Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Marcin Łukasik
Marcin Łukasik
|
aktualizacja

Tysiąc osób nie może odzyskać swoich pieniędzy z funduszu. Tomasz Czechowicz zrobił to przed nimi

Podziel się:

Część osób, które powierzyły swoje pieniądze subfunduszowi Tomasza Czechowicza, twierdzi, że nie może ich odzyskać. – To wykorzystywanie pozycji dominującej i działanie na niekorzyść wspólników – mówi jeden z inwestorów i były szef giełdy Adam Maciejewski.

Tomasz Czechowicz – prezes MCI Capital TFI i MCI Capital S.A.
Tomasz Czechowicz – prezes MCI Capital TFI i MCI Capital S.A. (PAP, Bartłomiej Zborowski)

MCI TechVentures to powstały w 2008 roku prywatny fundusz, który inwestuje w młode spółki technologiczne. Firmą zarządza Tomasz Czechowicz – prezes MCI Capital TFI i MCI Capital S.A.

Do marca 2017 roku do funduszu wpłynęło niemal 800 mln zł. Ten wyemitował certyfikaty, czyli papiery wartościowe, które w pierwszej kolejności trafiły do podmiotów kontrolowanych przez Tomasza Czechowicza, a więc m.in. MCI Fund Management. W 2012 roku do udziału w funduszu zaproszono inwestorów indywidualnych.

Raz w roku, podczas tzw. okna umorzeniowego, inwestorzy mogą wykupić swoje certyfikaty (czyli de facto odzyskać zainwestowane pieniądze). Robi się tak, aby np. zrealizować wypracowany przez fundusz zysk. Środki przeznaczone na wykup mogą stanowić maksymalnie jedną dziesiątą aktywów funduszu.

Zobacz także: Obejrzyj: Nagroda Money.pl. Tak wybierano zwycięzców

Problem w tym, że zgodnie ze statutem funduszu, MCI Fund Management jako inwestor ma większe przywileje. Może legalnie wykupić swoje certyfikaty przed innymi uczestnikami funduszu i to powyżej limitu 10 proc.

Tak było w zeszłym i bieżącym roku. Zewnętrzni inwestorzy, którzy chcieli wyjść z inwestycji, na razie muszą o tym zapomnieć.

- Zwracałem uwagę, że jest to praktyka naganna, która doprowadzi do upadku funduszu i utraty zaufania – tłumaczy money.pl Adam Maciejewski.

Jak dodaje: - W tym roku nic nam nie pozostało. Musimy czekać do kolejnego okna umorzeniowego marcu przyszłego roku, które zadziała, o ile uczestnicy uprzywilejowani ponownie nie wykupią swoich certyfikatów przed terminem. Według mnie jest poważne ryzyko, że sytuacja się powtórzy.

Nasz rozmówca zaznacza, że znał zapisy statutu i miał świadomość ryzyka. Jak twierdzi, wierzył w to, że Tomasz Czechowicz nie sięgnie po narzędzie, która mogą nadwyrężyć jego reputację.

- Redukcje mogą się zdarzyć. Gdyby redukcja była proporcjonalna to ludzie, by to zrozumieli. Liczyłem na to. W takiej świadomości żyłem do początku kwietnia tego roku.

Ostrzej w rozmowie z PAP Biznes wypowiedział się Witold Stępień, były szef Domu Maklerskiego Banku Handlowego, który stanął na czele stowarzyszenia zablokowanych inwestorów: - Nie przypominam sobie, by wśród czynników ryzyka wskazanych przez dystrybutora była informacja, że jeden z inwestorów, może wykorzystać roczny limit umorzeń, tym samym blokując innych inwestorów, co w konsekwencji dramatycznie ogranicza płynność – mówi Stępień.

Maciejewski wyjaśnia: - Kiedy fundusz zaczął wypracowywać gorsze wyniki, MCI Fund Management szybko umorzył swoje certyfikaty, czyli po prostu wyjął pieniądze z subfunduszu, ograniczając, a w tym roku całkowicie blokując umorzenia drobnym inwestorom, którzy wbrew swojej woli pozostają z aktywami, których jakość trudno ocenić z perspektywy zwykłego uczestnika funduszu.

Inwestorzy, których wypłaty z funduszu zostały zablokowane, zawiązali stowarzyszenie. Również przedstawiciele banków, którzy sprzedawali certyfikaty, są zaskoczeni tym, że dominujący inwestor, wykorzystuje roczny limit umorzeń i blokuje pozostałych uczestników.

- To nie jest normalna sytuacja. Wprawdzie zgodna ze statutem funduszu, ale nie z zasadami rynkowymi. Wśród inwestorów panuje niezadowolenie i poczucie krzywdy – tłumaczy money.pl Witold Stępień. I zaznacza: - Oficjalnie jeszcze nie mieliśmy spotkania z zarządem MCI Capital. Jesteśmy na początku i dopiero planujemy działania.

Inwestorzy mogą czuć się wykorzystani. Piotr Utrata z ING potwierdził, że materiały marketingowe firmy Tomasza Czechowicza nie zawierały informacji o uprzywilejowanych podmiotach kontrolowanych przez biznesmena.

Jak sytuację komentują przedstawiciele MCI Capital? Ich zdaniem, inwestorzy znali zasady gry.

"Zasady wykupu poszczególnych serii certyfikatów inwestycyjnych subfunduszu były doskonale znane wszystkim dystrybutorom na etapie oferowania certyfikatów inwestycyjnych subfunduszu, a w konsekwencji powinny być również dobrze znane inwestorom" – czytamy w komunikacie.

Zaznaczono też, że w latach 2011-2018 fundusz wypłacił inwestorom ponad 330 mln zł a trwające zamieszanie działa na niekorzyść inwestorów. Z przesłanego do naszej redakcji dokumentu dowiadujemy się również, że:

"Konstrukcja wykupu certyfikatów inwestycyjnych subfunduszu nie umożliwia wykupu certyfikatów nieuprzywilejowanych a jedynie może odroczyć ten wykup w czasie. Nawet zakładając scenariusz, w którym właściciele certyfikatów nieuprzywilejowanych będą co roku korzystać ze swojego uprawnienia do wykupu certyfikatów uprzywilejowanych o wartości wyczerpującej limit roczny wykupów (tegoroczna sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy), to prędzej czy później certyfikaty uprzywilejowane zostaną w całości wykupione (…)".

Adam Maciejewski zwraca uwagę, że jest ok. tysiąca inwestorów nieuprzywilejowanych, którzy mają w MCI TechVentures ok. 400 mln zł. Były szef giełdy apeluje do Tomasza Czechowicza, aby ten porozmawiał o zmianie statutu.

- Liczę na opamiętanie się. Mam nadzieję, że Tomasz Czechowicz zrozumie wreszcie, że jego interes nie może mieć priorytetu nad interesem uczestników funduszy i zaproponuje uczciwe dla wszystkich rozwiązanie. Inaczej trudno mu będzie sprzedać w Polsce jakikolwiek instrument finansowy. Bo w finansach zaufanie to podstawa. Póki co trwoni je w zastraszającym tempie. Trudno powierzać swój kapitał komuś, komu się nie ufa – skomentował Adam Maciejewski.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.