Jak wskazuje gazeta, Trump po raz pierwszy powiedział o swoim pomyśle w czwartkowym wywiadzie ze swoim byłym doradcą Larrym Kudlowem w telewizji Fox Business. Trump stwierdził, że USA powinny mieć ochronny "pierścień" wokół swojej gospodarki.
Trump chce "uniwersalnego" cła
Kiedy firmy przychodzą tutaj i zrzucają swoje produkty w Stanach Zjednoczonych, powinny płacić, powiedzmy, 10-procentowy podatek. Podoba mi się takie 10 procent dla wszystkich - powiedział były prezydent.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według źródeł "WP" w kampanii Trumpa, miałby to być jeden z filarów jego kampanii wyborczej. Gazeta pisze, że ekonomiści z obydwu stron podziałów politycznych uważają ten pomysł za "skrajnie niebezpieczny", zaś prezes ekonomicznego think tanku Peterson Institute for International Economics (PIIE) Adam Pozen określił go mianem "przerażającego" i "szaleństwa", twierdząc, że spowoduje to utratę wiarygodności Ameryki jako solidnego partnera handlowego.
Dodał też, że to doprowadzi do utraty miejsc pracy i otworzy drogę do korupcji. Były doradca ekonomiczny Trumpa Paul Winfree ocenił z kolei, że radykalna podwyżka ceł będzie oznaczać wzrost cen w momencie, kiedy bank centralny ma trudności z ograniczeniem inflacji.
Nad rządem USA wisi widmo "zamknięcia". O co chodzi?
Pomysłu bronią jednak działacze kampanii byłego prezydenta, w tym jego były doradca ds. komunikacji Jason Miller, którzy wskazują, że wprowadzone podczas prezydentury Trumpa cła nie spowodowały wysokiej inflacji. Duża część z ceł nałożonych na towary z Chin została utrzymana przez administrację prezydenta Bidena.
Jednak ekonomiści wskazują, że "uniwersalne" cło byłoby znacznie bardziej radykalnym ruchem. Według Pozena, średnia stawka ceł wynosi obecnie 3 proc., jednak poszczególne cła zależą od kraju pochodzenia i rodzaju importowanych dóbr.