W I kwartale 2024 r. rentowność przedsiębiorstw niefinansowych, zatrudniających co najmniej 50 osób, zmalała do 2,9 proc. z 4,4 proc. rok wcześniej. Biorąc pod uwagę tylko pierwsze kwartały, rentowność niższa we współczesnej historii była tylko dwa razy, w kryzysowych latach 2009 i 2020 r. Mocno zmalał też łączny zysk netto tych przedsiębiorstw: wyniósł 37 mld zł w porównaniu do 61 mld zł w I kwartale poprzednich dwóch lat.
Odsetek nierentownych przedsiębiorstw (wykazujących stratę netto) podskoczył do 35 proc. z około 30 proc. rok wcześniej. W I kwartale wyższy był poprzednio w 2013 r., gdy polska gospodarka tkwiła w stagnacji związanej z kryzysem zadłużeniowym w strefie euro i zapaścią w inwestycjach po organizacji Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na pierwszy rzut oka to bardzo niepokojące dane. Malejącą rentowność firm łatwo powiązać z licznymi ostatnio doniesieniami o przedsiębiorstwach kończących działalność lub grupowych zwolnieniach. Ekonomiści z banku Pekao w analizie, którą redakcja money.pl poznała jako pierwsza, podkreślają jednak, że pod pewnymi względami sytuacja firm jest dzisiaj lepsza niż w poprzednich okresach, które charakteryzowały się równie silną erozją marż zysku.
Minione trzy lata były dla firm wyjątkowo tłuste
Autorzy raportu zwracają uwagę przede wszystkim na to, że "wspomniane poziomy rentowności zostały osiągnięte przy znacznie wyższych niż w przeszłości przychodach". To następstwo tego, że na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat mocno wzrósł realny (liczony w cenach stałych) poziom produkcji i sprzedaży w Polsce, a do tego zwiększył się poziom cen. W rezultacie sumaryczny zysk przedsiębiorstw (zatrudniających co najmniej 50 osób) w I kwartale 2024 r., choć niższy w poprzednich trzech latach, jest wciąż wyższy niż kiedykolwiek wcześniej.
Po drugie, do wyraźnego spadku rentowności przedsiębiorstw na początku bieżącego roku w największym stopniu przyczyniło się kilka branż - tych, które w ostatnich latach, w środowisku wysokiej inflacji, osiągały nadzwyczajne zyski. Dotyczy to przede wszystkim górnictwa i wydobywania, transportu i magazynowania, ale też energetyki i gazownictwa, gdzie akurat rentowność wciąż pozostaje ponadprzeciętna. W pewnym sensie pogorszenie kondycji sektora przedsiębiorstw jest więc tylko powrotem do normalności.
Uspokajające jest również to, że pogorszenie wyników firm nie idzie w parze ze wzrostem ich zadłużenia. Przeciwnie, w I kwartale suma zobowiązań średnich i dużych przedsiębiorstw zmalała o 9 proc. względem szczytu z końca 2023 r. i o 5 proc. w ujęciu rok do roku. To pierwszy taki przypadek od lat. Oddłużenie w połączeniu z dużą poduszką finansową, którą firmy zdołały zbudować w minionych trzech latach prosperity, sprawia, że ich sytuacja płynnościowa pozostaje bardzo dobra.
"W I kwartale 2024 r. wskaźnik płynności szybkiej (to stosunek należności i inwestycji krótkoterminowych do zobowiązań krótkoterminowych - red.) ponad połowy średnich i dużych firm kształtował się powyżej przedziału uważanego za optymalny, a mediana tego wskaźnika (środkowa wartość - red.) była najwyższa spośród wszystkich pierwszych kwartałów po 2007 r." - zauważają ekonomiści z banku Pekao.
Przychody ze sprzedaży spadają, koszty pracy rosną
Żeby wyobrazić sobie, jak firmy mogą postępować wobec spadku rentowności, trzeba zrozumieć przyczyny tego zjawiska. Na poziomie całego sektora średnich i dużych przedsiębiorstw widać spadek przychodów ze sprzedaży o 6 proc. rok do roku. W praktyce jednak dotknęło to tylko kilku branż: wspomnianych energetyki i gazownictwa oraz górnictwa i wydobywania, a także budownictwa i przetwórstwa przemysłowego. W energetyce i górnictwie to oczywiście pokłosie spadku cen surowców, budownictwo odczuwa skutki spadku inwestycji w związku z przerwą w napływie funduszy z UE, a przetwórstwo boryka się ze słabym popytem zewnętrznym. Jednocześnie w branżach usługowych przychody szybko rosną dzięki odbiciu popytu konsumpcyjnego.
Ekonomiści z banku Pekao zwracają uwagę na to, że spadek przychodów przedsiębiorstw (na poziomie całego sektora) został z nadwyżką skompensowany spadkiem kosztów materiałów i energii. Do pogorszenia wyników w największym stopniu przyczynił się więc wzrost kosztów pracy i usług obcych (o 9 proc. rok do roku). "Nominalnie wzrost kosztów pracy i usług obcych - 27 mld zł - odpowiadał mniej więcej odnotowanemu spadkowi wyniku brutto, de facto można go więc uznać za kluczowy czynnik erozji zysków i marż firm w I kwartale 2024 r." - napisali Paweł Kowalski i Krzysztof Mrówczyński z Zespołu Analiz Sektorowych Pekao.
Co najmniej od 2007 r. ani razu wskaźnik obciążenia przychodów firm kosztami pracy (stosunek kosztów płacowych do przychodów) nie wzrósł tak bardzo, jak w I kwartale bieżącego roku. Zwyżki były silne także w poprzednich trzech kwartałach, ale wcześniej przez 10 kwartałów wskaźnik ten malał - niekiedy również w bezprecedensowym tempie. To konsekwencja tego, że w okresie wysokiej inflacji przedsiębiorstwa podnosiły ceny bardziej niż rosły wynagrodzenia.
Oczekiwania na ożywienie zachęcają do chomikowania pracowników
Czy to oznacza, że przedsiębiorstwa dążąc do poprawy wyników, będą starały się ograniczać koszty pracy, w tym w drodze zwolnień? Choć nie można tego wykluczyć, szczególnie w przetwórstwie przemysłowym, na poziomie całego sektora przedsiębiorstw nie jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz.
Ekonomiści z Pekao wskazują, że firmy mogą w dwójnasób reagować na pogorszenie wyników. Z jednej strony mogą usiłować przerzucać rosnące koszty na odbiorców, co w skali całej gospodarki mogłoby opóźniać powrót inflacji do celu NBP. Ale przestrzeń do podwyżek cen, szczególnie w przypadku firm zorientowanych na eksport, jest ograniczona. Z drugiej strony przedsiębiorstwa mogą dążyć do ograniczenia kosztów płacowych, np. przez zmniejszenie skali podwyżek. Ale od zwalniania pracowników powstrzymywać może je widoczna wciąż nadzieja na rychłą poprawę koniunktury. Wobec starzenia się ludności Polski i malejącej liczby osób w wieku produkcyjnym pracodawcy zdają sobie sprawę z tego, że pozyskanie wykwalifikowanych pracowników jest trudne, od kilku lat stosują więc strategię ich "chomikowania". Zwolnienia traktowane są jako ostateczność.
Te wnioski są zbieżne z danymi o zatrudnieniu i inflacji w Polsce. O ile w przemyśle przetwórczym, gdzie ceny producentów maleją, utrzymuje się spadek liczby pracowników, o tyle w skali całej gospodarki zatrudnienie jest stabilne, a w niektórych branżach - szczególnie usługowych - rośnie. Te firmy zachowują bowiem zdolność do podwyższania cen. W czerwcu, przy inflacji na poziomie 2,6 proc. rok do roku, ceny usług konsumpcyjnych zwiększyły się o 6,1 proc. rok do roku, a ceny towarów konsumpcyjnych o 1,3 proc. Z raportu Pekao wynika, że wiele firm usługowych, które mają co do zasady większy udział kosztów pracy w kosztach ogółem, jest w stanie w tych warunkach nie tylko utrzymać ponadprzeciętną rentowność, ale jeszcze ją zwiększać. Dotyczy to np. zakwaterowania i gastronomii.
Zwolnienia koncentrują się w małych firmach? W danych tego nie widać
Oczywiście, nie można wykluczyć tego, że największe problemy mają małe przedsiębiorstwa, które nie są objęte analizą Pekao. Dostępne dane tego jednak nie potwierdzają.
Przykładowo, ankietowe badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego, na podstawie których powstaje Miesięczny Indeks Koniunktury (MIK), sugerują, że w lipcu więcej firm planowało w perspektywie najbliższych trzech miesięcy zwiększyć zatrudnienie niż je zmniejszyć. I dotyczyło to zarówno ogółu przedsiębiorstw, jak i firm małych.
Także opublikowane niedawno wyniki Szybkiego Monitoringu NBP - szeroko zakrojonych badań banku centralnego wśród firm - wskazywały, że w III kwartale zwiększenie liczby pracowników planuje 26 proc. przedsiębiorstw, a tylko 8 proc. myśli o jego zmniejszeniu. To oznacza, że wskaźnik prognoz zatrudnienia (różnica między tymi odsetkami) zmalał w stosunku do II kwartału (z 19 do 18 pkt proc.), ale utrzymał się wyraźnie powyżej długoterminowej mediany (wartości środkowej). Wskaźnik prognoz zatrudnienia w horyzoncie roku zmalał do 23,5 pkt proc. z 25,8 pkt proc. w II kwartale i znalazł się poniżej historycznej mediany. On również wskazuje jednak, że zdecydowanie więcej firm planuje rekrutować pracowników niż zwalniać.
Wygląda więc na to, że większość firm w Polsce jest w stanie przeczekać okres szybkiego wzrostu kosztów pracy, korzystając m.in. z poduszki płynności zbudowanej w ostatnich latach albo podnosząc nadal ceny. Spadek zatrudnienia może się jeszcze utrzymywać w przemyśle, szczególnie tym zorientowanym na eksport, ale będzie kompensowany przez wzrost zatrudnienia w innych sektorach gospodarki (i spadek liczby osób w wieku produkcyjnym). Nie należy więc oczekiwać wzrostu stopy bezrobocia, która obecnie jest najniższa we współczesnej historii Polski.
Ekonomiści z banku Pekao oceniają jednak, że pogorszenie rentowności przedsiębiorstw może mieć mimo to pewne negatywne konsekwencje dla gospodarki. Jedną z nich jest niska skłonność firm do inwestowania. Nakłady przedsiębiorstw na środki trwałe zmalały (rok do roku) już w I kwartale br. i prawdopodobnie będą malały także w najbliższych kwartałach. Wyraźne ożywienie możliwe jest dopiero w I połowie 2025 r.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl