Atak Rosji na Ukrainę sprawił, że gospodarka naszych wschodnich sąsiadów praktycznie stanęła. Rolnicy zamiast za widły złapali za broń i walczą o swój kraj. Ma to już globalne konsekwencje.
Ukraina jest znaczącym graczem pod względem produkcji rolnej. Jest m.in. czwartym co do wielkości eksporterem pszenicy, którego udział w międzynarodowym handlu wynosi 12 proc. W przypadku kukurydzy jest to 20 proc. Stąd też eksperci obrazowo mówią o "wojnie w spichlerzu świata".
Jest poważne zagrożenie, że brak dostaw z pogrążonej w wojnie Ukrainy oraz Rosji (w wyniku sankcji) wywoła nie tylko wzrost cen żywności na świecie, ale też w niektórych biedniejszych regionach, bardziej uzależnionych od tamtych dostaw, może brakować np. chleba.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraina może wykarmić 600 mln ludzi
"Wojna w Ukrainie oznacza głód dla wielu części świata. To brak chleba na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Egipt zbożem ukraińskim i rosyjskim karmi ponad 100 milionów swoich obywateli. Bez tego ziarna na Bliskim Wschodzie nie będzie dotowanego przez państwo chleba, bez chleba będzie ludowa rewolucja" - ostrzega były wicepremier Janusz Piechociński, cytowany przez TOK FM.
Już kilka lat temu Ukraińcy chwalili się, że podbili rynki w Północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie. Kraje tych regionów w 30-70 proc. zależą od zboża naszych wschodnich sąsiadów.
"Ukraina jest w stanie wykarmić do 600 mln ludzi. Około 20 proc. produkcji będziemy wykorzystywać sami, resztę będzie można eksportować" - mówił już w 2013 roku Leonid Kozaczenko, ówczesny prezes Ukraińskiej Konfederacji Agrarnej (UAK).
Już wtedy szacowano, że ukraińscy rolnicy będą w stanie dostarczać około 90 mln ton zboża.
Problemem są nie tylko bieżące dostawy. Trudno oczekiwać, by w tym sezonie Ukraińcy obsiali pola. Pierwsze prace powinny się rozpocząć za dwa lub trzy tygodnie, a nie zapowiada się na szybką deeskalację konfliktu i zakończenie wojny.
Zapasy pszenicy na miesiąc
Serwis allafrica.com w poniedziałek ostrzegł przed gwałtownym wzrostem cen chleba. Informuje, że ceny pszenicy osiągnęły najwyższy poziom od 2008 roku. Sytuacji nie poprawia fakt, że afrykański rand (waluta RPA) słabnie, a temu wszystkiemu towarzyszą wysokie ceny paliw, co w pierwszej kolejności najmocniej uderza w osoby najuboższe.
Brytyjski dziennik The Guardian cytuje jednego z tunezyjskich robotników, który mówi o tym, że po chleb trzeba czekać w coraz dłuższych kolejkach, bo ludzie na wszelki wypadek wolą kupować więcej.
"Jeśli cena chleba pójdzie w górę, będzie to oznaczało cięcia w innych miejscach. Potrzebujemy chleba" - podkreśla Khmaes Ammani.
Prawie połowa importowanej przez Tunezję pszenicy pochodzi z Ukrainy, a inwazja Rosji spowodowała wzrost cen do poziomu sprzed 14 lat. Mimo że tunezyjskie państwo kontroluje ceny chleba, ludzie obawiają się, że nieuchronnie odczują skutki wojny.
Również pogrążony w kryzysie gospodarczym Liban, walczący z rekordowo wysoką inflacją, zazwyczaj importuje ponad połowę swojej pszenicy z Ukrainy. Ostatnio tamtejszy minister gospodarki i handlu Amin Salam powiedział, że kraj ma dość pszenicy na "miesiąc albo półtora". Dodał, że rząd rozmawia z innymi dostawcami, w tym z USA, "którzy wyrazili gotowość pomocy".