- Do końca tego roku powinno trafić do Polski 10 mln ton węgla. Dla porównania - z Rosji do Polski przyjeżdżało 8,2 mln ton węgla - poinformował we wtorek w Polskim Radiu Maciej Małecki, wiceminister resortu aktywów państwowych.
Węgiel systematycznie płynie. Tu naprawdę wykorzystywane są wszystkie okienka w portach, wszystkie możliwości na torach po to, żeby ten węgiel jak najsprawniej docierał do każdej części Polski - zapewnił Małecki.
Wiceszef MAP jest przekonany, że jeśli rynek nasyci się węglem, jego ceny będą się stabilizowały.
Soboń: do Polski wpływa 80 proc. zakontraktowanego węgla
We wtorek głos w sprawie węgla zabrał też wiceminister finansów Artur Soboń. Przyznał, że w związku z brakiem importu surowca z Rosji sytuacja na tym rynku jest trudniejsza niż w poprzednich latach.
Stąd też decyzja o imporcie węgla z różnych części świata, węgla, który nie zawsze trafi do odbiorców indywidualnych - precyzował.
- Często ten węgiel będzie mieszany i używany do energetyki i ciepłownictwa. Takie parametry ten węgiel posiada, ale duża część z tego importu trafi do odbiorców indywidualnych - dodał.
Jak mówił, 80 proc. zakontraktowanego surowca już wpływa do Polski.
- To jest około 8 mln ton. Rząd robi wszystko, aby tę lukę węglową wynikającą z braku importu ze Wschodu jak najszybciej uzupełnić - deklarował Artur Soboń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie będzie węgla? Marszałek Witek: nie należy dać się zmanipulować
Rząd od tygodni próbuje uspokajać opinię publiczną. W niedzielę marszałek Sejmu Elżbieta Witek przekonywała, że nie należy słuchać "bardzo pesymistycznych" opinii i "nie dać się zmanipulować, że nie będzie węgla".
Mówiła, że jeżeli ktoś potrzebuje 3-4 tony węgla na sezon grzewczy, to nie musi mieć całej tej ilości do razu, ale może teraz kupić np. tonę, a później resztę.
- My ten węgiel sprowadzamy z różnych kierunków świata i ten węgiel przychodzi - stwierdziła. Choć przyznała, że są problemy z dystrybucją. Zapewniła jednak, że zakontraktowany węgiel będzie "systematycznie płynął".
Polacy tymczasem od tygodni relacjonują ogromne problemy z zakupem węgla. Gorącym tematem ostatnich dni jest też jakoś surowca importowanego do kraju.
- Węgla nie ma, a jak jest, to jest horrendalnie drogi. Rząd wykazuje się w tej sprawie arogancją i pokazuje jak jest oderwany od rzeczywistości - mówił kilka dni temu Bogusław Ziętek, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień 80".
Tę opinię podziela Rafał Jedwabny, przewodniczący związku zawodowego "Sierpień '80" w Polskiej Grupie Górniczej. Jego zdaniem importowany surowiec nie nadaje się do wykorzystania w gospodarstwach domowych czy elektrowniach i elektrociepłowniach.
- Importowane "błoto" już w Polsce kosztuje w porcie 2100 zł. Dodajmy, że trzeba jeszcze przetransportować na zakłady, wyselekcjonować z niego węgiel gruby - najpotrzebniejszy. Po tych zabiegach cena wzrasta do 2600-2800 zł za tonę. Za to Polacy zapłacą w rachunkach za energię elektryczną. Nie widzimy logiki w działaniach rządu - mówił Jedwabny w rozmowie z money.pl.