System handlu uprawnieniami do emisji CO2 zakłada, że państwa członkowskie połowę środków ze sprzedaży uprawnień wykorzystywały na cele środowiskowe. Jak pisze "Rzeczpospolita", mimo że do tej pory UE nie kwestionowała polskich wydatków, to pieniądze mogły zostać znacznie lepiej zagospodarowane.
A mowa o całkiem pokaźnej kwocie. Na przestrzeni lat 2013–2020 polski budżet zyskał ponad 34 mld zł na sprzedaży uprawnień do emisji CO2. Jak zostały wydane te pieniądze?
Na przykład na rekompensaty za zamrożone ceny energii. Tak było choćby w 2019 r. Wówczas sprzedaliśmy uprawnienia za ponad 10,8 mld zł, z tego 4,6 mld zł trafiło do powstałego wówczas Funduszu Wypłaty Różnicy Ceny.
Reszta środków, jak wskazuje dziennik, trafiła na konto Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Około 1,1 mld zł przeznaczono na tzw. fundusz zielonych inwestycji i sfinansowały m.in. program "Mój prąd". Pozostałe 5 mld zł trafiło do budżetu państwa.
Ceny CO2 rekordowo wysokie. Budżet zarobił 12 mld zł
Więcej na transformację
Polska potrzebuje jednak przeznaczać więcej pieniędzy na transformację energetyczna, aby nadążyć za krajami zachodu i dostosować naszą gospodarkę do nowych wyzwań.
Będzie też trudniej przekładać pieniądze do budżetu, Unia będzie wymagać, aby większe pieniądze szły na zieloną zmianę.
- Jednak jeśli zaakceptowana będzie propozycja KE dotycząca zmiany dyrektywy EU ETS, państwa członkowskie będą musiały przeznaczać 100 proc. tych środków na transformację - przyznał na łamach "Rz" Paweł Wróbel, prezes Gate Brussels