11 maja Tomasz Sekielski upubliczni film "Tylko nie mów nikomu", poświęcony problemowi pedofilii w Kościele. Na produkcję znanego dziennikarza złożyli się sami internauci. Na realizację projektu wpłacili poprzez serwis Patronite ponad 450 tys. zł.
Biorąc pod uwagę zainteresowanie tematyką, sukces niedawnej produkcji "Kler" oraz pozytywne recenzje, wielu spodziewa się, że "Tylko nie mów nikomu" będzie hitem. A ile na tym wszystkim zarobi sam Sekielski?
- Nic nie zarobimy. Reklamy z YouTube'a będą wyłączone, nie będziemy dawać żadnych licencji - mówi money.pl Sekielski. Nie ma też mowy o żadnych niestandardowych reklamach, na przykład product placement. Dziennikarz zapewnia natomiast, że cała kwota zebrana przez Patronite poszła na realizację projektu.
Obejrzyj: Pomysł na Biznes: Manufaktura torebek inna niż wszystkie
A gdyby Sekielski jednak chciał zarobić na filmie - to na jakie kwoty mógłby liczyć?
Urszula Chim-Parol, prezes firmy Pro Loko, zajmującej się lokowaniem produktu i branded contentem, uważa, że projekt słynnego dziennikarza byłby dla reklamodawców trudny. Przede wszystkim - ponieważ trudna jest tematyka. A mało która firma chciałaby się promować przy okazji roztrząsania tak delikatnego problemu. Wskazuje też, że można zarabiać na takich produkcjach, jeśli są one puszczane w dużych kinach. W przypadku emisji na YouTubie jest znacznie trudniej.
Chim-Parol wskazuje też, że nie wiadomo, ile osób w końcu ten film obejrzy. - W takiej sytuacji marka mogłaby się ewentualnie dogadać na wynagrodzenie uzależnione od liczby odsłon - mówi.
Czytaj też: Film Tomasza Sekielskiego. Kapelan prezydenta Lecha Wałęsy przyznaje się do molestowania
Specjalistka z Pro Loko zdradza, że przy dużych produkcjach często chcą się promować firmy produkujące dobra szybkozbywalne, na przykład napoje.
Jeśli więc film Sekielskiego wygenerowałby na przykład 5 milionów odsłon, to można już mówić o sporych pieniądzach. Słyszymy, że za jedną "aktywną" scenę można zainkasować nawet 50 tys. netto. Czym jest "aktywna" scena? Chim-Parol ujawnia, że chodzi o sytuację, gdy aktor czy dziennikarz pije konkretny napój. W "pasywnych" scenach natomiast produkt jest gdzieś w tle - i takie sceny kosztują oczywiście odpowiednio mniej.
Zdaniem specjalistki, znaczniej trudno byłoby zarobić, jeśli prowadzący chciałby promować jakąś markę odzieżową - na przykład przez cały film pojawiając się w konkretnej kurtce. Urszula Chim-Parol mówi, że zazwyczaj taka promocja opiera się na umowach barterowych.
- Ale to wszystko tylko teoretyzowanie. Bo przy filmach o takiej tematyce naprawdę trudno o reklamy - zaznacza.
- Nie ma niestety prostego przelicznika, ile można zarobić za tysiąc czy milion wyświetleń - zależy to od tego, kto ogląda dany materiał, z jakiej jest on kategorii tematycznej oraz ile dany reklamodawca jest w stanie zapłacić za dotarcie do takich odbiorców. W przypadku kampanii realizowanych z klientami koszty współpracy są również bardzo zdywersyfikowane. Policzyliśmy, że w zeszłym roku w LifeTube jedna kampania kosztowała średnio 9,5 tys. zł, ale podkreślam, że jest to średnia. Najdroższa kampania w zeszłym roku kosztowała natomiast 1,5 miliona złotych - mówi Kamil Bolek z firmy LifeTube.
A jeśli reklamy byłyby włączone?
Co natomiast, jeśli dziennikarz nie wyłączyłby reklam na YouTube przy filmie? Wtedy mógłby zarobić nieco poprzez reklamy generowane przez Google w systemie AdSense. Na jakie pieniądze można liczyć?
- Nie są to wielkie kwoty. Mocno generalizując, można powiedzieć, że za milion odsłon można w tym systemie zarobić tysiąc złotych. Wiele zależy oczywiście od tego, na jakie reklamy się pozwala i ile czasu oglądają je odbiorcy. Trzeba też pamiętać, że wiele osób w Polsce ma systemy blokujące reklamy. Ale na pojedynczym filmie Sekielski by wiele nie zarobił. Pewnie kilka tysięcy, ewentualnie kilkanaście, jeśli byłby to naprawdę wielki hit - słyszymy z kolei od specjalisty od reklamy internetowej.
- Nie każdy YouTuber może dołączyć do programu partnerskiego tej platformy. Aby zarabiać na reklamach na YouTube, kanał musi mieć określoną liczbę subskrypcji oraz godzin oglądania filmów, musi też zostać pozytywnie zaakceptowany przez YouTube'a, a filmy muszą być zgodne z regulaminem serwisu - przypomina jednak Michał Makuch z firmy LifeTube.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl