Program "Rodzina 500 plus" funkcjonuje od 1 kwietnia 2016 r. Do końca 2023 roku rodzinom przysługiwało świadczenie w wysokości 500 zł na każde dziecko do 18 roku życia. Od 1 stycznia 2024 r. kwota ta wzrosła do 800 zł.
Podwyżka rodziców z pewnością cieszy, jednak pieniądze na dzieci "zjada" inflacja. Wystarczyło dziesięć miesięcy, by realna wartość 800 plus skurczyła się do 768 zł, co ozacza, że w tym roku inflacja pochłonęła już 320 zł ze świadczenia na dzieci - wylicza "Fakt".
Okazuje się, że przepisy dopuszczają podwyżkę o inflację. Nie jest do tego potrzebna nawet zgoda Sejmu. Mówi o tym art. 6 ustawy o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci: "Rada Ministrów może, w drodze rozporządzenia, zwiększyć wysokość kwoty, o której mowa w art. 5 ust. 1, biorąc pod uwagę prognozowany średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem, przyjęty w ustawie budżetowej na dany rok kalendarzowy" - czytamy w dzienniku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednak jak wynika z projekt budżetu na przyszły rok, rząd nie planuje podwyżki 800 plus. Na wyższe świadczenie nie ma także co liczyć w kolejnych latach. Jasno pokazuje to przygotowany przez resort finansów "Średniookresowy plan budżetowo-strukturalnym na lata 2025-2028". Dokument zakłada m.in. "utrzymanie nominalnych wartości świadczenia wychowawczego (program Rodzina 800 Plus) oraz świadczeń rodzinnych na stałym poziomie" - informuje "Fakt".
Inflacja przez lata uszczupliła także inne dodatki na dzieci, które nigdy nie były waloryzowane. 300 plus, czyli pieniądze na wyprawkę szkolną, jest wypłacane od 2018 r. Po latach to tylko 201 zł. Becikowe to jednorazowa wypłata w wysokości 1000 zł. Od 2006 r. nie było waloryzowane. W efekcie dziś warte jest 520 zł. Zasiłek rodzinny wynosi 95 zł miesięcznie, ale uwzględniając inflację wartość tej pomocy to dziś 62 zł - wylicza dziennik.
Ekonomista: na dzieciach nie powinno się oszczędzać
Zdaniem ekspertów zmiany są konieczne. - Waloryzacja zasiłku wychowawczego wynika z faktu, że na dzieciach nie powinniśmy oszczędzać. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy pracują i nie korzystają z pomocy społecznej, a ich jest ok. 95 proc. - mówi "Faktowi" prof. Julian Auleytner ekonomista i rektor Uczelni Korczaka, który jest uznawany za pomysłodawcę 500 plus. - Wciąż oczekująca reforma pomocy społecznej powinna opierać się na zasadzie doraźności. Taka pomoc udzielana ma być przejściowo osobom w wieku aktywności zawodowej i w potrzebie - dodaje ekspert.
Zwraca jednak uwagę, że zwiększanie wydatków państwa na obronność, ma swoje konsekwencje i "deformuje inne potrzeby".