Międzynarodowe banki w Londynie wciąż przyjmują nowych pracowników na wolne miejsca pracy - wynika z informacji największych firm rekrutacyjnych. Mimo zapowiedzi banków, że przeniosą swoje biura na kontynent, dotąd nie pojawiły się żadne zamówienia na przeprowadzenie rekrutacji na większą skalę.
Po referendum w sprawie Brexitu wiele banków zapowiedziało, że przeniesie się do Frankfurtu lub Paryża, by nadal obsługiwać klientów z Unii Europejskiej. To musi oznaczać rekrutację na dużą skalę. - Prawda jest taka, że jest bardzo mały ruch, albo nie ma go w ogóle - mówi Reutersowi Paul Venables z firmy Hays.
- Większość klientów, z którymi mamy do czynienia utrzymuje zatrudnienie na takim poziomie, jaki przewidują na tym rynku - mówi Venables. - W sektorze bankowym odchodzący pracownicy są cały czas zastępowani nowymi - dodaje.
W bardzo podobny sposób sytuację przedstawiają także inne firmy rekrutacyjne. Według PageGroup, firmy z sektora finansowego mówią o przeniesieniu jedynie niewielkiej liczby pracowników. Z kolei firma Robert Walters nie zaobserwowała dotąd procesu przenoszenia pracowników do kontynentalnej Europy.
Banki tylko mówią, że wyniosą się z Londynu?
Relacje te kłócą się z wypowiedziami szefów największych banków. Jamie Dimon, dyrektor generalny JPMorgan Chase powiedział w tym tygodniu, że "unijne procedury zmuszą firmy z siedzibą w Londynie do przeniesienia znacznie większej liczby pracowników, niż zakładano".
- Już następnego dnia po Brexicie będziemy zmuszeni przenieść setki miejsc pracy z Londynu na kontynent - stwierdził podczas konferencji w Paryżu. Jak szacuje bank JPMorgan, trzy czwarte z 16 tys. brytyjskich pracowników obsługuje klientów z UE.
Z kolei Goldman Sachs już w marcu poinformował, że wdraża plan opuszczenia Londynu. Bank zadeklarował, że zamierza przenieść swoje centrum finansowe do Wspólnoty. Już inwestuje w nieruchomości i zaplecze, a w ciągu najbliższych 18 miesięcy przeniesie setki pracowników na kontynent.
Do zapowiedzi opuszczenia Londynu dołącza również HSBC, który jeszcze przed referendum ostrzegał, że realizacja czarnego scenariusza oznacza przeniesienie tysiąca bankierów do Francji. Przeprowadzkę zapowiadało także kierownictwo Deutsche Bank.
Katastrofy gospodarczej nie widać na horyzoncie
Rozbieżność między deklaracjami banków a rzeczywistymi działaniami może wynikać z faktu, że mimo kasandrycznych wizji ekonomistów i komentatorów gospodarczych, w ciągu roku od referendum ws. Brexitu katastrofa ekonomiczna Wielkiej Brytanii nie spotkała.
Wprawdzie w tym czasie nastąpił spadek kursu funta o 90 groszy, ale optymizmem może napawać sytuacja na giełdzie, która po wzroście w rok o prawie 20 proc., bije rekordy.
Wręcz świetnie wygląda kondycja na rynku pracy. Obawy przed Brexitem nie powstrzymały spadającego bezrobocia, które w kwietniu znalazło się na poziomie 4,6 proc. Ostatni raz tak niski odsetek ludzi bez pracy był na Wyspach w 2005 roku. A w międzyczasie bezrobocie przekraczało 8 proc.
Przed ogłoszeniem wyników media ekonomiczne na całym świecie ostrzegały przed negatywnymi skutkami rozwodu Wielkiej Brytanii z UE. Przede wszystkim dla samych Brytyjczyków, którzy konsekwencje mieli odczuć na niemal wszystkich polach i to już zaraz po referendum. Inwestorzy mieli uciekać z Wysp, a gospodarka miała zdecydowanie wyhamować.
"Financial Times" pisał, że w konsekwencji Brexitu wzrost gospodarczy Wielkiej Brytanii już w 2017 roku może być niższy o 0,8 pkt proc. W dłuższej perspektywie czasowej, do 2030 roku brytyjskie PKB ma być niższe od 1,5 proc. do 7,8 proc. w stosunku do scenariusza bazowego, czyli pozostania kraju w UE.