TSUE podjął w poniedziałek decyzję w sprawie kopalni Turów. Europejski trybunał nałożył na nasz kraj gigantyczną karę. Każdego dnia będzie naliczane po 500 tys. euro, czyli około 2,3 mln zł.
Jak zapewnia prof. Grzeszczak, dodawanie wystartowało w poniedziałek 20 września. Licznik będzie bił do chwili, w której zastosowane zostaną postanowienia Trybunału. Pytanie tylko, jak to technicznie może wyglądać. Sprawa nie jest prosta. Dlaczego?
- Polska testuje nowe rozwiązania, dlatego nic teraz nie jest do końca pewne. W państwie prawa wyroki sądowe się wykonuje, zatem jest to rzadka sytuacja, w której któreś z państw postanawia ich nie wykonywać. Robimy to po raz trzeci. Tak było w przypadku wycinki w Białowieży, Izby Dyscyplinarnej i teraz Turowa - mówi prof. Robert Grzeszczak, specjalista w zakresie prawa Unii Europejskiej, prawa międzynarodowego publicznego i prawa konstytucyjnego z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego
Brak procedur
Jak dodaje, środki powinny być zapłacone za każdy dzień niewykonania postanowienia. Nie trzeba ich jednak płacić codziennie. Dopiero po wykonaniu wyroku albo podjęciu przez TSUE innej decyzji, znana będzie suma, którą należy zapłacić. Nie ma tu jednak, jak dodaje prof. Grzeszczak, jasno określonej procedury w tym zakresie.
Najlepiej oczywiście byłoby nie dopuścić do powstawania tego zobowiązania przez natychmiastowe wstrzymanie prac kopalni, wtedy nie dostaniemy rachunku do uregulowania. Wiemy już jednak, że tak się nie stanie.
- Polski rząd nie zamknie kopalni KWB Turów. Od początku stoimy na stanowisku, że wstrzymanie prac kopalni w Turowie zagrozi stabilności polskiego systemu elektroenergetycznego - przekonywał w poniedziałek rzecznik prasowy rządu Piotr Müller.
Jak wyjaśniał, polski rząd dąży do polubownego zakończenia sporu z Republiką Czeską i respektuje interesy lokalnej społeczności. Co zatem dzieje się w sytuacji, kiedy rząd jasno odmawia zastosowania się do decyzji TSUE?
Unijny komornik?
- Zobowiązanie do zapłaty staje się skuteczne w terminie określonym w wyroku Trybunału. Jeżeli Polska nie zapłaci kary, można spodziewać się potrącenia tej sumy z np. środków wypłacanych z budżetu UE dla Polski, np. przeznaczonych na dopłaty dla rolników albo innych strumieni pieniędzy - wyjaśnia prof. Grzeszczak.
Jak dodaje, unijnego komornika jeszcze nie ma. Unia nie załatwia tego w ten sposób, ale ciągle się zmienia i kto wie, jak to będzie wyglądać w przyszłości. Załóżmy zatem, że Polska nie wykona tego wyroku, a sprawa będzie się ciągnęła miesiącami, latami.
Ta należność dalej będzie naliczana i trzeba będzie się z tego rozliczyć? Czy możliwe są inne rozwiązania, np. Czechy wycofają sprawę, a TSUE wstrzyma naliczanie kary?
Jak się okazuje, tutaj scenariuszy jest kilka. Pierwszy z nich zakłada szybkie wykonanie postanowienia, czyli zawieszenie wydobycia i zapłacenie kar za te dni, w których działała kopalnia.
Nie będzie tak łatwo z funduszami
Możliwe jest też czekanie na wyrok końcowy. Jednak zdaniem prof. Grzeszczaka, wyrok końcowy zapewne powtórzy stanowisko Trybunału ws. Turowa i uzna za sprzeczne z prawem unijnym dalsze wydobycie węgla ze względu na szkody dla środowiska naturalnego.
A co się stanie, kiedy osiągniemy porozumienie z Czechami, którzy wycofają skargę?
- Nie zmieni to faktu, że 21 maja środek został zasądzony, a od wczoraj jego niewykonanie za każdy dzień podlega karze, aż do dnia podjęcia innej decyzji TSUE czy wycofania skargi przez Czechy - wyjaśnia prof. Robert Grzeszczak.
Co do nieuchronności kary nie ma też wątpliwości dr Janusz Wdzięczak, specjalista ds. funduszy unijnych z Instytutu Sobieskiego.
- Najprawdopodobniej rząd zostanie poproszony o przelanie tej kwoty. Oczywiście nie codziennie, ale np. po miesiącu. Nie ma wątpliwości, że powstaje tu roszczenie i pewnie pojawią się sposoby na windykacje. Jednak uszczuplanie o te kwoty funduszy unijnych nie będzie tak proste, jak się wydaje - mówi Wdzięczak.
Fundamenty UE
Jak argumentuje, fundusz spójności, z którego pochodzą środki na budowę dróg, wynika np. z potrzeby zapewnienia podobnych standardów w ramach Unii.
- To wsparcie jest związane z tym, że my się otworzyliśmy na wspólny rynek. Polskie firmy musiały się mierzyć z konkurencją, dlatego dostajemy dotacje na rozwój. Cięcie funduszy może zaburzyć ten porządek. To może podważać fundamenty Unii Europejskiej - mówi dr Janusz Wdzięczak
Jak dodaje, pieniądze dla rolników też nie są prezentem, ale to element wspólnej polityki rolnej, gdzie wprowadzono np. limity produkcji mleka. - Zatem jeśli ograniczy się dopłaty, to może pojawić się pytanie, czy limity dalej nas obowiązują - podsumowuje ekspert Instytutu Sobieskiego.