Ława przysięgłych w sądzie stanowym na Manhattanie w Nowym Jorku w czwartek uznała Trumpa za winnego 34 zarzutów fałszowania dokumentacji biznesowej. Sprawa ma związek z ukrywaniem przez Trumpa i jego otoczenie zapłaty za milczenie aktorki porno Stormy Daniels podczas kampanii wyborczej 2016 r.
To pierwszy taki werdykt w historii Stanów Zjednoczonych. 11 lipca sąd zdecyduje o wyroku, czyli jaką karę poniesie b. prezydent USA.
Jakie może mieć konsekwencje dla wyborów w USA, które odbędą się 5 listopada?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Donald Trump skazany. Jaki to może mieć skutek dla wyborów w USA?
"Donald Trump jest teraz pierwszym byłym prezydentem Stanów Zjednoczonych skazanym w procesie karnym, ale nie jest jasne, czy ta sytuacja zniweczy lub choćby osłabi jego próbę odsunięcia Joe Bidena od władzy. Ostatnie sondaże sugerują, że werdykt skazujący może wpłynąć na to, jak kluczowe grupy wyborców postrzegają Trumpa, domniemanego kandydata Republikanów na prezydenta" - wskazuje amerykańska stacja CNBC.
Jednak według sondażu - jaki ukazał się w czwartek rano, jeszcze zanim znana była decyzja ławy przysięgłych - jest niewielka część wyborców, nie będących Demokratami, którzy deklarują, że po tym werdykcie nie są skłonni głosować na Trumpa.
To może nie wystarczyć, by zmienić trajektorię wyścigu prezydenckiego - komentuje stacja.
Chodzi o sondaż NPR/PBS NewsHour/Marist opublikowany w czwartek rano, przeprowadzony z uwzględnieniem zarejestrowanych niezależnych wyborców.
- Niemal 3/4 niezależnych wyborców stwierdziło, że werdykt skazujący Trumpa nie wpłynie na ich głosowanie.
- Jedynie 11 proc. respondentów wskazało, że po werdykcie skazującym będą mniej skłonni popierać Trumpa w listopadowych wyborach.
- A 15 proc. stwierdziło, że werdykt skazujący sprawi, iż będą bardziej skłonni go popierać.
Natomiast wśród Republikanów 25 proc. stwierdziło, że będą bardziej skłonni głosować na Trumpa, jeśli zostanie uznany za winnego w sprawie dotyczącej Stormy Daniels. A tylko 10 proc. przyznało, że będą mniej skłonni do oddania głosu na byłego prezydenta.
Te odpowiedzi odzwierciedlają wyniki niedawnego sondażu Uniwersytetu Quinnipiac, w którym tylko 6 proc. wyborców Trumpa stwierdziło, że będą mniej skłonni głosować na niego, jeśli zostanie skazany. Podczas gdy niemal jedna czwarta odpowiedziała, że będą bardziej skłonni na niego głosować.
Skazanie Trumpa może być mu na rękę
Amerykanista prof. Zbigniew Lewicki, pytany przez Polską Agencję Prasową, co uznanie Trumpa winnym oznacza dla amerykańskiej polityki, ocenił, że "zapowiada to poważne kłopoty i prawdziwe problemy", bo przecież będzie kandydatem głównej partii w wyborach prezydenckich.
Wszelkiego rodzaju postępowania, których jest przeciw niemu kilka, odbierane są przez jego zwolenników jako manewry establishmentu, mające na celu utrudnienie mu kandydowania. To spowoduje narastanie napięć. Może dojść do różnych form przemocy, przy których to, co działo się w styczniu 2021 r., okaże się nagle drobnym wydarzeniem - uważa prof. Lewicki.
Pytany, czy w takim razie uznanie go winnym paradoksalnie może być Trumpowi na rękę, odpowiedział, że tak. Jego zdaniem "jeszcze bardziej pogłębi to syndrom oblężonej twierdzy, jego zwolennicy jeszcze mocniej będą przekonani, że coś tu jest nie tak".
Amerykanista ocenił, że część niezdecydowanych wyborców zdecyduje się nie głosować na Trumpa, bo "nie chce głosować na przestępcę", ale jednocześnie przekona to innych i mocniej zmobilizuje jego wyborców do oddania na niego głosu.
- Można argumentować, że jest to triumf amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości i demokracji. Ale równie dobrze można powiedzieć, że: jest to aberracja demokracji i systemu sprawiedliwości. To nie takie znowu wielkie wykroczenie, mówimy tak naprawdę o wykroczeniu buchalteryjnym, na tej podstawie ma być eliminowany poważny kandydat na prezydenta? To jest bardzo wątpliwe - powiedział.
Prof. Lewicki uważa również, że gdyby Trump wygrał jesienne wybory w USA, to może na różne sposoby próbować zemścić się na ludziach, którzy "od dawna go prześladują, bo ta anty-Trumpowa kampania trwa od lat". Dodał, że świat potrzebuje teraz Ameryki, która uchroni go od "groźby ze Wschodu", a nie rozdartej wewnętrznie i targanej konfliktami. - To nie jest moment, w którym przeciwnicy Trumpa mogą otwierać z radości szampana - dodał.