- Głównym powodem jest dla nas udowodnienie, że Polska nie ma prawa wprowadzać takich środków. Od samego początku nie zgadzaliśmy się na zakaz eksportu, dla nas jest ważne, by poruszać się we właściwym kierunku, który oznacza dialog z Komisją Europejską, jako instytucją odpowiedzialną za handel międzynarodowy - powiedział Taras Kaczka, wiceminister gospodarki i handlu, w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Spór o import zboża z Ukrainy
Przypomnijmy, że Kijów złożył skargę na Polskę, Węgry i Słowację z powodu zakazu importu żywności z Ukrainy, jaki te trzy kraje wprowadziły po zakończeniu obowiązywania embarga, które po raz pierwszy weszło w życie na początku maja 2023 r. Zakaz importu z Ukrainy pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji został wprowadzony przez Komisję Europejską w wyniku porozumienia z tymi krajami. Początkowo ograniczenia obowiązywały do 5 czerwca, a następnie zostały przedłużone do połowy września.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska przedłużyła zakaz wwozu ukraińskiego zboża mimo braku zgody Unii Europejskiej. Decyzje o jednostronnym przedłużeniu ograniczeń importowych podjęły również rządy Węgier i Słowacji.
"Jeśli Ukraina pójdzie na wojnę handlową z Polską, to będzie oznaczało, że Kozacy rozum postradali. Decyzja polityczna o przyjęciu Ukrainy do UE raczej już zapadła, Zachód jest na to mentalnie gotowy. No to czekają ich negocjacje w obszarze rolnictwa z udziałem Polski. Szaleństwo. W skrajnym scenariuszu akcesja opóźniona o kilka lat" - napisał na Twitterze Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego.