Według opublikowanych danych poziom migracji netto (imigracja minus emigracja) z i do państw całego świata wyniósł w 2016 roku 248 tys. osób, o 84 tys. mniej niż rok wcześniej. To najniższy poziom od dwunastomiesięcznego okresu pomiędzy marcem 2013 a marcem 2014 roku.
W porównaniu z 2015 rokiem w roku 2016 o 36 proc. (o 31 tys. do poziomu 117 tys.) wzrosła liczba obywateli Unii Europejskiej, którzy zdecydowali się wyjechać z Wielkiej Brytanii przy jednoczesnym spadku liczby osób, które zdecydowały się przyjechać z pozostałych 27 państw członkowskich o 7 proc. (o 19 tys., do 250 tys.). Najbardziej zauważalne zmiany dotyczą grupy państw A8, czyli ośmiu państw Europy Środkowo-Wschodniej, które dołączyły do Unii Europejskiej w 2004 roku (w tym Polski).
Liczba imigrantów spadła o 34 proc. (o 25 tys., do 48 tys.), podczas gdy liczba osób wyjeżdżających z kraju wzrosła aż o 59 proc. (o 16 tys., do 43 tys.). W bilansie rocznym to oznacza, że w ciągu roku liczba obywateli tych państw, którzy mieszkają w Wielkiej Brytanii, wzrosła zaledwie o 5 tys. (w porównaniu z 46 tys. rok wcześniej).
Na spadek atrakcyjności Wielkiej Brytanii mogły się złożyć się m.in. niepewność polityczna i regulacyjna po referendum ws. wyjścia kraju z Unii Europejskiej, a także spadek wartości funta.
Brytyjska minister spraw wewnętrznych Amber Rudd powiedziała w czwartek, że spadek poziomu migracji do Wielkiej Brytanii to "dobra wiadomość". Jak dodała, rząd jest "zdeterminowany, aby zapewnić, że liczba netto będzie nadal spadać".
Zgodnie z programem rządzącej Partii Konserwatywnej intencją rządu jest zmniejszenie poziomu migracji netto poniżej 100 tys. osób rocznie. Premier Theresa May potwierdziła w ubiegłym tygodniu, że ten zapis pozostaje w programie wyborczym ugrupowania przed czerwcowymi wyborami parlamentarnymi.
Były minister finansów w dwóch rządach Davida Camerona (2010-2016) George Osborne określił proponowany limit mianem "ekonomicznego analfabetyzmu" i ocenił, że jego realizacja byłaby szkodliwa dla brytyjskiej gospodarki.