Według badań CFRA Research, zmiany indeksu S&P 500 od końca lipca do końca października są jednym z najlepiej sprawdzających się wskaźników przewidujących wyniki wyborów prezydenckich. Od 1944 roku w 82 proc. przypadków, gdy indeks ten rósł, partia rządząca utrzymywała się przy władzy. W tegorocznych przygotowaniach przedwyborczych S&P 500 wzrósł o 3,3 proc., co teoretycznie powinno sprzyjać kandydaturze Kamali Harris - pisze CNN.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wybory w USA. Co mówią indeksy giełdowe?
Analiza wskaźników giełdowych, takich jak S&P 500 i Dow Jones, od dawna przyciągają uwagę ekonomistów i polityków. Wzrost wskaźnika Dow Jones w 92 proc. przypadków wskazywał wynik wyborczy, jeśli jego wartość rosłą w ciągu 11 tygodni przed dniem wyborów. W tym roku Dow Jones wzrósł o 2,4 proc. od sierpnia, co teoretycznie może oznaczać wsparcie dla Harris.
Chociaż takie wskaźniki są interesującym narzędziem prognoz, warto pamiętać, że wynik wyborów zależy od wielu czynników, w tym aktualnej sytuacji społecznej i gospodarczej. W 1980 roku, mimo silnych wyników rynkowych, Jimmy Carter przegrał z powodu wysokiej inflacji i kryzysu irańskiego. Z kolei w 2024 roku wyzwaniami są m.in. rosnące koszty życia i kwestie imigracyjne.
Amerykańska giełda rośnie przed wyborami
Wtorkowa sesja na Wall Street zakończyła się sporymi wzrostami głównych indeksów, a Dow Jones zyskał ponad 400 punktów. Inwestorzy czekają na rozstrzygnięcie wtorkowych wyborów na prezydenta USA.
Dow Jones Industrial na zamknięciu wzrósł o 1,02 proc., do 42.221,88 pkt.
S&P 500 na koniec dnia wzrósł o 1,23 proc. i wyniósł 5.782,76 pkt.
Nasdaq Composite zwyżkował o 1,43 proc. do poziomu 18.439,17 pkt.
Indeks spółek o średniej kapitalizacji Russell 2000 rośnie o 1,81 proc. do 2.259,21 pkt.
Wskaźnik zmienności VIX spada o 6,87 proc., do 20,46 pkt.
- Można powiedzieć, że amerykańska giełda przez ostatnie lata "zmonopolizowała" sobie świat inwestycyjny. Kapitalizacja spółek z indeksu S&P500 dochodzi powoli do wartości 50 proc. światowego PKB. To wyżej niż wartość z czasów bańki internetowej. To również niewątpliwie objaw siły amerykańskiej gospodarki, w czasach w których mówi się, że ten kraj przechodzi pewien "kryzys przywództwa". Ale nikt nie powiedział, że to jest dane na zawsze. Po osiągnięciu maksimum w pobliżu 40 proc. w 2000 roku, kilka lat później było to tylko 10 proc. - napisał we wtorkowym komenatrzu Marcin Mierzwa, analityk rynków finansowych stooq.pl.