Choć do świąt wielkanocnych, wydawać by się mogło, jeszcze wiele czasu, branża zniczy i wkładów już musi o nich myśleć. Produkcja nie następuje z dnia na dzień. Trzeba dokładnie przeanalizować rynkowe potrzeby, zawrzeć umowy z kontrahentami. I w końcu ruszyć z produkcją.
Ale tego, ile zniczy wyprodukować w tym roku, branża nadal nie wie. I nie może się dowiedzieć. Rząd ignoruje zatrudniający 120 tys. pracowników sektor. Producenci zniczy czują się oszukani i mają dość panującego chaosu. Są gotowi na prawdziwą walkę.
- Nie spodziewaliśmy się, że COVID-19 tak zrujnuje branżę zniczy i świec, zresztą nie tylko tę branżę - mówi Joanna Karpeta, wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Producentów Świec i Zniczy (OSPŚiZ).
Być albo nie być
Problem branży, jak wielu w Polsce, zaczął się wraz z pojawieniem się w naszym kraju koronawirusa. Równo rok temu producenci zniczy podpisywali kontrakty, zbierali zamówienia i przechodzili do realizacji założonych planów produkcyjnych. Po ogłoszeniu w marcu przez rząd pierwszego lockdownu przystopowano z produkcją.
Cmentarze były zamknięte, sytuacja napięta, nie wiadomo było, co będzie dalej. Święta wielkanocne branża spisała na straty. Część środków udało się odzyskać z tarczy antykryzysowej. Przed producentami zniczy było jeszcze najważniejsze święto – Wszystkich Świętych. Ich być albo nie być.
- W połowie maja wysłaliśmy pismo do rządu z prośbą o to, aby 1 listopada ponownie nie zamknęli cmentarzy. Oczywiście rozumieliśmy działania rządu na Wielkanoc, jako konieczność przygotowania się do starcia z wirusem. Tego nie kwestionowaliśmy - mówi Joanna Karpeta.
Na pismo nie było odpowiedzi. Wobec jednak wygaszania obostrzeń, powrotu życia do normalności, branża przyspieszyła z produkcją, by zdążyć przygotować się na listopad. W lipcu maszyny i ludzie pracowali już pełną parą.
- We wrześniu od producentów zniczy odbiorcy masowo zaczęli odbierać produkty. Dzieci wróciły do szkół, wydawać się mogło, że wszystko wraca do normy. Mimo to, na początku października, jako zarząd Stowarzyszenia, wysłaliśmy kolejne pismo do rządu. Chcieliśmy wiedzieć, na czym stoimy, czy cmentarze na pewno nie zostaną zamknięte 1 listopada - mówi wiceprezeska Stowarzyszenia.
Obietnica na piśmie
Po tygodniu oczekiwania strona rządowa odpisała, że nie bierze pod uwagę ponownego zamknięcia cmentarzy i nie toczą się nad tym żadne prace. Branża złapała oddech i wróciła do pracy.
- Jest 30 października, godzina 15:40 premier ogłasza zamknięcie wszystkich cmentarzy od północy do poniedziałku, 2 listopada. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Mieliśmy obietnice na piśmie oraz deklarację pana premiera Morawieckiego o pomocy dla branż związanych ze świętem 1 listopada - wspomina Joanna Karpeta.
Niestety - jak twierdzi - pomimo obietnicy pomocy, nie ma jej do dzisiaj. Nastąpiła totalna cisza, niepewność, zaniepokojenie i paraliż. Sklepy broniły sprzedaży, wydłużały terminy na oddanie zniczy producentom.
W połowie listopada branża wystosowała kolejne pismo do rządu, mając na uwadze konieczność przygotowania się do świąt wielkanocnych. Chcieli wiedzieć, na czym stoją i spotkać się z premierem bądź inną osobą decyzyjną. Odpowiedź przyszła, ale rząd nie odpowiedział na żadne z zadanych pytań. Pismo - jak twierdzą - wyglądało, jakby było adresowane zupełnie do kogoś innego.
Najazd na Warszawę
W branży wrze. Pojawił się nawet pomysł przywiezienia zniczy do Warszawy i zapalenia ich pod drzwiami kancelarii premiera.
- Nie odpuszczamy, będziemy walczyć dalej. Reprezentujemy polskie biznesy, firmy rodzinne. Za każdą firmą stoją ludzie. Nie możemy czekać z założonymi rękami - mówi Joanna Karpeta.
Branża oczekuje od rządu rozmowy. Chce, by wszystkie działania były odpowiednio wcześniej konsultowane, by wszystkie firmy, nie tylko te z branży zniczy, wiedziały, jakie są plany i mogły się odpowiednio przygotować.
- Działamy obecnie w wielkim chaosie, brakuje informacji. Chcemy pracować w reżimie sanitarnym, ale nadal pracować. Musimy być przygotowani na to, co będzie dalej, ponieważ w wielu sektorach, nie tylko naszym, produkcja jest wieloetapowa. Rząd powinien spotykać się z przedstawicielami każdej branży i omawiać dalsze poczynania tak, aby każdy mógł normalnie pracować, nie tracąc płynności finansowej – podkreśla Joanna Karpeta. Zapewnia, że sektor nie spocznie, dopóki nie zostanie wysłuchany.
Pytamy rząd o reakcję. "Jest za wcześnie"
O plany rządu w sprawie cmentarzy pytamy w Centrum Informacyjnym Rządu. I nie mamy dobrych wieści dla producentów zniczy.
- Jest zdecydowanie zbyt wcześnie, aby przesądzać, jakie konkretnie zasady bezpieczeństwa będą obowiązywały za ponad 6 tygodni. Dołożymy wszelkich starań, aby każdy w te szczególne dni mógł czuć się bezpieczny. W tej chwili cmentarze cały czas są objęte nakazem noszenia maseczek – słyszymy w CIR.
CIR nie odpowiedziało na pytanie, czy branża zniczy o ewentualnym zamknięciu dowie się z odpowiednim wyprzedzeniem.
Nie wyjaśniono także, dlaczego jeszcze w połowie października ubiegłego roku resort rozwoju zapewniał branżę, że w rządzie nie toczą się żadne rozmowy dotyczące zamknięcia cmentarzy.