Szykują się wielkie zmiany w Chinach. I to na trzech polach - polityki międzynarodowej, gdzie Pekin rzucił wyzwanie USA, wewnętrznej, bo chce walczyć z korupcją, oraz gospodarczej. Państwo Środka musi bowiem przejść na gospodarkę innowacyjną, która nie będzie dłużej opierała się na taniej produkcji - tłumaczy prezes Centrum Studiów Polska-Azja Radosław Pyffel w programie To Się Liczy money.pl i Wirtualnej Polski.
- To oznacza, że z rynku pracy zacznie znikać kilkadziesiąt milionów pracowników najgorzej opłacalnych zawodów. Dokładnie tyle osób po prostu straci pracę - wyjaśnia ekspert.
W Chinach trwa właśnie debata dotycząca tego, jaki powinien być model państwa i jak dużą rolę powinny odgrywać w nim władze.
- Plan jest taki, że rząd ma coraz bardziej odpuszczać, liberalizować, procesy mają być transparentne. Ale Chiny mają też psychologiczny problem: w czasie ostatnich trzydziestu pięciu lat, gdy kraj osiągał sukcesy, partia komunistyczna w Chinach miała ogromną władzę i możliwość wywierania wpływu chociażby na giełdę - przypomina ekspert. - To przestaje przynosić efekty, dlatego obecnie w Chinach mówi się często o drugiej reformie, w czasie której chiński rząd będzie musiał zrezygnować z tak ogromnej władzy. I mogą go do tego zmusić sytuacja gospodarcza i niezadowolenie społeczne.
Chiny tracą możliwości wzrostu także wewnątrz kraju: giełda nie wypaliła, na rynku nieruchomości mamy groźbę bańki (spekulacyjnej - przyp. red) i to pociąga za sobą jeszcze jedną kwestię, czyli wzmożone zainteresowanie Chińczyków Europą, także Środkowo-Wschodnią.