Z najpoważniejszymi problemami borykają się fabryki, które produkują auta. Pandemia koronawirusa spowodowała, że mało kto myśli o kupnie nowego samochodu. W marcu w całej Unii Europejskiej sprzedano o ponad połowę mniej samochodów osobowych niż w lutym. Dla koncernów oznacza to, że muszą przeskoczyć na niższy bieg i ograniczyć produkcję.
Volkswagen jest jednym z największych pracodawców w Wielkopolsce. Łącznie w czterech fabrykach koncernu – w Poznaniu, Wrześni, Antoninku i Swarzędzu – pracuje 10 tys. osób. Zarząd firmy uznał, że w tym momencie nie potrzebuje aż tak dużego personelu. Zapadła decyzja o zwolnieniu 450 osób.
Redukcje mają głównie objąć osoby z umowami na czas określony. Nie ma pewności, jak dokładnie będą przebiegały zwolnienia w poszczególnych zakładach. Marian Szkudlarek, burmistrz Swarzędza, w którym mieści się Centrum Logistyczne, zdradza w rozmowie z money.pl, że w grę wchodzi nawet 100 etatów.
- Na początku to sami pracownicy wymusili od dyrekcji, aby zamknęła produkcję. Po kilku tygodniach zaczęli nalegać, aby fabryka ruszyła, ponieważ zaczęli mniej zarabiać, nie mieli nadgodzin. A teraz doszło do tego, że rynki zbytu w całej Europie zaczęły się walić i zapowiedziano redukcję. Wiem, że cześć osób z tej setki może uda się przenieść do Antoninka – komentuje samorządowiec.
Niewiele lepiej jest w innych fabrykach. W zakładzie Fiat Chrysler Automobiles Poland w Tychach kolejny raz przedłużono przestój. A gliwicka fabryka Opla, która należy do Groupe PSA, może nie wznowić działalności przed czerwcem.
Nie tylko motoryzacja traci
Motoryzacja nie jest jedyną branżą, która wyhamowała przez kryzys. Także dyrekcja Ikei zapowiedziała, że zwolni część pracowników w fabryce w Wielbarku w województwie warmińsko-mazurskim. Chodzi o redukcję 90 spośród 1600 etatów.
- To może mieć różne skutki. Jeśli to będzie przejściowe, może mieć orzeźwiający wpływ na rynek pracy. Gdy pracy jest dużo i można w niej przebierać, to często stosunek wobec zakładów i pracodawców jest niekorzystny. A teraz dyscyplina pracy znacznie się podniosła. I nie mam na myśli tylko Ikei, ale też inne zakłady i spółki w regionie - mówi money.pl burmistrz Wielbarka Grzegorz Zapadka.
- Natomiast jeśli to nie zakończy się tylko na tym, to rokowania są złe. Jako gmina jesteśmy uzależnieni od dużych firm. Pomijam podatki pośrednie, które wynikają z PIT-ów, ale martwię się o odbicie na usługach i nieruchomościach – dodaje.
Najgorsze przed nami
Z kolei na Podkarpaciu zwolnienia mogą objąć kolejnych kilka tysięcy osób. Pierwsze duże redukcje zgłosiła firma motoryzacyjna działająca na terenie SSE w Mielcu. Kolejne zgłoszenia do urzędów pracy miały wpłynąć od firm elektronicznych i metalowych.
Wygląda jednak na to, że spora część polskich firm najgorsze ma już za sobą. Tak można interpretować wyniki badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Na początku kwietnia połowa przebadanych przedsiębiorstw planowała obniżyć swoim pracownikom pensje, a 28 proc. przedsiębiorstw szykowało redukcje zatrudnienia. Z kolei w połowie maja te proporcje się odwróciły: obecnie już tylko 8 proc. firm planuje zwolnienia. Jednocześnie już tylko 19 proc. firm planuje obniżki wynagrodzenia dla całej załogi.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl