Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|
aktualizacja

Trwa wojna o jedną z największych polskich sieci sklepów. To konflikt o istniejący od 20 lat Polomarket

60
Podziel się:

Jeśli zastanawialiście się, dlaczego nie mamy polskiego Lidla czy Walmarta, dlaczego Biedronka jest portugalska, a Żabka amerykańska, to ta historia wszystko wyjaśnia. Prężnie rozwijający się od kilku lat Polomarket pogrąża się w wewnętrznym chaosie. Wszystko przez kłótnie współwłaścicieli.

Polomarket zbliża się do rekordowych przychodów i... ma problemy wewnętrzne
Polomarket zbliża się do rekordowych przychodów i... ma problemy wewnętrzne (East News, Marek Chmielniak)

Blisko 300 sklepów w całym kraju, przychody na poziomie 2 mld zł, zatrudnienie przekraczające 6 tys. osób - tak w skrócie wygląda dziś Polomarket. W 100 proc. polska sieć sklepów spożywczych.

Oficjalnie największa krajowa sieć supermarketów chwali się w materiałach prasowych, że za sukces odpowiadają pracownicy. Pomaga "duch pracy zespołowej, motywacja i poczucie odpowiedzialności”. Tyle mówią reklamy. Rzeczywistość jest dużo bardziej brutalna.

Od ponad roku trwa otwarty konflikt pomiędzy udziałowcami spółki. A "duch pracy zespołowej" zastąpiły pozwy, wzajemne oskarżenia, rezygnacje członków zarządu. W tej historii są i skargi, i groźba kar finansowych dla zarządzających. W sumie to kilkanaście żądań, każde warte po kilkadziesiąt tysięcy złotych. I wbrew pozorom tym razem nie chodzi tu tylko o pieniądze.

Zobacz także: Zobacz także: Handel i transport w dołku. "To sygnał, że idzie spowolnienie"

- To jest kłótnia o władzę, o to kto powinien dowodzić tym statkiem. Panowie po prostu nie potrafią się porozumieć - tłumaczy nasz informator.

Aktualnie sieć ma siedmiu udziałowców. 12 udziałów kontroluje firma Frapo-Dystrybucja oraz Leszek Duszyński, kolejne 24 udziały są w rękach firmy Bresse Pol i Mirosława Podeszwika. I to dwójka tych przedsiębiorców ma większość w firmie (36 z 60 udziałów), to oni decydują o jej losach.

Pozostałe akcje spółki należą do Roberta Załęskiego, Stanisława Sosnowskiego oraz firmy Przedsiębiorstwo Projektowania i Realizacji Inwestycji "Arkady", która kontrolowana jest przez Adama i Roberta Kasnerów. I to właśnie ta czwórka - według zarządu - powoduje problemy. Jak wynika z informacji money.pl, wszyscy wspomniani panowie blisko ze sobą współpracują. Są wspólnikami w innych biznesach.

Jak wynika z dokumentów firmy, w ubiegłym roku to właśnie mniejszościowi akcjonariusze zaczęli zalewać zarząd wnioskami o dostęp do szczegółowych informacji na temat biznesu. Można odnieść wrażenie, że pytania nie były próbą dowiedzenia się, co się dzieje z firmą. Bliżej im było do sugestii, że jest ona po prostu źle zarządzana.

Panowie się nie krępowali. Pytali o wynagrodzenia zarządu, o szczegóły polityki personalnej i zatrudnienia, o zasady rachunkowości i zagadki polityki cenowej oraz istotę polityki handlowej. Oczekiwali również na wnioski z kontroli skarbowych oraz informacje na temat znaków towarowych.

Zarząd uznał, że na takie pytania odpowie dopiero, gdy będzie się tego domagać cała rada nadzorcza firmy, a nie tylko kilku jej członków. "Bo nie są uprawnieni" - czytamy w dokumentach. Odpowiedzi więc nie było, bo rada nadzorcza jednogłośnie pytań nie zadała.

Efekt? Mniejszościowi udziałowcy złożyli wnioski o ukaranie członków zarządu. Zgodnie z prawem na zarządzie ciąży odpowiedzialność karna - za niedopełnienie obowiązków grozić może nawet 20 tys. zł kary za każde przewinienie. Wniosków o ukaranie tylko w 2018 roku było 11. Łącznie kary dla wszystkich członków sięgnąć mogą nawet kilkuset tysięcy złotych. O ile zdecyduje o nich sąd.

Zarząd spółki nie został dłużny. Prezes w sprawozdaniu stwierdził, że dokumenty są mniejszościowym udziałowcom potrzebne tylko po to, by działać na szkodę firmy.

"W opinii Zarządu istnieje uzasadniona obawa, iż wnioskodawcy wykorzystają żądane informacje i dokumenty w celach sprzecznych z interesem Spółki, przez co mogą wyrządzić Spółce znaczną szkodę" - sugerują w dokumentach sądowych.

- Pisanie w oficjalnym sprawozdaniu finansowym o konflikcie pomiędzy częścią akcjonariuszy a zarządem firmy, który jest wspierany przez większościowego właściciela, to zaskakujący ruch - mówi money.pl dr Andrzej Maria Faliński, były już dyrektor Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. - To musi oznaczać, że spór osiągnął już niewyobrażalne rozmiary - dodaje.

Walka na całego

Na tym jednak się nie skończyło. Akcjonariusze zakwestionowali wynagrodzenie, które otrzymał zarząd w 2017 roku i zażądali pieniędzy. Sąd niedawno rozpatrywał inną sprawę - również wniesioną przez trójkę udziałowców - o zysk z 2015 roku.

Wspólnicy przekonywali, że przeznaczenie jej na kapitał zakładowy było błędem i doprowadziło ich do strat. Sprawę rozpatrywał już nawet Sąd Apelacyjny w Gdańsku. Nie zgodził się z zarzutami. Kasacji nie będzie - część akcjonariuszy nie poszła do Sądu Najwyższego z tą sprawą.

Zarząd wprost w dokumentach wskazuje, że "działania wspólników (…) służą jedynie dezorganizacji pracy, a także są jedną z form szykanowania i wywierania presji".

Presja była na tyle duża, że w pewnym momencie w zarządzie został tylko prezes firmy Marcin Sowa. Reszta członków zarządu odeszła, choć pozostała w firmie na innych stanowiskach. To prawdopodobnie tylko wybieg, by nie być nękanym i pociąganym do odpowiedzialności. Eksczłonkowie dalej wypełniają obowiązki, ale jako dyrektorom nie grozi im już odpowiedzialność karna.

Poprosiliśmy Polomarket o oficjalny komentarz. Zapytaliśmy m.in. o to, jak konflikt wyglądał w tym roku i jak spółka ma zamiar normalnie funkcjonować w takich warunkach. Odpowiedzi na razie nie otrzymaliśmy. Nie udało nam się również skontaktować z drugą stroną sporu.

Żadna ze stron od czasu publikacji raportu nie zabrała głosu. Panuje zmowa milczenia. Jako pierwszy o problemach w Polomarkecie pisał branżowy portal "Wiadomości handlowe".

Na rynku aż huczy

Co ciekawe, to nie pierwszy tego typu konflikt. Jeszcze parę lat temu Polomarket miał bowiem o ponad 170 sklepów więcej. Wewnętrzny spór - podobny do obecnego - sprawił, że doszło do sanacji i ze spółki wydzielono markę Mila.

- Pęknięcie rosło od lat. Zaczęły się, od kiedy rozeszły się drogi Polomarketu i sklepów Mila, które stanowiły jedną grupę. Część współwłaścicieli została przy głównej marce, a część powędrowała do Mili, ale jednocześnie nie zrezygnowała ze swoich udziałów. Po latach Mila trafiła jednak do kolejnego podmiotu, a współwłaściciele wrócili do zainteresowania Polomarketem - opowiada anonimowo money.pl ekspert rynku handlowego.

Wówczas za odłączenie Mili (poprzez spółkę market-Detal) odpowiadał Artur Kasner. Ostatecznie sieć w ubiegłym roku ponownie zmieniła właściciela. Kupił ją giganta handlu Eurocash. I jak wskazuje nasz rozmówca, termin ten pokrywa się z rozpoczęciem konfliktu w Polomarkecie.

- Tu nawet nie chodzi o to, że ktoś chce mieć większy wpływ na biznes. Na rynku mówi się tylko o tym, że to niespełnione ambicje i chęć robienia innym pod górkę, a nie realna troska o biznes. Ile w tym prawdy? Wiedzą to chyba tylko sami zainteresowani - opowiada ekspert.

Jak dodaje dr Andrzej Maria Faliński, wspólnicy wybrali fatalny moment na konflikty. - W handlu zbliżają się trudne miesiące. Spowolnienie gospodarcze odbije się właśnie na sklepach, problemem są już zapowiedziane przez PiS podatek handlowy oraz rozszerzenie ograniczenia handlu - mówi. - Czy część akcjonariuszy gra na szybką sprzedaż części biznesu? Tego wykluczyć nie można - mówi.

gospodarka polska
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(60)
WYRÓŻNIONE
Zocha
5 lata temu
Jakie to typowo polskie.
EkoP
5 lata temu
Skoro Panowie sprzedali sieć Mila w obce ręce to może w pakiecie sprzedali też coś wykraczającego poza umowę np. dostarczanie wiadomości dla Eurcash o danych wrażliwych POLOmarket??? Ten Pan ma teraz dużo czasu i osobiste porachunki bo jemu biznes z Milą nie wyszedł i teraz odgrywa się na byłych wspólnikach. Bardzo niskie pobudki i słabe to.
Irasiad
5 lata temu
Polacy to jedyny naród na świecie, który jest w stanie napaść sam na siebie i przegrać.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (60)
ass
5 miesięcy temu
W Bełchatowie już nie ma POlomarketu.
Koza
2 lata temu
Czas zatrudnić kierowców na umowę o pracę a nie samozatrudnienie , dbać o swoich kierowców a nie wynajmowane firmy transportowe. Przydało by się przyjrzeć pracy działu transportu i dyspozytorom
Polak
3 lata temu
dlaczego ceny na półkach są niższe niż przy kasie tak jest w markecie polo w Pasłęku już przez 5 tygodnie zwracam uwagę i nic z tego
Piter
5 lata temu
Niemcy już się cieszą
xxx
5 lata temu
Jak pracownikom Biedronki źle niech popracują w Polo to się im oczy otworzą.
...
Następna strona