego rozwiązania zagospodarowywania nadwyżek osocza _. Do celów klinicznych wykorzystuje się bowiem tylko ok. 30 proc. pobieranego osocza krwi. Reszta stanowi nadwyżkę, którą wykorzystuje się do produkcji leków krwiopochodnych, jak immunoglobuliny stosowane u osób z zaburzeniami odporności, czynniki krzepnięcia stosowane u chorych na hemofilię.
NIK zaznaczył, że jesteśmy jednym z nielicznych już dużych krajów europejskich, który nie ma własnej fabryki przetwarzającej (frakcjonującej) osocze na produkty krwiopochodne. Prywatny inwestor, który miał wybudować w Polsce taką fabrykę wycofał się w 2012 r. Powodem był m.in. brak zgody prezesa Urzędu Zamówień Publicznych na to, by szpitale kupowały leki krwiopochodne z tej fabryki, bez rozpisywania przetargów.
Od tego czasu minister zdrowia nie podejmował już kolejnych działań w celu ulokowania w Polsce fabryki osocza, podkreślono w raporcie NIK.
W efekcie, sprzedajemy obecnie nadwyżki osocza za granicę, a oddzielnie kupujemy preparaty krwiopochodne od zagranicznych firm farmaceutycznych lub importerów. To uzależnia nasz kraj od polityki, jaką prowadzą, ale też jest przyczyną strat finansowych, m.in. z powodu konieczności magazynowania osocza oraz jego przeterminowywania się.
Bąk zaznaczył, że przetwarzanie osoczopochodnych koncentratów czynników krzepnięcia na terenie Polski nie rozwiązałoby problemu uniezależnienia się od ich zewnętrznych dostaw. _ Tendencja światowa wskazuje, że w krajach wysoko rozwiniętych mamy do czynienia ze wzrostem stosowania rekombinowanych koncentratów czynników krzepnięcia, a zatem wytworzonych metodami inżynierii genetycznej, bez wykorzystania osocza _ - przypomniał.
Jak zaznaczył, obecnie przyjęto doraźne rozwiązania umożliwiające zagospodarowanie nadwyżek osocza. Bąk podkreślił, że w projektowanej ustawie o krwiodawstwie i krwiolecznictwie uregulowano kompleksowo te kwestię, co - jak dodał - NIK ocenił pozytywnie.
Aby umożliwić zbyt osocza wprowadzono do niej przepis (art. 10 ustawy), który pozwala jednostkom organizacyjnym publicznej służby krwi rozporządzać - za zgodą dawcy - krwią i jej składnikami. Zgodnie z nim nadwyżki składników krwi byłyby zbywane w drodze przetargu.
Bąk zwrócił też uwagę, że w MZ opracowano program polityki zdrowotnej _ Zapewnienie samowystarczalności RP w krew i jej składniki na lata 2015-2020 _. Jego cele są zgodne z regulacjami prawnymi zawartymi w obowiązujących dyrektywach i zaleceniach Rady Europy. Zalecają one krajom członkowskim honorowe i nieodpłatne oddawanie krwi oraz konieczność zapewnienia samowystarczalności w zakresie zaopatrzenia w krew i jej składniki.
Czytaj więcej w Money.pl