Premier Włoch Paolo Gentiloni wykluczył w środę możliwość nacjonalizacji pogrążonych w ciężkim kryzysie finansowym linii lotniczych Alitalia. Przyszłość firmy stanęła pod znakiem zapytania, gdy pracownicy odrzucili w referendum plan naprawczy.
Najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest powołanie przez rząd zarządu komisarycznego, a w dalszej perspektywie zapewne sprzedaż przewoźnika. Obecnie 49 proc. udziału w nim mają linie Etihad ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
W dyskusjach we Włoszech nie wyklucza się też jej bankructwa i upadku.
Szef włoskiego rządu oświadczył, odnosząc się do sprawy możliwości ratowania linii lotniczych: W sprawie Alitalii trzeba powiedzieć prawdę. Już to mówiłem i teraz to powtarzam, nie ma warunków do nacjonalizacji.
Zapewnił, że rząd "czuje się zobowiązany, by bronić pracowników, użytkowników, podatników i obywateli, by nie roztrwoniono kapitału firmy". - Będziemy nad tym pracować, wiedząc, że wynik referendum uczynił to wyzwanie trudniejszym - dodał.
- Nie mogę milczeć i muszę wyrazić zaniepokojenie tym, co dzieje się w Alitalii - oznajmił premier. Przyznał, że jest zawiedziony tym, że odrzucono szansę na porozumienie między firmą a związkami zawodowymi.
Minister rozwoju gospodarczego Carlo Calenda powiedział zaś, że aby zapewnić dalsze funkcjonowanie linii lotniczych przez następnych 6 miesięcy, konieczna będzie pożyczka od państwa w wysokości 300-400 milionów euro.
Minister, zapytany w wywiadzie radiowym o to, czy prawdą jest, iż Lufthansa jest zainteresowana zakupem Alitalii, odparł: Mam nadzieję. Dodał, że warto sprawdzić taką opcję.
Szef resortu rozwoju ocenił, że kierownictwo firmy popełniło "bardzo dużo błędów" i to, jak dodał, "przy pewnej dawce arogancji".
W opublikowanym w środę wywiadzie dla dziennika "La Stampa" minister transportu Graziano Delrio stwierdził, że firma "zostanie sprzedana najlepszemu oferentowi".
Za odrzuceniem wstępnego porozumienia w sprawie planu ratunkowego opowiedziało się 67 proc. pracowników Alitalii.
Plan uzgodniony ze związkami zawodowymi przewidywał między innymi obniżenie wynagrodzeń o 8 proc., redukcję kosztów pracy, zwolnienie 980 osób, zmniejszenie liczby dni wypoczynku ze 120 do 108 dni rocznie. Było to kompromisowe rozwiązanie, bo wcześniejszy projekt przedstawiony przez kierownictwo firmy szedł jeszcze dalej i zakładał obniżkę pensji o ok. 30 proc. i zwolnienie ponad 1 300 osób.
Z Rzymu Sylwia Wysocka