Po raz pierwszy Łódź chce szeroko dofinansowywać zieleń. Z pieniędzy będą mogły skorzystać spółdzielnie, wspólnoty i osoby prywatne.
Jak wyjaśnia money.pl Agnieszka Pietrzak z Urzędu Miasta, Łódź będzie dotować nawet 80 proc. inwestycji w trawniki czy drzewa. Maksymalny limit na jedną dotację nie będzie mógł jednak przekroczyć 20 tys. zł.
"Trawnik plus", jak już mówią o programie łodzianie, oficjalnie będzie się nazywał "ZazieleniaMY". Jak mówi Agnieszka Pietrzak z Wydziału Kształtowania Środowiska łódzkiego UM, program zastąpi działający od około dekady projekt "Zielone podwórka".
Miasto dofinansuje trawnik
Dotychczasowy projekt też dofinansowywał zieleń, jednak ograniczał się tylko do wspólnot mieszkaniowych, w których lokale należały do samego miasta. Jak słyszymy od łódzkich urzędników, ten program ze względu na swoje ograniczenia cieszył się w mieście z roku na rok coraz mniejszym zainteresowaniem mieszkańców.
Jak słyszymy, łodzianie narzekali też na dość skomplikowane zasady naboru do "Zielonych podwórek". - Dlatego teraz zmienia się właściwie wszystko, bo do programu będzie mógł przystąpić każdy - opowiada money.pl Agnieszka Pietrzak. A więc będą mogli to być sami mieszkańcy, wspólnoty mieszkaniowe, spółdzielnie, firmy, instytucje, a także wspólnoty religijne.
Jak wyjaśnia urzędniczka, o dotacje będzie mógł się starać na przykład właściciel domku jednorodzinnego, który chce zasadzić w swoim ogródku drzewa czy powiększyć trawnik.
Nie każdy łodzianin jednak skorzysta z programu. Będzie on ograniczony do nieruchomości znajdujących się na obszarze rewitalizacji Łodzi. To jednak znaczna część miasta, obejmująca m.in. większość trenów śródmieścia.
Miejska zieleń na wagę złota
Kiedy ruszy nabór? Według planów Urzędu Miasta ma się to stać w czerwcu. Przyjmowanie zgłoszeń ma potrwać około miesiąca. Jeszcze latem więc wybrani mieszkańcy Łodzi mogą się spodziewać telefonów od urzędników.
Wypłata dotacji ma nastąpić po przedstawieniu odpowiednich faktur - np. za zakup materiałów. - Liczymy, że przez ten program łodzianie jeszcze bardziej zazielenią swoje podwórka - słyszymy od urzędników z UM.
Podobne plany to w dużych polskich miastach rzadkość, choć do zazieleniania zachęca Komisja Europejska, która apeluje, aby swoją strategię dotyczącą "zazieleniania" opracowało każde miasto, które ma ponad 20 tys. mieszkańców. Tymczasem wycinki drzew pod duże inwestycje to w polskich miastach codzienność. Ostatnio szerokim echem odbiła się "rewitalizacja" rynku w Kutnie. Całkowicie zlikwidowano tam zieleń, pozostał pusty betonowy plac. Kosztowało to 40 mln zł.
Nieliczne ośrodki starają się jednak więcej inwestować w zieleń. Władze Gniezna oraz Zielonej Góry ogłosiły na przykład niedawno, że powstaną tam niebawem zupełnie nowe ogródki działkowe. Przez lata takie miejsca były raczej likwidowane, aby zrobić miejsce na nowe inwestycje budowlane.