Od momentu wybuchu wojny w Ukrainie 24 lutego do Polski dziennie przybywa od kilku do kilkunastu tysięcy uchodźców z tego kraju. Polsko-ukraińską granicę, jak informuje Straż Graniczna, przekroczyło 2,7 mln osób. Sporą grupę z nich, jak pisze "Rz", stanowią specjaliści i przedsiębiorcy.
Czyaj także: Uchodźcy mogą doprowadzić do renesansu komunikacji miejskiej w dobie rosnących cen paliw
Szanse Polski na zatrzymanie wyspecjalizowanych potencjalnych pracowników z Ukrainy stanowią głównie bliskość kulturowa i geograficzna. Więcej jest jednak czynników, przez które Ukraińcy będą woleli wybrać oferty z Europy Zachodniej. Głównym są oczywiście różnice w polskich i zagranicznych pensjach.
Są jednak także kwestie, które nie tyle zachęcają uchodźców do szukania pracy za naszą zachodnią granicą, ile raczej zniechęcają do zostania w Polsce. Z analizy przygotowanej przez ukraińskiego wydawcę i dziennikarza Wiaczesława Butkaliuka wynika, że mamy przede wszystkim wakaty w branżach i na stanowiskach przeznaczonych dla mężczyzn. Trzeba czasu i często inwestycji, by dostosować je do kobiet. W budowlance oznacza to np. zakup dodatkowego sprzętu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeśli pracować fizycznie, to po co za polską pensję?
Innym problem, który wskazują zarówno potencjalni pracownicy, jak i pracodawcy w Polsce, to nieznajomość języka polskiego. To np. stopuje lekarzy do tego, by zacząć leczyć pacjentów w polskich szpitalach, o czym mówi na łamach "Rz" Julia Weselowska, ukraińska ekspertka ds. zagranicznego rynku pracy.
"Ukraińscy eksperci wskazują, że opcją dla uchodźców jest znalezienie ukraińskiego biznesu, który przeniósł się do Polski. Innym rozwiązaniem jest poszukiwanie przedsiębiorców, którzy wyjechali z Ukrainy na długo przed wojną" – twierdzi Butkaliuk.
Jeśli wyspecjalizowani potencjalni pracownicy nie znajdą pracy w zawodzie, będą musieli podjąć pracę fizyczną. A jeśli tak, to zdecydowanie bardziej atrakcyjny jest np. niemiecki rynek, na którym można zarobić kilka razy więcej niż w Polsce.