Ukraińcy! Wracajcie do siebie! – nie, to nie są okrzyki narodowców, ale wezwanie ukraińskiego rządu zachęcającego swoich obywateli, którzy mieszkają za granicą, by wrócili do ojczyzny i otwierali tam firmy.
Tym, którzy zdecydują się na powrót, władza oferuje bezpłatne granty do wysokości wkładu własnego, ale nie więcej niż 150 tys. hrywien, czyli ok. 21 tys. zł. Mówiąc inaczej: włożysz w firmę 150 tys. hrywien, to tyle samo dostaniesz bezzwrotnej pomocy. Jeśli włożysz mniej, to dostaniesz mniej, czyli tyle, ile włożyłeś.
W puli jest 108 mln hrywien i wystarczy to, jak podaje ukraiński rząd, na pomoc dla ok. 720 osób. Do programu mogą przystąpić tylko ci, którzy przed wyjazdem przez co najmniej 10 lat opłacali podatki i mogą udokumentować co najmniej rok pracy za granicą.
"Nie, dziękuję, nie skorzystam"
Akcja ukraińskiego rządu to na razie narodowy test. Czy Ukraińcy mieszkający w Polsce skorzystają z tej zachęty i wrócą?
- Nie, dziękuję, nie skorzystam z oferty – śmieje się Olga, Ukrainka, która mieszka od 6 lat w Polsce i prowadzi tu swoje restauracje.
- Dlaczego? – pytamy.
- A na co wystarczy 12 tys. zł? – odpowiada pytaniem na pytanie nasza rozmówczyni. Jak dodaje, kwota ta nie wystarczy na założenie ani firmy budowlanej, ani zakładu samochodowego. Co najwyżej może pomóc fryzjerce czy manikiurzystce w otwarciu małego punktu usługowego.
Zdaniem Olgi to nie jednoosobowe salony piękności będą głównym beneficjentem rządowej pomocy. – Kilku moich znajomych, którzy prowadzą w Polsce firmy transportowe, zapowiedziało, że wystąpią o te pieniądze, ale wcale nie po to, by tam wracać, ale by spłacić tymi pieniędzmi kolejne raty kredytowe na sprzęt, który leasingują – mówi wprost Olga.
Olga ani myśli wracać na Ukrainę, by prowadzić tam biznes. Opowiada o kuzynie, który prowadził kilka małych sklepików na wsiach. Pewnego dnia nowy urzędnik w jednej z wiosek zapragnął przejąć biznes kuzyna. W nocy pojawili się uzbrojeni negocjatorzy z ofertą nie do odrzucenia i kuzyn sprzedał za bezcen sklepiki.
- Reguła jest taka, że musisz robić to, co inni, czyli prowadzić interesy w szarej strefie, bo jeśli nie, to zniszczy cię albo konkurencja niższymi cenami, albo państwo – wysokimi podatkami – mówi smutno Olga.
Również Vadym Melnyk, założyciel Dronehub, innowacyjnej firmy technologicznej, która odnosi w Polsce spektakularne sukcesy, nie wybiera się szybko z powrotem na Ukrainę.
– To nie jest kusząca oferta – ocenia nasz rozmówca. Dodaje, że nie chodzi tu o wysokość grantów – chociaż te są dla osób pracujących za granicą bardzo niewielkie w porównaniu z ich obecnymi zarobkami – ale o to, w jakich warunkach prowadzi się biznes na Ukrainie.
- Byłem niedawno na Ukrainie w banku, bo chciałem zapytać o kredyt hipoteczny na zakup mieszkania – opowiada Melnyk. Jak tłumaczy, na Ukrainie trzeba mieć 30 proc. wkładu własnego, a oprocentowanie wynosi od 12 do 14 proc. rocznie. To powoduje, że Ukraińcy wyjeżdżają na Zachód, pracują i wracają z gotówką na zakup mieszkania.
- Kredyty hipoteczne to fikcja i tak jest też tam z pomocą dla przedsiębiorców – uważa.
Opowiada, że w czasie pandemii rząd ukraiński oferował firmom po 8 tys. hrywien (ok. 1,2 tys. zł) jednorazowej pomocy w zamian za utrzymanie zatrudnienia. - Mało kto tę pomoc brał. Wszyscy się jej bali - mówi przedsiębiorca.
To, co zachęciłoby Melnyka do powrotu na Ukrainę, to stabilizacja, pewność, że państwo nagle nie zmieni przepisów i nie będzie próbowało mu odebrać jego własności lub pieniędzy.
Daje kolejny przykład. Teraz informatycy na Ukrainie płacą 5 proc. podatków od swoich obrotów, ale władza zapowiada już, że obłoży ich 15-procentową daniną. Co będzie, jak te przepisy wejdą w życie? – Wszyscy pójdą do szarej strefy – ocenia nasz rozmówca
- Zamiast próbować ściągać tych, którzy już wyjechali, należałoby zatrzymywać tych, którzy jeszcze tego nie zrobili - dodaje.
Nad Wisłą jest bezpieczniej
Również zdaniem Andrzeja Drozda, wiceprezesa Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, rządowa oferta – chociaż potrzebna – skusi nielicznych, głównie tych, którzy i tak myślą o powrocie ze względu na pozostawione rodziny.
- Polska jest dużo pewniejszym i stabilniejszym miejscem do rozwijania biznesu niż obecnie Ukraina. Nie przewiduję, by Ukraińcy zaczęli przenosić swoje biznesy do dawnej ojczyzny. Trend jest odwrotny – mówi wiceprezes Drozd.
Coraz więcej Ukraińców, szczególnie ze wschodniej części kraju, przenosi swoje biznesy i kapitał do Polski. Na koniec 2020 r. w Polsce zarejestrowane były 16 482 spółki z ukraińskim kapitałem. Dla porównania – w 2005 r. było ich zaledwie 29.
Według głównego numeru PKD (kod rodzaju działalności gospodarczej), najwięcej spółek ma wpisane usługi transportowe, potem są: budownictwo, agencje pośrednictwa pracy, sprzedaż hurtowa oraz usługi IT.
Rośnie przedsiębiorczość, ale rejestry ZUS topnieją. Ukraińscy przedsiębiorcy coraz częściej omijają obowiązkowe ubezpieczenia, zakładając spółki. O swoją emeryturę wielu chce zadbać we własnym zakresie. Trochę przypominają w tym myśleniu Polaków.