Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Nieoficjalnie o europejskim budżecie

0
Podziel się:

"To na prawdę jest szczyt nieoficjalny. Jest to raczej sondowanie stanowisk, granic kompromisu" – mówi Paweł Szałamacha z Instytutu Sobieskiego gość „EKG”, programu gospodarczego radia Tok Fm.

"To na prawdę jest szczyt nieoficjalny. Jest to raczej sondowanie stanowisk, granic kompromisu" – mówi Paweł Szałamacha z Instytutu Sobieskiego gość „EKG”, programu gospodarczego radia Tok Fm.

Anna Laszuk: W najbliższy czwartek nieformalny szczyt Unii Europejskiej, pod Londynem zbiorą się przywódcy wspólnoty, będą rozmawiać między innymi o nowym budżecie. Przewodniczący Komisji Europejskiej coraz częściej przedstawia nowe propozycje kompromisu, ale przede wszystkim i po pierwsze, czy jest możliwe teraz porozumienie w sprawie budżetu?

Paweł Szałamacha: Jest wątpliwe czy to porozumienie zostanie zawarte już teraz, w październiku podczas nieformalnego szczytu już za dwa dni. Tak na prawdę przypuszczam, że Unia okaże się mistrzynią kompromisu w ostatniej chwili, czyli powinniśmy się spodziewać, że perspektywa budżetowa raczej zostanie uzgodniona za przyszłych prezydencji, za prezydencji austriackiej w przyszłym roku. Leżało by to w tradycji dotychczasowych kompromisów budżetowych, sprzed wielu wielu lat, z lat dziewięćdziesiątych, i także z ostatniego, to nie byłoby nic nadzwyczajnego. Ten szczyt podlondyński, nieformalny ma się zajmować nie tylko budżetem, ale także kryzysem modelu europejskiego rozwoju, z możliwością pogodzenia celów krajów kontynentalnych, zwykle tu się mówi o modelu niemiecko-francuskim, z jakimś żywszym podejściem do gospodarki brytyjskim.

Anna Laszuk: Czyli to będzie jakaś próba rewizji strategii lizbońskiej?
* Paweł Szałamacha: *Do tego nie dojdzie, bo to na prawdę jest szczyt nieoficjalny. Jest to raczej sondowanie stanowisk, granic kompromisu w danych krajów, zasygnalizowanie przez delegacje rządowe do czego byłyby zdolne się posunąć bez wykładania oczywiście ostatnich kart. To jest takie wyczuwanie intencji. Powiedziałbym dyplomacja gabinetowa w dziewiętnastowiecznym stylu.

Anna Laszuk: Takie sondowanie możliwości, intencji?
* Paweł Szałamacha:* Tak. I jeszcze co ciekawe premier Blair wspomniał, że nie życzyłby sobie, aby budżet był jednym z podstawowych tematów, na których miałby się koncentrować na tym spotkaniu, co jest dosyć kuriozalne życzenie. Jeżeli prezydencja brytyjska miałaby mieć jakiś sens i miałaby się zakończyć jakimś sukcesem, to przedstawienie wiarygodnego planu budżetowego byłoby czymś taki, w przeciwnym razie przeszłaby do szybko zmieniającej się historii tak jak niesławna prezydencja włoska sprzed kilku lat, co było prestiżowym nieporozumieniem, tak na prawdę dyplomatyczna porażka Włoch.

Anna Laszuk: Jeśli chodzi o polską delegację na szczyt, jedzie urzędujący premier Belka. Ja rozumiem, to że premier odchodzi to nie ma tu znaczenia? To znaczy tam przywódcy państw nie będą podejmować żadnych decyzji?

Paweł Szałamacha: Istotnie jesteśmy teraz w okresie tworzenia rządu. Równie dobrze mógłby pojechać desygnowany premier Marcinkiewicz, bardzo różnie załatwiały to inne kraje członkowskie Unii w poprzednich latach, w przypadku gdy u nich dochodziło do zmian rządów. Czasami umożliwiano reprezentowanie osobie szykującej się do przejęcia władzy. U nas w związku z tym, że pan Marcinkiewicz będzie zdecydowanie bardziej zajęty właśnie w kraju, zdecydowano że pojedzie premier Belka, co tym bardziej pokazuje, że w sprawie Polski rozstrzygnięcia nie powinny zapadać.

Anna Laszuk: A co z Wielką Brytanią, czy oni zrezygnują ze sławnej ulgi budżetowej, czy w ogóle nie będzie o tym mowy, bo jeżeli Tony Blair?

*Paweł Szałamacha: *Brytyjczycy bardzo nie lubią tego sformułowania ulga budżetowa, ale to jest oczywiście ich sprawa. Oni wolą mówić o mechanizmie korekcyjnym. I premier Blair pomimo, że w czerwcu bardzo jasno stwierdził, że nie ma mowy o negocjacjach nad tym mechanizmem korekcyjnym czy ulgą budżetową, w jasnych słowach. Następnie niejako możliwości kompromisu niejako się pojawiła, o ile drugi ważny partner w unii Francuzi zrezygnują z takiego kształtu wspólnej polityki rolnej w jakim ona jest. Ponieważ trzeba zdać sobie sprawę, że do uzgodnienia budżetu to są dwie podstawowe sprawy. Wspólna polityka rolna i kwoty, które Francuzi otrzymują z niej co roku w wysokości 9,5 do 10 miliardów euro. Jej lustrzanym odbiciem jest brytyjski rabat w wysokości 4,5 miliarda euro i więcej. To są zasadniczo dwie osie sporu. Jedna nie zostanie rozwiązana bez drugiej. Pocieszające jest to, że w ciągu ostatnich 20 lat udział wydatków na rolnictwo w unii i tak zmalał proporcjonalnie do całego budżetu unijnego. Co pokazuje na
to, że kolejnymi przybliżeniami i kolejnymi wymuszonymi i wynegocjowanymi kompromisami można wiele osiągnąć. W momencie, kiedy Wielka Brytania, pani Teacher negocjowała ten słynny brytyjski rabat 20 lat temu, udział budżetu rolnego wynosił 66% w całym budżecie unii, teraz jest 40%, czyli zasadniczo spadło. To pokazuje na to, że jest możliwość i rozpoczęcia głębszej reformy WPR już od roku 2009, i tu zarówno brytyjskie interesy rolne musiały by być niejako ograniczone i rząd brytyjski musiał by dokonać pewnych koncesji, zwłaszcza jeśli chodzi o dopłaty do największych producentów rolnych. Rząd brytyjski bardzo krytykuje dopłaty, które otrzymują francuscy czy włoscy, czy generalnie kontynentalni farmerzy. Natomiast pamiętajmy, że parę lat temu ten sam rząd brytyjski zawetował propozycje komisji, która by wprowadziła górny limit dopłat na każde gospodarstwo, to były rzeczywiście bardzo duże gospodarstwa, dla producentów rolnych, byłyby to limit 300 tys. rocznie. To zostało zawetowane dlatego, że wówczas za taką
pozycją wypowiadały się te duże interesy wielkich na prawdę firm, korporacji, a także posiadaczy ziemskich w postaci królowej brytyjskiej, która warto przypomnieć otrzymuje subsydia z Unii Europejskiej. Jest to pewien paradoks.

Anna Laszuk: Na koniec zapytam o brytyjskie reakcje na nowego polskiego prezydenta, one nie były entuzjastyczne w kontekście unijnych perspektyw, także planów Tonego Blaira?
* Paweł Szałamacha: *Te reakcje, nie tylko brytyjskie, ale jeszcze w kilku krajach nie były entuzjastyczne, ale pewien obraz polskich wyborów został troszeczkę skrzywiony także w Polsce. Ja sądzę, że zarówno Brytyjczycy jak i inni nasi partnerzy unijni są realistami. Polska jest dużym krajem Unii i będą kontynuować rozmowy z prezydentem takim, jakiego Polacy wybiorą, tym bardziej, że wiodącą rolę w ustalaniu polityki zagranicznej odgrywa rząd. To jest powiedzmy problem polskiej konstytucji, która nie jest dość precyzyjna w rozdzielaniu tych sfer. A cóż, może rzeczywiście istotnie prezydent elekt Kaczyński w swojej kampanii i w dotychczasowej drodze wskazywał na to, że jest eurorealistą bądź eurosceptykiem. Prawie na pewno nie będzie zainicjowany w Polsce proces ratyfikacji traktatu koncesyjnego, tylko ten dokument będzie odłożony ad acta. Prezydent elekt Kaczyński podkreślał raczej rolę kontraktów transatlantyckich, ale w ogóle tak na prawdę temat Unii Europejskiej nie był obecny w polskiej kampanii
prezydenckiej. To były raczej sprawy wewnętrzne.

Rozmawiała: Anna Laszuk

wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)