Brytyjski dziennik podaje, że wymaganie to będzie na razie dotyczyć inwestorów, którzy będą ubiegać się o granty dla producentów baterii. Jednak według unijnych źródeł system ten może zostać rozszerzony na kolejne obszary.
"FT" zauważa, że strategia ta jest lustrzanym odbiciem podejścia Pekinu, który uzależnia dostęp do swego rynku zagranicznym firmom od udostępnienia przez nich własności intelektualnej Chinom.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szereg narzędzi
Dziennik przypomina, że wymagania te uzupełnią szereg narzędzi, które Bruksela już wdrożyła, aby budować odporność unijnego przemysłu zielonych technologii.
W październiku wspólnota nałożyła nowe cła na import samochodów elektrycznych produkowanych w Chinach.
Wcześniej, we wrześniu, zaostrzyła wymagania dla producentów zielonego wodoru, którzy ubiegają się o wspólnotowe subsydia. Aby zostać zakwalifikowanym, elektrolizery, z których korzystają do produkcji paliwa, muszą zawierać co najwyżej 25 proc. chińskich komponentów.
Pierwsze rezultaty
Jak zauważa "FT" strategia ta przynosi pierwsze rezultaty. Chiński CATL, największy producent baterii do samochodów elektrycznych na świecie buduje pierwsze fabryki w UE – na Węgrzech i w Niemczech. Z kolei szanghajski producent turbin wiatrowych zapowiedział inwestycje w Hiszpanii i Francji. Równolegle jednak wiele europejskich firm z branży zielonych technologii znajduje się na skraju bankructwa. Jedną z nich jest szwedzki producent baterii Northvolt, który ogłosił w październiku, że jego spółka zależna, Northvolt Ett Expansion AB, złożyła wniosek o upadłość.
Według "FT" jeżeli prezydent elekt Donald Trump zrealizuje swoją zapowiedź nałożenia 60-procentowych ceł na chiński import, Pekin przekieruje do UE część eksportu przeznaczonego do USA. Jak argumentuje dziennik, to może z kolei sprawić, że UE jeszcze bardziej rozszerzy arsenał narzędzi koniecznych do ochrony swego przemysłu przed chińską konkurencją.