O sprawie napisała warszawska "Gazeta Wyborcza". Chodzi o budynek na Białołęce, który powstał w 1984 roku. Ma 11 pięter, nie jest ocieplony, a jego stan pozostawia wiele do życzenia. Klatki schodowe są mocno zniszczone, od ponad trzech miesięcy nie działa jedna z wind.
"Złodzieje, oddajcie kasę" - grzmi napis na ścianie w budynku przy ul. Antalla 2. - Zapłaciliśmy za mieszkania ciężkie pieniądze. Potraktowali nas jak worek śmieci. Tracimy wszystko - mówi "Wyborczej" jedna z mieszkanek feralnego bloku.
Mieszkańcy kontra Telewizja Polska
W czym tkwi problem? W latach 80. do budynku sprowadzano pracowników telewizji publicznej, która wówczas wchodziła w skład Komitetu ds. Radia i Telewizji. Dlatego potocznie przyjęło się, że blok wybudował Radiokomitet. Mieszkańcy mieli zaś zostać członkami działającej przy nim spółdzielni mieszkaniowej "Monitor".
Mieszkańcy wpłacili udziały członkowskie w spółdzielni, później zostali zmuszeni do wzięcia kredytu w pracy. Usłyszeli, że mieszkania będą przekształcane we własnościowe. Wielu z nich przez lata spłacało koszty pożyczki. Czuli się jednak szczęściarzami, bo kolejka po mieszkania przy ul. Antalla sięgała 400 rodzin. Otrzymało je tylko 65.
Burza po słowach Morawieckiego. Dosadny komentarz Sienkiewicza
Przez te wszystkie lata mieszkańcy nie doczekali się umów właścicielskich. W 1990 roku wyszło na jaw, że nigdy nawet nie byli członkami spółdzielni. W tej chwili lokatorzy, głównie emeryci, prawnie nie są właścicielami mieszkań, więc nie mogą ich sprzedać.
Teraz okazało się, że TVP nie chce już administrować budynkiem i oddaje go w zarząd miasta. To cios dla lokatorów, bo w Warszawie nie można wykupić lokalu komunalnego z bonifikatą.
- Dostaliśmy z TVP pismo, że oddają nam w zarząd ten budynek za tydzień, że wypowiedzieli już umowy dotyczące mediów. Były trudności w kontakcie z TVP. Nie przekazali nam żadnej dokumentacji technicznej. To dla nas dość stresująca sytuacja, bo może okazać się, że 11-piętrowy blok z dnia na dzień zostanie bez ogrzewania, wody, elektryczności - mówi "Wyborczej" Magdalena Młochowska, dyrektorka biura polityki lokalowej w ratuszu
W najbliższym czasie przedstawiciele warszawskiego magistratu mają się spotkać z przedstawicielami TVP. Mieszkańcy już wiedzą, że miasto przejmie budynek, "bo nie bardzo ma inne wyjście".
Mieszkańcy mają jednak kłopot. Wpłacili wkłady, spłacili koszty budowy mieszkania i byli przekonani, że posiadają lokale na własność. Tak jednak nie jest. Na dodatek TVP też nie poczuwa się do odpowiedzialności.
"W maju 1990 r. nieruchomość została nabyta z mocy prawa przez dzielnicę - gminę Warszawa Praga-Północ. Telewizja Polska SA powstała w 1993 r., w momencie wejścia w życie Ustawy o radiofonii i telewizji, i nigdy nie miała własnościowego tytułu prawnego do nieruchomości, nigdy też nie otrzymała żadnych środków finansowych od lokatorów przeznaczonych na budowę nieruchomości" - napisała w e-mailu do redakcji "Wyborczej" telewizja publiczna.
TVP twierdzi też, że w ostatnich latach wielokrotnie próbowała uzyskać własność bloku na Białołęce. Po raz ostatni miało to miejsce w roku 2017. Wtedy prezydent Warszawy odmówiła nadawcy publicznemu nabycia prawa użytkowania wieczystego gruntu pod budynkiem, a sąd podtrzymał tę decyzję. Dlatego TVP zdecydowała się na wydanie nieruchomości miastu.
Czytaj także: Bezrobocie spada mocniej od prognoz
źródło: Gazeta Wyborcza