Jak wskazała Prokuratura Krajowa, informując o kolejnej ze skarg nadzwyczajnych wniesionych do Sądu Najwyższego od orzeczeń dotyczących "frankowiczów", w sprawie tej "kredytobiorczyni nie miała możliwości ingerencji w treść umowy kredytu przed jej podpisaniem, a w zakresie jej konstrukcji i możliwych konsekwencji udzielono jej tylko ogólnych informacji i poinformowano ją, że ryzyko związane z zawarciem kredytu jest niewielkie".
"Bank nie przedstawił pozwanej symulacji wpływu kursu waluty na saldo kredytu ani sposobu mechanizmu rozliczania kredytu i ustalania jego salda. Nie udzielił jej również informacji dotyczących istoty przewalutowania i przeliczania kredytu, ryzyka związanego z tego rodzaju kredytem, danych dotyczących stabilności waluty franka szwajcarskiego, ani zestawienia perspektywy czasowej jej stabilności, która pozwalałaby w sposób miarodajny dokonać jej rzeczywistej oceny" - wskazała PK.
Kobieta przestała spłacać kredyt
Sprawa dotyczy umowy kredytu mieszkaniowego z października 2007 r. na blisko 193 tys. franków szwajcarskich. "Suma kredytu miała być wypłacana w transzach, a ostateczny termin spłaty został określony na 4 listopada 2036 r. Wyjściowe oprocentowanie kredytu określono jako zmienne na poziomie 3,81 proc. w stosunku rocznym i zostało powiększone o marżę banku wynoszącą 1 proc., która zawierała się już w oprocentowaniu kredytu" - poinformowała prokuratura.
Kobieta zaprzestała spłaty kredytu pod koniec 2015 r. Bank wezwał ją do zapłaty, a następnie wypowiedział umowę. "Nakazem zapłaty z 29 czerwca 2017 r. Sąd Okręgowy w Krakowie nakazał pozwanej zapłatę 145 tys. 326 CHF z umownymi odsetkami, co następnie podtrzymał w wyroku z 23 października 2019 r." - przekazano.
Wyrok podtrzymał krakowski sąd apelacyjny. Sąd uznał m.in., że kobieta musiała sobie zdawać sprawę z ryzyka związanego z przewalutowaniem kredytu z franków na złotówki i tym samym uznały, że umowa kredytu była w całości ważna.
Prokurator Generalny wniósł w skardze nadzwyczajnej o uchylenie zaskarżonego orzeczenia w całości i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi Apelacyjnemu w Krakowie. "Określone w umowie obciążenie kredytobiorcy w skutkach musiało okazać się dla niego rujnujące, natomiast kredytodawcy miało przysporzyć korzyści nie dające się uzasadnić żadnymi racjami" - wskazał.
"Umowa przyznawała bankowi uprawnienie do jednostronnego wpływania na wysokość świadczeń stron (...) w oparciu o tabelę kursów ogłaszaną przez bank" - zaznaczyła prokuratura i dodała, że postanowienia umowy w tym zakresie były niezgodne z ustawą.
Skandaliczny kształt umowy
Jak podkreślono, "całościowa interpretacja postanowień umowy kredytu hipotecznego z 15 października 2007 r. wskazuje, że kształtowały one umowę w taki sposób, że utrudniały pozwanej jej wykonanie, pozbawiając ją prawa odstąpienia i obciążały dodatkowymi konsekwencjami jej wypowiedzenia".
Instytucja skargi nadzwyczajnej została wprowadzona ustawą o SN, która weszła w życie w kwietniu 2018 r. Skargi takie mogą dotyczyć prawomocnych wyroków zapadłych nawet w końcu lat 90. W Sądzie Najwyższym rozpoznawaniem tych skarg zajmuje się Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Skargi nadzwyczajne mogą składać wymienione w ustawie podmioty - przede wszystkim Prokurator Generalny, który dotychczas wniósł najwięcej takich skarg, a także Rzecznik Praw Obywatelskich.