Rynek tradycyjnych listów i przekazów pocztowych z roku na rok maleje. W 2019 roku popyt na takie usługi stopniał o 9 proc.
Rok 2020 był szczególnie trudny, bo pandemia wymusiła m.in. na administracji państwowej przejście na komunikację cyfrową.
W efekcie zyski z tradycyjnych usług były o 10 proc. mniejsze, niż zakładano i spadły o 6 proc. w stosunku do tych z 2019.
– Co roku dostarczamy 1,3 mld przesyłek. Aż 70 proc. przychodów stanowią jednak usługi na rynkach nierozwijających się czy wręcz gasnących, jak listy czy przekazy pocztowe. Kilka razy mniejsze wpływy generujemy z perspektywicznych rynków: paczkowego, cyfrowego czy usług logistycznych. W ciągu trzech lat zamierzamy te proporcje odwrócić – mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Tomasz Zdzikot, prezes PP.
W swojej strategii na lata 2021 - 2023 Poczta Polska zakłada dynamiczny wzrost w sektorze paczek, sektorze paczek, usług kurierskich i cyfrowych.
Aby osiągnąć cel, musi wydać 1,2 mld złotych. Liczy przy tym na dofinansowanie z budżetu państwa.
– Nie jesteśmy instytucją publiczną, lecz spółką akcyjną, mimo to wypełniamy wymogi wynikające z usługi powszechnej, finansując to samodzielnie. A nie jest to wcale powszechna praktyka w Europie – mówi "Rzeczpospolitej" Zdzikot.
Resort aktywów zamierza Pocztę wesprzeć i projektuje ustawę zmieniającą prawo pocztowe tak, aby przekazanie dofinansowania było możliwe.
Na tym jednak nie koniec. W październiku Poczta Polska ma się stać operatorem odpowiedzialnym za cyfrowy kontakt pomiędzy obywatelami a administracją publiczną.
– E-doręczenia zmodernizują administrację. Wszystkie urzędy będą zobowiązane do komunikowania się drogą elektroniczną. Rok 2020 pokazał, że takie zmiany są konieczne – obywatele przenieśli się do sieci i ten trend się nie odwróci – mówi Rzeczpospolitej Marek Zagórski, pełnomocnik rządu do spraw cyberbezpieczeństwa.