Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Damian Szymański
Damian Szymański
|
aktualizacja

"Totalna wojna" w rządzie. Wszyscy padamy jej ofiarą. Finanse Polski również

Podziel się:

– To jest totalna wojna między zwolennikami premiera a obozem Zbigniewa Ziobry. Ci drudzy opowiadają historie o tym, że finanse naszego kraju są w katastrofalnej sytuacji. Prawda ma znacznie więcej odcieni szarości – mówi nam osoba z Ministerstwa Finansów. Sprawa wydaje się bardzo poważna i to nie tylko ze względu na kasę państwa, a zupełnie inny wskaźnik.

"Totalna wojna" w rządzie. Wszyscy padamy jej ofiarą. Finanse Polski również
Takiej walki w koalicji jeszcze nie było. "To jest totalna wojna między zwolennikami premiera a obozem Zbigniewa Ziobry" – słyszymy w Ministerstwie Finansów (Flickr, KPRM, Krystian Maj)

Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku

Ostatnio w przestrzeni publicznej króluje narracja, że kasa naszego państwa w zasadzie świeci już pustkami, a premier Morawiecki doszedł do ściany i jedyne co mu zostało, to oszukiwać Jarosława Kaczyńskiego i nie mówić mu całej prawdy o stanie finansów publicznych. Jednak katastroficzna narracja uderzająca w premiera jest przekazem dnia konkretnej frakcji w rządzie Zjednoczonej Prawicy obozu Zbigniewa Ziobry.

Ten mechanizm działa też w drugą stronę. Wybielanie działań premiera to z kolei zadanie dla zwolenników szefa rządu. Kto ma rację? Rzeczywistość okazuje się znacznie bardziej skomplikowana.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Węgry na krawędzi kryzysu. "Na stacjach nie ma paliwa, półki w sklepach są puste"

"Totalna wojna" w rządzie Zjednoczonej Prawicy

– Tego typu artykuły (o kasie świecącej pustkami – przyp. red.) niestety "pisze dziennikarzom" Patryk Jaki, to znaczy jest to przekaz dnia "drużyny ZZ" (Zbigniewa Ziobry – przyp. red.). Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością – przekonuje jeden z najbliższych współpracowników premiera.

Jak argumentuje, szefowi rządu udało się w listopadzie skonsolidować PiS przede wszystkim wokół dwóch priorytetów:

  • potrzeby dyscypliny fiskalnej, ponieważ są wysokie wydatki na obronność i kryzys energetyczny;
  • wdrożenia KPO, czyli wypracowania porozumienia z Unią Europejską.

Wtedy właśnie z pełną mocą zaatakował Zbigniew Ziobro i nadaje taki, a nie inny spin – mówi nam nasz informator.

To jest totalna wojna między zwolennikami premiera a obozem Zbigniewa Ziobry. Ci drudzy opowiadają historie o tym, że finanse naszego kraju są w katastrofalnej sytuacji i grozi nam armagedon – słyszymy z kolei od wysokiego rangą urzędnika resortu finansów.

Rzeczywiście, Zbigniew Ziobro nie zostawia ostatnimi czasy na polityce premiera suchej nitki, nie ukrywając przy tym personalnej niechęci. Uderza mocno. Opowiada, że Morawiecki "zaufał kanclerz Niemiec" i że jest to jego "poważny błąd" wynikający z "braku doświadczenia politycznego". Efekt? Polska ma być "szantażowana" przez Berlin i Brukselę w sprawie pieniędzy z KPO, bez których nasze finanse mają się załamać.

Ziobro tym samym odpowiada na antyniemieckie fobie Jarosława Kaczyńskiego. Zadaje cios premierowi, a sam podlizuje się liderowi swojego obozu.

Problemów jednak nie brakuje

Nie jest też jednak tak różowo, jak to próbują przedstawiać zwolennicy premiera. Problemem wciąż pozostaje skala oszczędności rządu. W budżecie, który jest pełen sztywnych wydatków, trudno szuka się przestrzeni do zacieśniania (ograniczania wydatków – przyp. red.), a pod nóż najłatwiej wystawić te inwestycyjne, które budują potencjał gospodarki na przyszłość. Można ściąć też wydatki w administracji publicznej, co jednak oznacza spadek jej – i tak niskiej – jakości.

Kłopotem rządu są także wydatki na obsługę długu publicznego. MF w budżecie sprzed sześciu miesięcy przewidywało, że wzrosną one o bagatela 40 mld zł. A są to wydatki pierwszej potrzeby, które musimy pokryć (brak spłaty wierzycieli byłby równoznaczny z niewypłacalnością naszego kraju). Są ekonomiści, którzy wieszczą, że będą one znacznie wyższe. MF oficjalnie jednak studzi emocje.

– Wydatki na obsługę długu Skarbu Państwa będą w 2023 r. na poziomie ok. 2 proc. PKB. Ich wzrost jest związany z dostosowywaniem się bieżących kosztów obsługi do nowego poziomu stóp procentowych, wynikającego z cyklu zacieśniania polityki pieniężnej w Polsce i na świecie. Wzrost kosztów jest zauważalny w stosunku do roku 2021, jednak w ujęciu historycznym nie są to wartości szczególnie wysokie. Do 2014 r. włącznie wydatki budżetu państwa na obsługę długu Skarbu Państwa przekraczały regularnie poziom 2 proc. PKB – mówi nam Łukasz Czernicki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów.

I jest w końcu również problem, o którym mówi się najgłośniej. Przynajmniej do 2025 r. nasze portfele będzie osłabiać bardzo wysoka inflacja. Duży kłopot może mieć w związku z tym opcja polityczna, która wygra przyszłoroczne wybory. W opinii Rafała Beneckiego doświadczenia innych krajów, w których nastąpiło "odkotwiczenie" oczekiwań inflacyjnych i nakręcenie spirali cenowej, pokazują, że aby zwalczyć uporczywie wysoką inflację, koniecznie było "zdecydowane zacieśnienie policy mix, czyli polityki pieniężnej i budżetowej". Dlatego też, jak wskazuje, w 2024 r. czekają nas albo "kolejne podwyżki stóp, albo mocne zaostrzenie polityki fiskalnej".

Teraz więc ekipa Mateusza Morawieckiego działa na szybko, zmuszona przez rynek pokazać swoją determinację, ale to warzone przez PiS piwo będziemy musieli pić jeszcze długie miesiące (o tym, w jaki sposób polityka gospodarcza prawicy przyczyniła się do zbudowania idealnego środowiska do wykwitu inflacji pisaliśmy TUTAJ).

Frakcja Morawieckiego liczy na miękkie lądowanie polskiej gospodarki

Co więc wiemy na pewno? Tyle że sytuacja jest trudna, ale nie stoimy jeszcze nad przepaścią. - Prawda o stanie polskich finansów ma znacznie więcej odcieni szarości – przyznaje jeden z naszych rozmówców z Ministerstwa Finansów.

– Po zdementowaniu plotek o 15. emeryturze i wyjściu z tarczy finansowej oraz nałożeniu sufitu na zyski w energetyce, finanse publiczne na przyszły rok wyglądają już dobrze. Rząd będzie miał też duży bufor finansowy z tego roku dzięki prefinansowaniu potrzeb pożyczkowych (tegoroczne potrzeby pożyczkowe budżetu zostały w pełni sfinansowane już w sierpniu – przyp. red.). Rynek to widzi i stąd przy poprawie sytuacji na rynkach bazowych mamy stabilnego złotego, silny spadek rentowności obligacji na 6,4 proc. i IRS (te kontrakty mówią o przewidywanej stopie przez rynek  przyp. red.) poniżej 6 proc., a GPW ładnie idzie do góry – tłumaczy bliski współpracownik szefa rządu.

Innymi słowy, sytuacja jest pod kontrolą, choć zwłaszcza do kwietnia spowolnienie i inflacja będą tworzyły trudne otoczenie. Ale już widać z wielu parametrów, że inflacja znajduje się blisko szczytu, a spowolnienie będzie łagodne, czyli uda się osiągnąć główny cel – miękkie lądowanie polskiej gospodarki – wyjaśnia nasz rozmówca.

MF odpowiada: Polska jest w dobrej kondycji fiskalnej

Łukasz Czernicki zapewnia w rozmowie z money.pl, że "Polska jest w dobrej kondycji fiskalnej".

– Szybko ograniczyliśmy poziom deficytu i długu wynikający z działań antycovidowych. W 2021 r. dług sektora instytucji rządowych i samorządowych wyniósł 53,8 proc. PKB (przy średniej w UE na poziomie 87,9 proc. PKB) i obniżył się w relacji do PKB o ok. 3,4 p.p. w porównaniu z 2020 r. Dług w UE w relacji do PKB zmniejszył się prawie o połowę mniej, bo tylko o 1,9 p.p. – wylicza Czernicki.

Jak dodaje, na koniec listopada stan środków zgromadzonych na rachunkach budżetowych wynosił ok. 126 mld zł.

KPO jest ważne, ale nie ze względu na finanse, a inny wskaźnik

W ostatnim czasie pojawiły się też doniesienia, jakoby Mateusz Morawiecki miał przysiadać się w sejmowych ławach do posłów PiS i snuć wizje, że bez KPO finanse publiczne rozlecą się w drobny mak.

Jednak nie do końca w sprawie KPO chodzi o same finanse publiczne, ale też o inny wskaźnik, który media dość rzadko biorą pod lupę - mowa o saldzie rachunku obrotów bieżących. W największym skrócie pokazuje nam ono, ile pieniędzy wpływa do danego kraju, a ile z niego wypływa.

Saldo jest więc sygnałem dla inwestorów z całego świata, czy dane państwo zachowuje równowagę zewnętrzną, czy nie. Im większy notuje ono deficyt w tym zakresie, tym większe prawdopodobieństwo problemów z szukaniem nabywców długu, stabilnością waluty i szerzej atrakcyjnością inwestycyjną.

Na saldo wpływają m.in. inwestycje czy wymiana handlowa. Polska w tym i przyszłym roku może mieć potencjalny problem z tym wskaźnikiem. Dla przykładu zdaniem Credit Agricole deficyt obrotów bieżących w 2022 r. ma być trzy razy większy niż w 2021 r. i wynieść 4,5 proc. PKB oraz 4,7 proc. PKB w przyszłym roku. Kłopotem jest przede wszystkim bardzo drogi import surowców, które sprowadzamy z zagranicy.

Pieniądze z KPO i obawa przed przegraną

Deficyt możemy finansować np. dzięki inwestycjom bezpośrednim napływającym do naszego kraju, a te wyglądają wciąż całkiem nieźle. Możemy to też robić m.in. za pomocą obligacji sprzedawanych na rynkach zagranicznych lub pieniędzmi unijnymi.

I to ten ostatni punkt jest dla szefa rządu obecnie niezwykle ważny. Bo gdyby Unia kategorycznie ucięła nam środki z KPO, bylibyśmy w dużej części zdani na widzimisię Putina i jego grę z rynkami surowców. Celowe cięcia np. w podaży rosyjskiej ropy naftowej przez Kreml wywindowałyby ceny czarnego złota w górę, a my zostalibyśmy z jeszcze większą dziurą w saldzie płatniczym (musielibyśmy kupować surowce po znacznie wyższych cenach przy spowolnieniu gospodarczym uderzającym w eksport naszych towarów).

To mogłoby z kolei zadać cios złotemu, co jeszcze bardziej napędziłoby inflację, podkopując jednocześnie naszą atrakcyjność inwestycyjną. A to znów byłoby równoznaczne z obnażeniem złej polityki gospodarczej rządu w myśl zasady, że z rynkiem jeszcze nikt nie wygrał. Brutalnie przekonała się o tym była premier Wielkiej Brytanii po nieudanej próbie obniżki podatków. Wie o tym także już Victor Orban, który sam stara się o pieniądze z KPO, stając właśnie twarzą w twarz przed najpoważniejszym kryzysem gospodarczym od lat i masowymi protestami.

Podsumowując, dla każdej ekipy politycznej krok ku utracie równowagi makroekonomicznej kraju może oznaczać upadek tejże władzy. To tego scenariusza obawia się teraz najbliższe otoczenie Mateusza Morawieckiego i sam premier.

Damian Szymański, zastępca szefa redakcji money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl