W czwartek Trybunał Konstytucyjny zajął się kwestią dotyczącą zgodności z konstytucją przepisów o ustawy Trybunale Stanu umożliwiających postawienie przed TS prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP). W składzie orzekającym zasiedli sędziowie: prezeska Julia Przyłębska (jako przewodnicząca), Krystyna Pawłowicz (sprawozdawczyni), Bartłomiej Sochański, Rafał Wojciechowski i Bogdan Święczkowski.
Prezes NBP nie może być postawiony przed Trybunał Stanu
TK stwierdzał, czy konstytucja umożliwia automatyczne zawieszenie prezesa NBP w momencie postawienia go w stan oskarżenia (wtedy jego funkcję miał przejmować wiceprezes), jak również przepis o większości bezwzględnej, która w taki stan może szefa banku postawić. Sędziowie uznali, że przepisy są niezgodne z ustawą zasadniczą.
Krystyna Pawłowicz uzasadniała, że prezes banku centralnego ma zagwarantowaną prawnie niezależność od rządzącej większości, a do jego powołania niezbędna jest "współpraca między prezydentem a Sejmem". Dlatego też większość umożliwiająca postawienie go przed Trybunałem Stanu powinna być taka sama jak w przypadku np. ministrów (trzy piąte Sejmu, czyli 276 posłów).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wskazywała, że konstytucja nie przewiduje większości kwalifikowanej w postaci zwykłej większości. A zatem przepis, który na tej podstawie umożliwia postawienie przed TS szefa NBP, nie może być uznany za zgodny z ustawą zasadniczą.
- Zasada niezależności NBP i prezesa NBP od innych organów władzy państwowej, w tym zasad kadencyjności jego urzędu, nie może oczywiście wykluczyć postawienia prezesa NBP w stan oskarżenia przed Trybunał Stanu. Nie sposób jednak pogodzić z nią regulacji ustawowej, przewidującej pociągnięcie prezesa NBP do odpowiedzialności konstytucyjnej przed Trybunał Stanu większością niższą niż większość kwalifikowana przewidziana do pociągnięcia członka Rady Ministrów do odpowiedzialności konstytucyjnej oraz zawieszenie prezesa NBP w czynnościach tożsamą większością. Wynika to zwłaszcza z treści art. 227 ust. 3 konstytucji przewidującego zasadę kadencyjności tego urzędu, która implikuje konstytucyjną ochronę prezesa NBP, w stopniu wyższym niż przewidziano dla członka Rady Ministrów. Prezesa NBP chroni bowiem przede wszystkim (...) zasada niezależności NBP od innych organów władzy publicznej - wyjaśniła Pawłowicz.
Pawłowicz wskazała, że zasada powszechnego obowiązywania każdego orzeczenia TK skutkuje zakazem stosowania normy prawnej uznanej przez TK za naruszającą konstytucję.
Pawłowicz podkreśliła, że Sejm jest zobowiązany konstytucyjnie do powstrzymywania się przed rozpatrzeniem każdorazowo złożonego wstępnego wniosku o pociągnięcie prezesa NBP do odpowiedzialności przed Trybunał Stanu do czasu wykonania czwartkowego wyroku w drodze ustawy.
- Na prawodawcy spoczywa także obowiązek dostosowania stanu prawnego do treści wyroku TK - dodała sędzia.
Sędziowie Bartłomiej Sochański i Rafał Wojciechowski złożyli zdanie odrębne.
Posłowie PiS skierowali wniosek do TK
To cios w plany obecnego rządu. Politycy rządzącej koalicji (sami siebie nazywający "koalicją 15 października") co rusz podkreślali, że mają większość, by postawić Adama Glapińskiego przed TS.
Mamy większość, żeby postawić przed Trybunałem Stanu prezesa Narodowego Banku Polskiego. Będziemy analizować tę sprawę – zapowiedział w listopadzie wtedy jeszcze kandydat na premiera Donald Tusk.
W sukurs szefowi banku centralnego przyszli posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Na początku grudnia Wirtualna Polska poinformowała, że politycy PiS skierowali przepisy ustawy o Trybunale Stanu do Trybunału Konstytucyjnego.
W rozmowie z WP prof. i poseł PiS Krzysztof Szczucki wskazał, że zdaniem wnioskodawców zakwestionowane przepisy są "niezgodne z konstytucją i Traktatem o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, bo oba te akty gwarantują niezależność banku centralnego".
– Wiąże się to z drugim naszym zarzutem dotyczącym tego, że wystarczy bezwzględna większość w Sejmie, żeby postawić prezesa NBP w stan oskarżenia. Bezwzględna większość to może być np. 116 posłów. Czyli tak naprawdę większość rządowa może doprowadzić do zawieszenia prezesa NBP. W takim przypadku o niezależności banku centralnego nie może być mowy – przekonywał rozmówca WP.