Biznes podnosi alarm - pisze finansowy dziennik "City AM".Niepokój wyraża też "Financial Times", a Związek Przedsiębiorców wydał oświadczenie, w którym stwierdza, że "polityka imigracyjna to pięta achillesowa manifestu".
Tymczasem ośrodek analityczny Global Future ostrzegł, że limity to zagrożenie dla służby zdrowia i sektora opieki nad starszych. Media donoszą, że niepokój panuje wśród części szeregowych posłów konserwatywnych obawiających się, że pomysł uderzy w gospodarkę.
Profesor Patrick Dunleavy z London School of Economics powiedział Polskiemu Radiu, że według wielu ekonomistów temat imigracji może być dla konserwatystów kłopotliwy.
Zobacz także: Brexit - co to oznacza dla Polaków?
- Postbrexitowa stregia rządu i pomysł limitów dla imigrantów stoją w sprzeczności. Chcemy ambitnych układów handlowych, ale np. Australia i Indie mówią, że warunkiem wstępnym jest "poluzowanie" przez Londyn polityki migracyjnej - podkreśla Dunleavy.
Zaprezentowany przez Theresę May program odebrany został na Wyspach jako program centrowy, oddalający się od wolnorynkowego podejścia charakteryzującego politykę partii w przeszłości.
W manifeście czytamy, że stronnictwo odrzuca "radykalny indywidualizm", chce aktywniejszej roli państwa, a jako jeden z priorytetów postrzega kontrolę migracji.
W sondażach konserwatyści wyraźnie prowadzą przed lewicową Partią Pracy i Liberalnymi Demokratami.