Zorganizowane naprędce demonstracje w stolicy Francji są efektem rosnącej frustracji młodych obywateli tego kraju, którzy mimo dobrego wykształcenia nie są w stanie znaleźć pracy. Początkowo chodziło im tylko o przygotowywaną przez ministerstwo pracy reformę, ale w ostatnich dniach lista postulatów zaczęła się wydłużać.
Jak podaje Reuters, by powstrzymać tę lawinę żądań i oczekiwań, premier Manuel Valls zdecydował się ogłosić atrakcyjny program dotacji. - Rząd słucha i rozumie obawy młodzieży - powiedział szef rządu do przedstawicieli organizacji studenckich. Z pomocy, na którą rząd przeznaczy 500 mln euro będą mogli korzystać absolwenci szukający pracy, ale też uczniowie i studenci poprawiający kwalifikacje.
Do końca jednak nie wiadomo, czy działania rządu okażą się skuteczne i czy uda się premierowi rozładować rosnące napięcie. Policja usunęła już z placu Republiki zaimprowizowane chaty i ogrody warzywne mające symbolizować trudną sytuacje materialną młodych ludzi. Krótko po tym organizatorzy protestów ogłosili na Twitterze plany powrotu.
"Nasz ogród, nasze altany... Można zniszczyć wszystko, ale nie można zniszczyć naszych marzeń" - zaćwierkał jeden z organizatorów akcji umieszczając zdjęcie wyczyszczonego placu. Bardziej tradycyjne protesty przeciwko reformie rynku pracy są organizowane przez związki zawodowe. Ruch "Nuit Debout", okupujący nocami plac Republiki, nie ma jasno określonych liderów i programu.
Przez swoje działania wydaje się bliski ruchowi Oburzonych z Hiszpanii, który pięć lat temu organizował masowe akcje protestu. Wtedy tysiące przeważnie młodych Hiszpanów koczowało na głównym madryckim placu Puerta del Sol.
Widać wyraźnie, że ofensywa rządu, mająca uspokoić nastroje, nie podzieli protestujących. O ile nie jest jasne, czy ruch "Nuit Debout" przestanie rosnąć w siłę, to inne organizacje zachowają dla niego swoje poparcie. William Martinet, lider głównej organizacji studenckiej Francji UNEF, cytowany przez agencję Reuters, powiedział, że jest zadowolony z propozycji Vallsa, ale nadal będzie uczestniczył w protestach przeciwko reformie liberalizującej rynek pracy.
Planowane zmiany otwierają drogę do przedłużenia tygodnia pracy z obecnych 35 do 48 godzin, a dnia pracy nawet do 12 godzin. Projekt ma też zapewnić ułatwienia dla pracodawców dotyczące zwolnień. Wszystko to ma być skuteczną bronią w walce z bezrobociem, które utrzymuje się na rekordowym jak dla tego kraju poziomie i przekracza 10 proc.