Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. Damian Szymański
|
aktualizacja

Turcja zaczyna nowy atak. Dla Rosji to kolejna rozgrywka o dużą stawkę

Podziel się:

To już pewne. Prezydent Turcji stwierdził, że kwestią czasu jest, kiedy tureckie wojska znów wejdą do Syrii, by rozprawić się z "kurdyjskimi bojownikami". Rosja we wtorek zalecała w tej sprawie powściągliwość, ale to jedynie retoryka. Powiązania Ankary i Moskwy są wielopoziomowe i większe, niż się komukolwiek wydaje. Szczególnie chodzi tu o kwestie gospodarcze.

Turcja zaczyna nowy atak. Dla Rosji to kolejna rozgrywka o dużą stawkę
Turcja de facto wypowiada wojnę Kurdom. Dla Rosji może to być okazja do zacieśnienia współpracy (via Getty Images, Antonio Masiello)

W środę w wystąpieniu w parlamencie turecki przywódca Recep Tayyip Erdogan mówił, że Turcja ma prawo rozwiązać swoje problemy w północnej Syrii i przeprowadzić tam ofensywę lądową przeciwko kurdyjskim bojownikom, których oskarża o zamach w Stambule z 13 listopada. To oznacza wznowienie przygasłego konfliktu i powstanie kolejnego punktu zapalnego na mapie świata.

- Jesteśmy zdeterminowani jak nigdy wcześniej, by zapewnić bezpieczeństwo naszej południowej granicy - zapowiedział.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Tak wygląda przemyt ukraińskiego zboża. Rosja i Syria generują gigantyczne zyski

Turcja wznawia ataki na Kurdów. Co się stało?

We wtorek prezydent Turcji zapowiedział, że tureckie siły zbrojne użyją przeciw kurdyjskim bojownikom czołgów i wojsk lądowych tak szybko, jak to możliwe. Rosja na te słowa odpowiedziała dyplomatycznie, że zaleca "powściągliwość". Co takiego się wydarzyło?

Tureckie lotnictwo zaczęło w ostatnich dniach atakować pozycje Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) oraz Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG). Są to ugrupowania Kurdów uważane przez Ankarę za odpowiedzialne za zamach bombowy w Stambule z 13 listopada, w którym zginęło sześć osób, a 81 zostało rannych. Żadna z tych dwóch organizacji nie przyznała się do zorganizowania ataku w Stambule.

Turcja, Unia Europejska, Stany Zjednoczone, a także m.in. Wielka Brytania, Australia i Kanada uznają PKK za organizację terrorystyczną. Ankara i Waszyngton mają jednak różny stosunek do YPG, ponieważ bojownicy tego ugrupowania współpracowali z USA w walce przeciwko dżihadystycznemu Państwu Islamskiemu w Syrii, podczas gdy Turcja uważa tę grupę za przedłużenie PKK. Dla niej to zwyczajni "bojownicy" i terroryści.

Stosunek Rosji do Kurdów

Recep Tayyip Erdogan przy okazji skrytykował Rosję. – Pomimo naszych wielokrotnych ostrzeżeń skierowanych do Rosji, która zgodnie z umową z Soczi z 2019 r. ma obowiązek usunąć terrorystów z północnego Iraku i Syrii, państwo to zawiodło i odmawia wykonania swojego obowiązku – podkreślił. Dodał, że Turcja "nie będzie milczeć wobec terroryzmu" i podejmie działania, jeśli Rosja "tego nie zrobi". – W związku z tym uderzyliśmy - zaznaczył.

Rosja od początku zaangażowana w wojnę syryjską w sprawie Kurdów próbowała grać na kilku fortepianach.

"Wydaje się, że kluczową pochodną stosunku Rosji do nich będą relacje Moskwy z Teheranem oraz Ankarą. Zarówno Iran, jak i przede wszystkim Turcja ze względu na swoją niechęć do tej społeczności, stanowią decydujący problem dla Rosji w kontekście możliwej szerszej kooperacji Rosji i Kurdów. Ponadto wiele będzie zależeć od kontaktów tych ostatnich z Waszyngtonem" - pisze w swoim opracowaniu dot. polityki Kremla wobec Kurdów Paweł Bielicki z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.

Jego zdaniem w przypadku intensyfikacji wzajemnych więzi z Zachodem, Rosja może używać "niedwuznacznego szantażu wobec strony kurdyjskiej, polegającego na sugestiach pozostawienia ich na łaskę i niełaskę Turcji".

Słowa o powściągliwości wobec Kurdów są więc emanacją tego typu podejścia i wyczekania na to, jak zareaguje Waszyngton.

Nie ulega wątpliwości, że Kurdowie znajdują się w niezwykle trudnym położeniu geopolitycznym, gdyż wszystkie mocarstwa zaangażowane w konflikt syryjski prowadzą skomplikowane i niejednoznaczne gry, oparte z jednej strony na kokietowaniu danego przeciwnika, a z drugiej na bliżej nieokreślonym szantażu politycznym i ekonomicznym. Kurdowie iraccy i tureccy nie mogą sobie pozwolić na zaognianie stosunków zarówno z Moskwą, jak i Waszyngtonem - przekonuje ekspert.

Turcja i Rosja idą razem pod rękę w wielu sprawach

Rosja więc na pewno nie będzie oponować przed zaognieniem tego konfliktu, szczególnie że z Turcją wiele ją łączy.

Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan jest jedynym przywódcą państwa NATO, który regularnie spotyka się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Dotychczas Turcja podjęła kilka prób mediacji między Rosją a Ukrainą, jest stroną porozumienia zbożowego, pośredniczyła także w wymianie jeńców. Jednak szczególnie chodzi tu o kwestie gospodarcze.

Według danych Ministerstwa Handlu i Instytutu Statystycznego od maja do lipca tego roku turecki eksport do Rosji był wart 2,04 mld dol. - o 642 mln dol. więcej niż w tych samych miesiącach 2021 r. Co więcej, w 2020 r. Rosja zaspokajała ponad 33,6 proc. tureckiego zapotrzebowania na gaz, a miesiąc temu Putin ogłosił, że chce uczynić Turcję największym centrum dystrybucji rosyjskiego gazu.

Dodatkowo, zdaniem Aleksandry Marii Spancerskiej z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM), utrzymywanie bliskich stosunków z Rosją jest konieczne również ze względu na budowę przez Rosję elektrowni Akkuyu na południu Turcji (w lipcu Rosatom przelał swojej spółce zależnej Akkuyu Nükleer 5 mld dolarów na poczet budowy, deklarując kolejnych 15 mld dol., projekt otrzymał finansowanie także od największych rosyjskich pożyczkodawców – Sbierbanku i Sowkombanku, które są objęte zachodnimi sankcjami).

Co ciekawe, minister skarbu i finansów Nureddin Nebati, odnosząc się do obaw wyrażanych przez Zachód oraz najważniejsze tureckie stowarzyszenie biznesowe TÜSİAD, uspokaja, że stosunki gospodarcze Turcji z Rosją pozostają legalne.

Jest jednak prawdopodobne, że władze ukrywają część przepływów finansowych z Rosji. Wątpliwości budzą zwłaszcza wpływy netto sklasyfikowane przez turecki Bank Centralny jako "błędy i przeoczenia netto". Pieniądze, których pochodzenie jest niejasne, miały wartość ponad 20 mld dolarów w pierwszych ośmiu miesiącach tego roku, co może wskazywać na udział strony tureckiej w omijaniu sankcji przez rosyjskie podmioty - argumentuje ekspertka PISM.

Budowlanka i finanse

Innym czynnikiem motywującym Turcję do utrzymywania bliskich relacji z Rosją jest sektor budowlany. Jak wylicza Spancerska, w 2018 r. Rosja pozostawała głównym zagranicznym rynkiem dla tureckich firm budowlanych, których udział wynosił 19,6 proc., a w miarę wycofywania zachodnich firm z rosyjskiego rynku według niego może ten udział jeszcze wzrosnąć.

Rosja jest ważna także dla tureckiego sektora turystycznego. Rosjanie byli drugą co do wielkości grupą zagranicznych gości odwiedzających Turcję w tym roku – ponad 3 mln osób. Rosjanie mogą również uzyskać obywatelstwo, kupując w Turcji nieruchomość wartą przynajmniej 500 tys. dolarów - tłumaczy.

Turcja i Rosja współpracują również w sektorze bankowym. Po spotkaniu Erdoğana z Putinem w Soczi w sierpniu zwiększono liczbę tureckich banków obsługujących system płatności Mir, który ma być rosyjską alternatywą dla Visa i Mastercard. Jednak pod wpływem presji ze strony Departamentu Skarbu USA tureckie banki Ziraat Bankası, Halkbank, Vakıfbank, İşbank i Denizbank zdecydowały się zrezygnować z rosyjskiego systemu płatności.

Turcja i Rosja. Co dalej?

W tym miejscu należy zadać pytanie, na co powinniśmy się przygotować, patrząc na bliskie relacje Ankary i Moskwy. Według specjalistki z Instytutu Spraw Międzynarodowych nie należy spodziewać się radykalnego zwrotu w polityce Turcji wobec Rosji nawet po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych, jeśli zaczęłaby rządzić opozycja.

- Nawet opozycja deklaruje, że będzie kontynuować te relacje - twierdzi Aleksandra Maria Spancerska.

W jej opinii zmiany mogą dotyczyć natomiast m.in. nacjonalizacji elektrowni Akkuyu i ograniczenia zależności energetycznej od Rosji. - Z uwagi na dążenie państw zachodnich do uniezależnienia od rosyjskiego gazu i do rozwoju alternatywnych źródeł importu mało prawdopodobne jest powodzenie rosyjskich planów zwiększenia roli Turcji jako pośrednika w tranzycie gazu do Europy - uważa.

Ale to nie wszystkie możliwe konsekwencje. - Nieprzyłączenie się Turcji do unijnych sankcji nałożonych na Rosję w związku z inwazją na Ukrainę osłabia solidarność w ramach NATO i wzmacnia pozycję Rosji. Utrwala także postrzeganie Turcji na Zachodzie jako adwersarza i wpłynie m.in. na odroczenie decyzji UE o modernizacji unii celnej z Turcją. Polska może próbować wykorzystać dobre relacje z Turcją, aby nakłonić Erdogana do działania na korzyść sojuszników i do użycia osobistych kontaktów z Putinem w celu wywarcia wpływu na Rosję, by zakończyła agresję przeciw Ukrainie - kończy specjalistka PISM.

Damian Szymański, money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl