Eksperci PIE uważają jednak, że incydenty te nie wpłyną długofalowo na notowania - ropa naftowa w skali globalnej nie odczuła skutków ataków. Podkreślają, że kluczowym czynnikiem ryzyka jest raczej niski poziom globalnych zapasów paliw.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraina uderzyła w rosyjskie rafinerie. Jakie były skutki?
Analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) szacują, że w wyniku marcowych ataków ukraińskich dronów całkowita moc przerobowa rosyjskich rafinerii spadła o ok. 5 proc. (0,26 mln baryłek dziennie) w stosunku do lutego 2024 r. Największe straty poniosły zakłady w Kiriszach (Surgutnieftiegaz), Niżnim Nowogrodzie (Norsi, należąca do koncernu Łukoil) oraz Riazaniu (Rosnieft). Jak zauważa PIE, od początku wojny odnotowano już ok. 30 ataków dronów na rosyjskie rafinerie, z czego co najmniej 9 w tym roku.
W efekcie tygodniowy eksport rosyjskich produktów naftowych drogą morską spadł w połowie marca o ponad 40 proc., czyli ok. 1 mln baryłek dziennie w porównaniu z końcem lutego. "Oznacza to straty dla rosyjskich rafinerii o wartości co najmniej 100 mln USD tygodniowo" - wyliczają eksperci.
Zdolności produkcyjne rosyjskich rafinerii zmalały o 7 proc.
Raport PIE wskazuje, że na koniec marca 2024 r., w wyniku ukraińskich ataków, rosyjskie rafinerie mogą przetwarzać ok. 5,1 mln baryłek ropy dziennie. To o 7 proc. mniej niż średnia dla całego 2023 r., gdy wynosiła ona 5,5 mln baryłek dziennie. "Zdaniem analityków Wood Mackenzie, nawet 0,8-1 mln b/d mocy przerobowych rafinerii może zostać wyłączonych do połowy tego roku ze względu na konieczne prace konserwacyjne" - czytamy.
Jak zaznaczają autorzy, sytuacja ta mogłaby wpłynąć na globalny rynek ropy jedynie w przypadku trwałego spadku eksportu rosyjskich produktów naftowych. Ekonomiści PIE spodziewają się jednak, że obecne przestoje zostaną rozwiązane do maja br. Zwracają też uwagę, że rosyjskie rafinerie nie wykorzystywały dotąd pełni swoich mocy i w 2024 r. i tak miały przetworzyć poniżej 90 proc. swojego potencjału.
Ceny wzrosną, ale nie przez Ukrainę
Zdaniem ekspertów Instytutu, marcowe ataki na rafinerie nie przełożą się na trwały wzrost cen ropy na światowych giełdach. Mimo obaw rynków i retoryki Moskwy, notowania surowca Brent były w marcu wyższe zaledwie o niecałe 5 proc. względem średniej z lutego.
Na rynku paliw panowała jeszcze większa stabilizacja – kontrakty terminowe na benzynę na londyńskiej giełdzie zdrożały w marcu o symboliczne 0,2 proc. mdm" - podaje PIE. Skutki ataków były natomiast silnie odczuwalne na rosyjskich stacjach - ceny benzyny w połowie miesiąca były o 20 proc., a oleju napędowego aż o 46 proc. wyższe niż na koniec ub.r." - podkreślają.
Analitycy PIE przewidują, że w nadchodzących miesiącach na wzrost cen paliw znacznie większy wpływ od działań zbrojnych będzie miał niski stan zapasów w USA i Europie. Jak podkreślają, ewentualne ożywienie światowej gospodarki może nasilić popyt na ropę i produkty naftowe, co przy ograniczonej podaży grozi ryzykiem niedoborów i presją na marże.
Stany Zjednoczone "zabroniły", Ukraina nie posłuchała
Ataki dronów na rosyjską infrastrukturę paliwową w ostatnich tygodniach doprowadziły do chwilowych zakłóceń w dostawach i wzrostu cen paliw w Rosji. Według doniesień "Financial Times", Stany Zjednoczone miały wyrazić zaniepokojenie tymi działaniami i wezwać Ukrainę do ich zaprzestania. Powodem jest obawa Waszyngtonu przed rosyjskim odwetem i dalszymi zaburzeniami na rynku ropy, co mogłoby wpłynąć na ceny paliw także w USA w kluczowym okresie przedwyborczym.
Władze w Kijowie, choć deklarują zrozumienie dla stanowiska amerykańskiego, podkreślają, że w obliczu rosyjskiej agresji muszą wykorzystywać wszelkie dostępne środki do obrony. Uderzenia w newralgiczne elementy rosyjskiej infrastruktury mają na celu utrudnienie zaopatrzenia wojsk Kremla i ograniczenie dochodów, które Moskwa czerpie ze sprzedaży surowców. Eksperci zauważają, że naciski USA są przejawem konfliktu interesów i pokazują, że w globalnej polityce liczą się nie tylko wartości, ale i pragmatyczne cele.