Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Agnieszka Zielińska
Agnieszka Zielińska
|
aktualizacja

Ukraina, Białoruś, Turcja, Algieria. Polskę zalewa tani cement spoza UE

Podziel się:

Polska ma problem z cementem z Ukrainy i innych krajów spoza Unii Europejskiej, które nie ponoszą kosztów polityki klimatycznej. Uderza to w polskich producentów. - To nierówna konkurencja. Skutkiem będzie zamykanie naszych zakładów - alarmują przedstawiciele branży.

Ukraina, Białoruś, Turcja, Algieria. Polskę zalewa tani cement spoza UE
Import cementu do Polski z Ukrainy i innych krajów spoza UE systematycznie rośnie. Zagraża to polskim zakładom (Adobe Stock)

Import cementu z Ukrainy do Polski systematycznie rośnie. Tylko w 2023 roku wyniósł 330 tys. ton. Rok do roku to wzrost aż o 350 proc. Problem jest jednak znacznie szerszy. Polscy producenci cementu muszą konkurować nie tylko z towarem z Ukrainy, ale także z takich krajów jak Białoruś, Turcja, czy Algieria.

Statki załadowane cementem, napędzane mazutem, które emitują gigantyczne ilości CO2, opływają europejski kontynent tylko po to, aby trafić do Gdańska i tam się rozładować. Nie ma to nic wspólnego z ochroną klimatu. To nieuczciwa konkurencja z Ukrainy i z innych krajów spoza UE, które nie ponoszą żadnych kosztów polityki klimatycznej - mówi money.pl Zbigniew Pilch, dyrektor Stowarzyszenia Producentów Cementu (SPC).

Import z Ukrainy to zagrożenie dla polskich zakładów

Cement, który trafia do Polski z Ukrainy, pochodzi głównie z cementowni w Iwano-Frankowsku, która znajduje się w prywatnych rękach.

Zakład sprzedaje swój produkt w Polsce poprzez spółkę założoną w naszym kraju, która ma przedstawicielstwa w Białej Podlaskiej, Chełmie, Zamościu, Jarosławiu i Rzeszowie. Ukraińska cementowania jest w tej chwili rozbudowywana, docelowo jej moce produkcyjne mają wynieść do 4 milionów ton rocznie. Można więc liczyć się ze wzrostem importu do Polski w kolejnych latach.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Ryszard Florek: Przedsiębiorca, który za dużo płaci, traci firmę

Zdaniem Zbigniewa Pilcha stwarza to ogromne zagrożenie dla polskich cementowni, zwłaszcza w kontekście rynku pracy. - Cementowania Chełm znajduje się w sąsiedztwie granicy. W zakładzie zatrudnionych jest kilkaset osób. Jakie będzie dalsze uzasadnienie dla produkcji w tym miejscu, jeżeli zostaniemy zalani cementem zza wschodniej granicy? - pyta nasz rozmówca.

Nie jest to jedyne zagrożenie. Według danych Europejskiego Stowarzyszenia Przemysłu Cementowego CEMBUREAU do 2025 roku w krajach sąsiadujących z Unią Europejską mają powstać zakłady o zdolnościach produkcyjnych rzędu 70 mln ton cementu rocznie. Dla porównania produkcja cementu w całej UE wynosi ok. 180 mln ton (dane za 2018 r.).

W efekcie w ocenie SPC Polskę może czekać "powtórka historii", jak z tanim rosyjskim węglem, który kilka lat temu zalewał Polskę. Problem jest o tyle poważny, że podczas gdy produkcja cementu w krajach poza UE, w tym w Ukrainie, systematycznie rośnie, to w Polsce jej wolumen spada. Według danych GUS w 2023 r. produkcja cementu w naszym kraju zmalała o 11,9 proc. do 16,6 mln ton.

Rosną koszty polityki klimatycznej

Polscy producenci cementu ponoszą jednocześnie coraz wyższe koszty polityki klimatycznej. - Na każdą wyemitowaną tonę CO2 podczas procesu produkcji musimy dokupować uprawnienia do emisji - podkreśla Zbigniew Pilch.

Przypomnijmy: system ETS został tak zaprojektowany, że pod koniec lat 30. XXI w. dojdzie do stopniowego wycofania bezpłatnych uprawnień do emisji (reforma EU ETS przewiduje wycofywanie bezpłatnych uprawnień do emisji w latach 2026-34 - przyp. red.). Z czasem nie będzie można więc po prostu ich kupić na rynku. Wówczas cementownie nie będą mogły wyemitować ani jednej tony CO2, bo inaczej zapłacą karę. Ten obowiązek nie dotyczy producentów spoza UE, którzy mogą w związku z tym zaoferować tańsze produkty.

CBAM nie rozwiąże problemów

Czy konkurencji spoza UE można przeciwdziałać? Kamil Sobolewski, główny analityk Pracodawców RP, odpowiadając na to pytanie, przypomina, że w wyrównywaniu różnic związanych z wyceną emisji gazów cieplarnianych, przy produkcji towarów w krajach spoza UE, miał pomóc tzw. podatek graniczny CBAM (ang. Carbon Border Adjustment Mechanism), który docelowo wejdzie w życie w 2026 roku.

Europejski system ETS w praktyce ograniczył konkurencyjność europejskiego przemysłu. W ten sposób Europa osłabiła własny przemysł energochłonny: huty stali, aluminium i szkła, cementownie itp. Celem CBAM miało być przywrócenie konkurencyjności przemysłu UE na rynku wewnętrznym, w związku z tym np. importowana stal do Europy będzie obłożona opłatą, która wyeliminuje różnice konkurencyjne - wyjaśnia Sobolewski.

Jego zdaniem CBAM nie pomoże jednak europejskiej konkurencyjności na rynkach zagranicznych, bo wypchnie produkcję i dobrobyt poza UE. Ułatwi jednak odbudowę europejskiego przemysłu energochłonnego na potrzeby wewnętrzne.

- Niestety, obejmie on jedynie produkty stalowe w czystej postaci, czyli np. blachy, ale nie będzie dotyczyć produktów z niej zrobionych, np. pralek. W efekcie produkcja pralek w UE przestanie się opłacać, a ich import spoza UE będzie sposobem na ominięcie opłat w ramach CBAM - podkreśla nasz rozmówca.

Według niego nawet jeśli po kilku latach CBAM obejmie również AGD i podobne produkty, to do tego czasu mogą zniknąć niektóre europejskie fabryki.

Praktyka może rozminąć się z teorią

W sprawie CBAM sceptyczny jest również Zbigniew Pilch. - W tym wypadku praktyka może rozminąć się z teorią. W zamyśle twórców węglowego podatku producenci eksportujący swoje wyroby do UE będą musieli wycenić różnicę pomiędzy kosztami swojej produkcji oraz na rynku europejskim i w efekcie opłacić cło węglowe. Od tego obowiązku będą jednak istniały wyjątki - tłumaczy.

Na czym będą one polegały?

Jeżeli jakiś obszar celny albo kraj stworzy swój system ETS, nie będzie musiał płacić CBAM. Na przykład jeśli Turcja stworzy własny system opłat emisyjnych i w ramach tego systemu producenci będą płacić rządowi tureckiemu za emisje, wówczas podatek węglowy ich nie będzie obowiązywał - dodaje.

Według niego UE nie bierze także pod uwagę faktu, że zarówno Turcja, jak i Chiny mogą subsydiować swoich producentów, np. poprzez niższe koszty energii.

Kluczowa gałąź polskiego przemysłu

Polska jest w tej chwili trzecim graczem w sektorze cementu w UE. Branża cementowa jest jednym z kluczowych filarów polskiej gospodarki. Wraz z sektorem budowlanym zapewnia łącznie blisko 2 miliony miejsc pracy i wytwarza 8 proc. PKB.

Według danych SPC obecnie mamy w Polsce 12 cementowni, głównie na południu ze względu na dostęp do surowców. Łącznie nasze zdolności produkcyjne wynoszą 22 mln ton rocznie.

Obecnie branża cementowa zatrudnia 3,5 tys. osób oraz 22 tys. w zakładach kooperujących. Rocznie odprowadza 1,9 mld zł wpływów do budżetu państwa i samorządów.

Podczas przygotowywania tego artykułu wysłaliśmy pytania do Ministerstwa Rozwoju i Technologii. Zapytaliśmy m.in. o to, czy resort lub rząd planuje działania związane z ochroną polskich producentów cementu przed konkurencją spoza UE. Czekamy na odpowiedź.

Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl