Czy jest Pani/Pan za obniżeniem wieku emerytalnego i powiązaniem uprawnień emerytalnych ze stażem pracy? Na to pytanie twierdząco odpowiada prawie 90 procent Polaków - wynika z sondażu Millward Brown. Nie chcemy pracować do 67. roku życia i to mimo analiz, z których wynika, że wcześniejsze przejście na emeryturę oznacza głodowe świadczenia. Jednak zdaniem gości programu "To się liczy" takie stwierdzenie są nieprawdziwe, bo nie jesteśmy w stanie obliczyć kosztów zmian w emeryturach.
Według szacunków Komisji Europejskiej w 2060 roku emerytury w Polsce (już przy uwzględnieniu podwyższonego wieku emerytalnego) wyniosą 29 proc. ostatniej płacy i będą należały do najniższych w Europie. Wielu ekspertów i organizacji przytacza różne wyliczenia, według których musimy dłużej pracować, bo inaczej system emerytalny się zawali. Tymczasem prezydent Andrzej Duda chce, by Polacy zdecydowali w referendum, czy chcą obniżenia wieku emerytalnego. Ile w tym polityki, a ile ekonomii?
Prof. Witold Modzelewski, prezes Instytutu Studiów Podatkowych i były wiceminister finansów w programie "To się liczy" zwraca uwagę, że policzenie kosztów obniżenia wieku emerytalnego jest praktycznie niemożliwe. - Nie jesteśmy w stanie oszacować skutków fiskalnych wielu zwykłych ustaw, a co dopiero rozwiązań długofalowych - mówi.
Piotr Szumlewicz, ekspert i doradca OPZZ twierdzi, że błąd popełniono już w latach 90., kiedy wprowadzano reformę emerytalną. - Trzeba wrócić do systemu solidarnościowego, kiedy dzieci płaciły na emerytury seniorów.
Problem z zasypaniem emerytalnej dziury zaczynają też mieć inne kraje Europy, nawet te bardzo rozwinięte. Widać to w ich działaniach dążących do wydłużenia aktywności zawodowej obywateli. Najczęściej jest to zmiana o rok-dwa lata, wprowadzana stopniowo przez kilka, a nawet kilkadziesiąt lat. Na czoło pod tym względem wysuwają się Niemcy, gdzie na emeryturę przechodzi się w wieku 67 lat, ale coraz głośniej mówi się o przesunięciu tej granicy do 70. roku życia. - To wszystko jest jednak poprzedzone inwestowaniem w rozwój rynku pracy i kompetencji pracowników - zauważa Szumlewicz.