Za dwa tygodnie Parlament Europejski będzie ponownie głosował nad przyjęciem projektu kontrowersyjnej dyrektywy, którą wspierają europejskie koncerny medialne.
Unijna dyrektywa w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym, ochrzczona jako zagrażająca wolności Internetu ACTA 2_ , _ po raz drugi zostanie poddana pod głosowanie w Parlamencie Europejskim.
W poprzednim głosowaniu, niewielką przewagą głosów, projekt został odrzucony. Największe kontrowersje wzbudzały dwa artykuły: nr 11 wprowadzający podatek od linków oraz nr 13 nakładający obowiązek filtrowania treści przez platformy.
Zobacz również: * *Rząd przeforsuje ACTA 2? Posłowie ostrzegają
Ale Startup Poland zwraca uwagę na inny problem. Artykuł 3 projektowanej dyrektywy ogranicza dostępność tak zwanej technologii text and data mining, która jest kluczowa dla rozwoju Sztucznej Inteligencji. Art. 3. znacznie ogranicza bowiem europejskim firmom możliwości komercyjnej eksploracji tekstów i danych.
O co chodzi z eksploracją tekstów i danych, czyli angielskim text and data mining? Dzięki nim możliwe jest tworzenie systemów, które umożliwiają np. automatyczną analizę zdjęć satelitarnych, automatyczne generowanie map, automatyczne tłumaczenie tekstów czy automatyczne wyszukiwanie i identyfikację mowy nienawiści i cyberprzemocy.
Systemy sztucznej inteligencji, które potrafią wykonywać tego typu zadania, działają dzięki dużym zbiorom danych treningowych. Często dane te są ogólnodostępne - choć, siłą rzeczy, stanowią przedmiot prawa autorskiego - zauważa Startup Poland.
Kolejne koszty dla badaczy, hobbystów, dziennikarzy i firm
Do tej pory nie istniało ryzyko prawne, że startup, który wytrenował swoje systemy sztucznej inteligencji na ogólnodostępnych tekstach czy zdjęciach, będzie musiał zapłacić ich właścicielom za licencję na wykorzystanie ich jako danych treningowych.
Projekt dyrektywy ma to zmienić, utrudniając tym samym trenowanie sieci neuronowych i rozwijanie systemów sztucznej inteligencji. Konieczność ponoszenia opłat będzie dotyczyć wszystkich zainteresowanych eksploracją danych: hobbystów, indywidualnych badaczy, przedsiębiorców lub dziennikarzy. Z obowiązku tego, według projektu dyrektywy, wyłączona będzie jedynie bardzo wąska grupa podmiotów podpadających pod definicję organizacji badawczych.
Czytaj również:href="https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/blokowanie-stron-ustawa-antyterrorystyczna,18,0,2068242.html"> Rząd chce blokować strony internetowe. Eksperci oburzeni pomysłem
Co to oznacza w praktyce? Załóżmy, że jesteśmy startupem pracującym nad technologią wykrywania cyberprzemocy w internecie. Do trenowania swoich systemów uczących się wykorzystujemy korpus komentarzy użytkowników portali internetowych. Jeśli projekt nowej dyrektywy wejdzie w życie, portale zyskają prawo do żądania od naszej firmy opłat licencyjnych za trenowanie naszych systemów na należących do nich treściach.
Jeśli z kolei poszukujemy inwestora dla naszego startupu, to budując plan biznesowy będziemy musieli wziąć pod uwagę potencjalne koszty licencji danych treningowych. Co za tym idzie, będziemy zmuszeni do zebrania większej rundy finansowania, a nasz inwestor będzie musiał czuć się komfortowo z ryzykiem odszkodowań za wykorzystanie danych i tekstów będących przedmiotem prawa autorskiego w procesie eksploracji.
Ochronę zyskają duzi wydawcy
Jak zauważa Startup Poland, mimo że deklarowaną motywacją KE jest wyrównywanie szans małych i dużych, to w przypadku artykułu nr 3 jest dokładnie na odwrót.
Projekt dyrektywy, który będzie głosowany w Brukseli 12 września, wprowadza nowy koszt biznesowy: koszt licencji danych i treści wykorzystywanych w eksploracji.
W wypadku dużych firm i platform dodatkowy koszt nie będzie stanowił większego problemu. Może się on jednak okazać zabójczy dla startupów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl