Dyrektywa ma na celu oddzielenie życia zawodowego od prywatnego, z czym podczas pracy zdalnej bywa często problem.
Państwa UE będą musiały wypracować system, który podczas pracy zdalnej pozwoli pracownikom wyłączyć telefony i komputery.
Dyrektywa przewiduje m.in. dodatkową ochronę dla osób, które z prawa do bycia offline skorzystały. W razie ich zwolnienia to pracodawca będzie musiał udowodnić, że nie miało ono związku z nieodbieraniem telefonów służbowych po pracy.
Unia dopuszcza wyjątki, ale tylko, jeśli będą one odpowiednio rekompensowane finansowo.
Jak podaje "Rzeczpospolita", projekt jest już prawie gotowy i niedługo zostanie zaprezentowany Komisji Europejskiej.
– To rewolucyjny projekt, o którym będzie bardzo głośno. Prawo do bycia offline dotyka bowiem bardzo ważnej kwestii organizacji pracy, która zmieniła się w czasie epidemii. Coraz więcej menedżerów nie pilnuje już, czy pracownicy są zalogowani na komputerach od 8 rano do 16, a skupiają się na tym, aby praca była wykonana w zadanym terminie - mówi "Rzeczpospolitej" Michał Lisawa, adwokat z kancelarii Baker McKenzie. – W czasie epidemii okazało się, że nasz kodeks pracy, napisany w latach 70., na potrzeby fabryk organizujących produkcję w ośmiogodzinnych dniówkach, zupełnie nie pasuje do cyfrowej rzeczywistości, w której coraz częściej odbywa się praca.