Airbus Helicopters skieruje sprawę nierozstrzygniętego postępowania na śmigłowce wielozadaniowe do arbitrażowego i będzie dochodził rekompensaty finansowej od Polski. Jeśli Francuzi będą domagać się wyrównania utraconych korzyści, roszczenie może opiewać na miliardy złotych.
Jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna", jeszcze przed Świętami pismo od Airbus Helicopters trafiło do Ministerstwa Rozwoju oraz do MON. Żaden z resortów nie odpowiada jednak na pytania gazety o tę sprawę.
Komentarzy nie chce udzielać także Airbus Polska, czyli polski oddział francuskiego producenta. Jak jednak pisze "DGP", decyzja o żądaniu rekompensaty zapadła w centrali firmy w Paryżu, "ponad głowami polskiej filii".
Wideo: a rmia marzeń według MON
Czego domagają się Francuzi? Ich głównym zarzutem ma być prowadzenie negocjacji bez woli zawarcia umowy, czyli negocjacji pozornych. Airbus może zażądać wypłaty poniesionych kosztów w związku z postępowaniem, co może kosztować Polskę kilkadziesiąt milionów złotych.
Jeśli jednak będzie chodziło także o wyrównanie utraconych korzyści, gra może toczyć się o miliardy złotych. Eksperci od zamówień zbrojeniowych wyjaśniają, że postępowanie prawdopodobnie będzie wytoczone na podstawie dwustronnej umowy o ochronie wzajemnych inwestycji.
Sprawa prawdopodobnie będzie toczyć się przed Instytutem Arbitrażowym Sztokholmskiej Izby Handlowej w Szwecji.
Jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna", oddanie sprawy do arbitrażu może być jednak taktycznym zagraniem Francuzów. W zbliżających się do końca rozmowach na temat dostawę ośmiu śmigłowców dla sił specjalnych bierze udział także Airbus Helicopters. "Ewentualne wycofanie takiego pozwu może być kartą przetargową" - pisze "DGP".
Polska miała kupić od Airbus Helicopters 50 caracali za 13,5 mld zł. W rozpisanym przez MON za rządów Ewy Kopacz zamówieniu to właśnie francuski producent zdobył przewagę nad konkurentami i przeszedł do kolejnego etapu postępowania przetargowego.
Po objęciu władzy przez PiS nowy minister obrony narodowej Antoni Macierewicz zaczął podważać ustalenia przetargowe. Aby kontrakt doszedł do skutku, trzeba było jeszcze wynegocjować warunki offsetu. Ostatecznie do porozumienia jednak nie doszło.
Wokół sprawy przetargu wybuch skandal, gdy szef podkomisji smoleńskiej, Wacław Berczyński w wywiadzie prasowym oznajmił, że "wykończył caracale". Berczyński musiał złożyć dymisję z zajmowanej funkcji, a następnie wyjechał z Polski.