- Musimy szybko zakończyć wojnę w Ukrainie, by Ameryka mogła się skupić na prawdziwym problemie, Chinach - powiedział w poniedziałek senator J.D. Vance w pierwszym wywiadzie po wyborze na kandydata na wiceprezydenta USA. Vance sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
- Wydaliśmy 200 mld dol. Jaki jest cel? Co chcemy osiągnąć? Czy istnieje ryzyko eskalacji do wojny jądrowej? Bo istnieje, jeśli mamy głupców prowadzących politykę zagraniczną, czego mamy obecnie wiele w Waszyngtonie - powiedział Vance w wywiadzie z publicystą Fox News Seanem Hannitym na konwencji wyborczej Republikanów w Milwaukee.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odpowiedział w ten sposób na swoje poglądy na wojnę w Ukrainie, które odbiegają od większości partyjnego głównego nurtu.
Myślę, że prezydent Trump obiecał pójść tam i negocjować z Rosjanami i Ukraińcami i doprowadzić to wszystko do szybkiego końca, tak by Ameryka mogła się skupić na prawdziwym problemie, Chinach. To jest największe zagrożenie dla naszego kraju i jesteśmy kompletnie rozproszeni - uznał Vance.
W wywiadzie w Fox senator z Ohio - który przeszedł na katolicyzm w 2019 r. - zmiękczył też swoje wcześniejsze stanowisko dotyczące aborcji, popierając to wyrażane przez Trumpa, tj. by pozostawić politykę aborcyjną w gestii poszczególnych stanów.
Trump "Hitlerem Ameryki"
Vance na polityczną scenę wszedł w 2020 r. Od początku był wymieniany wśród faworytów w gronie potencjalnych kandydatów na urząd wiceprezydenta, chociaż jeszcze przed wyborami w 2016 r. ostro skrytykował Trumpa, twierdząc, że może stać się "amerykańskim Hitlerem".
Vance, który był wcześniej finansistą, obecnie jest jednym z najbardziej zagorzałych zwolenników byłego prezydenta i jednym z liderów populistycznego skrzydła partii. Odkąd objął mandat senatora, stał się też jednym z najgłośniejszych przeciwników pomocy Ukrainie, twierdząc podczas jednego z wywiadów, że "nie obchodzi go", co się stanie z Kijowem. W drodze do prezydentury senator pokonał przedstawicieli tradycyjnego skrzydła partii, w tym senatorów: Marco Rubio i Tima Scotta oraz gubernatora Douga Burguma. Vance miał mieć poparcie m.in. syna prezydenta, Donalda jr.
Wybór Trumpa skrytykował sztab kampanii prezydenta Bidena, przedstawiając Vance'a jako ekstremistę, który będzie dążył do całkowitego pozbawienia kobiet prawa do aborcji. Demokraci przypomnieli, że Vance wyjaśniał kilka lat temu, że nie zatwierdziłby wyniku wyborów w 2020 r.
Skrajne skrzydło Republikanów po poprzednich wyborach prezydenckich rozprzestrzeniało informację o sfałszowaniu wyników, które dały wygraną Joe Bidenowi. Doprowadziło to 6 stycznia 2021 r. do zamieszek na Kapitolu. W sierpniu ubiegłego roku wielka ława przysięgłych w Waszyngtonie postawiła cztery zarzuty Trumpowi, oskarżając go o nielegalne działania mające odwrócić wynik przegranych przez niego wyborów.
"Najbardziej ryzykowny wybór"
Czy wybór J.D. Vance'a oznacza, że Waszyngton w przypadku wygranej Donalda Trumpa natychmiast zakręci kurek z pieniędzmi dla Kijowa?
Jakub Graca z Instytutu Nowej Europy zwraca uwagę w serwisie X, że Vance "ma dość klarowne poglądy, które mają jednak szanse nie przetrwać w zderzeniu z rzeczywistością po zmianie punktu siedzenia. Ostatnie lata znają przypadki osób, które w kampanii kreowały patriotyczną, narodową narrację, a po dojściu do władzy prowadzą inną politykę - najbardziej jaskrawym przykładem jest G. Meloni, bardzo proatlantycka" - czytamy.
Jednocześnie Graca uważa, że decyzja Trumpa "to bardzo ryzykowny ruch". "Trump nie ma tych wyborów w kieszeni. Vance to najbardziej protrumpowski senator, twarde jądro MAGA" - ocenił.
Wtóruje mu Rafał Michalski, inny ekspert ds. Stanów Zjednoczonych. "Najbardziej ryzykowny wybór, jaki Trump mógł podjąć" - dodał. Jego zdaniem Trump przekreślił "umiarkowaną agendę". Analityk przypomniał też, że Vance'a od lat popiera m.in. Tucker Carlson, były dziennikarz Fox News, który kilka miesięcy temu zasłynął przeprowadzeniem propagandowego wywiadu z Władimirem Putinem. Carlson stracił pracę w Fox News po szerzeniu dezinformacji związanej z fałszowaniem wyborów w USA.
"To nie jest kandydat, który trafia do umiarkowanych, a nawet z klasą robotniczą ma problem - chociażby przez swoje silnie antyzwiązkowe poglądy (Michigan!)" dodał Michalski w kolejnym wpisie. "J.D. Vance to konserwatysta, izolacjonista, człowiek głęboko religijny i ambitny z własną polityczną wizją. Być może część GOP sama się lekko zdystansuje od niego" - podsumował serię wpisów Rafał Michalski.