O sprawie pisze portal Politico.eu, który dotarł do dokumentu datowanego na 4 września, nad którym pracowali eksperci Komisji Europejskiej oraz przedstawiciele państw członkowskich. Jego celem jest skuteczne wyhamowanie wzrostu cen gazu na rynku europejskim, tak by zdławić rozwój potencjalnego kryzysu energetycznego.
W dokumencie, do którego dotarli dziennikarze, czeska prezydencja w Radzie UE ostrzega, że wyłączenie przez Rosję gazociągu Nord Stream jest elementem szerszego planu Moskwy, który ma na celu podsycać "rosnącą inflację", co ma "poważny wpływ na wszystkie przedsiębiorstwa i konsumentów". W reakcji na te doniesienia ceny gazu na holenderskim hubie TTF w poniedziałek rosną o 35 proc.
Oto propozycje Unii Europejskiej
W odpowiedzi na te zagrożenia Czesi proponują wprowadzenie mechanizmów reakcji na rosnące ceny. Na stole są dwie propozycje. Pierwsza zakłada wprowadzenie limitu cenowego i kontroli rynku energii. Wciąż trwają prace nad uszczegółowieniem tego pomysłu. Część państw członkowskich domaga się np. by wprowadzić cenę maksymalną konkretnie dla gazu rosyjskiego. Miałoby to działać w podobny sposób jak cena maksymalna na rosyjską ropę uzgodnioną przez państwa G7.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Drugą propozycją jest podatek od nadmiernych zysków. Zapłacić by go miały elektrownie, które, choć nie korzystają z gazu ziemnego, to czerpią zyski z jego wysokiej ceny. Wszystko przez to, jak skonstruowany jest europejski rynek energetyczny. Cena energii elektrycznej jest ustalana na podstawie najdroższego składnika potrzebnego do jej wytworzenia. Dziś jest nim gaz.
Czeska prezydenta rozesłała dokument do wszystkich 27 stolic państw członkowskich. Prosi w nim, by każda ze stron doszlifowała swoje stanowisko i przedstawiła je w najbliższy piątek (9 września) na posiedzeniu ministrów państw członkowskich odpowiedzialnych za energię.
Urzędnicy przekazali nieoficjalne Politico.eu, że wybrany przez państwa mechanizm Ursula von der Leyen zaprezentuje 14 września. Do tego celu wykorzystany będzie art. 122 Traktatu o funkcjonowaniu UE. Pozwala on na wypracowanie środków nadzwyczajnych bez angażowania w ten proces Parlamentu Europejskiego.
O zawieszeniu ETS nie ma mowy
Polska natomiast domaga się zawieszenia rynkowego funkcjonowania systemu ETS, choć pojawiają się też pomysły zwiększenia puli pozwoleń. A czym jest ten system? W uproszczeniu polega on na kupowaniu pozwoleń na emisję gazów cieplarnianych do atmosfery. Tworzy się limit emisji, który z czasem jest obniżany. Ma to sprawić, by paliwa kopalne były coraz mniej opłacalnym źródłem energii.
Jednak, jak przekazują źródła Politico.eu, takiemu rozwiązaniu zdecydowanie sprzeciwia się KE, która wciąż prze do realizacji założeń Europejskiego Zielonego Ładu.