Wicepremier Mateusz Morawiecki namawia w czwartek dyrektorów najważniejszych instytucji finansowych w Londynie, by przed Brexitem uciekali do Polski. Oczywiście bankowcy będą też kuszeni przez inne państwa, ale pod jednym względem mamy nad nimi przewagę. W najnowszym zestawieniu najdroższych powierzchni biurowych na świecie brytyjska stolica jest na drugim miejscu, a Warszawa na 80. Sprawdziliśmy, jak pod tym względem wypadają inni chętni do przyjęcia finansistów z City?
W swoim wywiadzie dla "Financial Times" wicepremier dał jasno do zrozumienia, że jego wizyta w europejskiej stolicy finansów nie jest spowodowana tylko naszymi nadziejami na takie przenosiny. - Dostrzegamy bardzo wyraźne zainteresowanie opuszczeniem Londynu. Wiele z banków zwraca się do nas - powiedział Morawiecki. Według informacji brytyjskiego magazynu, rozmowy na ten temat dotyczą średniego personelu i zaplecza biurowego największych londyńskich instytucji finansowych.
Naszą pozycję przetargową w tym wyścigu z innymi europejskimi aglomeracjami wzmacnia dodatkowo fakt, że część z tych banków już ma w Polsce takie ośrodki. Według informacji IAR Morawiecki w tej sprawie rozmawiać będzie z przedstawicielami brytyjskiego rządu, ale też dyrektorami takich potęg jak: UBS, Barclays, BNP Paribas, Citibank, Credit Suisse, Schroeders, Pimco i BlackRock.
Należy jednak pamiętać, że za wcześnie jeszcze na świętowanie, bo w miejsce Londynu, będącego do niedawna bramą do Unii, ustawia się kolejka europejskich miast. Europejski Bank Centralny już wcześniej chciał przenieść całą swoją obsługę handlu wszystkimi instrumentami finansowymi na teren eurostrefy. W tym kontekście najbardziej oczywistym wyborem wydaje się być Frankfurt. Tym bardziej, że siedziba EBC już tu jest, Niemcy są też najważniejszą gospodarką Europy, a to właśnie Frankfurt jest jej finansową stolicą.
Wśród innych silnych kandydatów na przyjęcie instytucji finansowych z londyńskiego City wymienia się też Paryż i Dublin. Wprawdzie Paweł Cymcyk, prezes Związku Maklerów i Doradców w rozmowie z money.pl ocenia nasze szanse jako niewielkie, to zestawienie średnich cen najmu biur daje jednak pewną nadzieję. Jak wynika z raportu CBRE - największej na świecie firmy doradczej i inwestycyjnej działającej w sektorze nieruchomości komercyjnych Londyn jest drugim najdroższym miejscem na świecie pod tym względem. Za metr kwadratowy powierzchni biurowych w City trzeba zapłacić średnio 209 euro.
Drożej jest tylko w Hong Kongu (232 euro). Znacznie taniej prowadzi się biuro w będącej na trzecim miejscu pekińskiej dzielnicy finansowej (150 euro). Na tle tych mocno wyśrubowanych cen, warszawskie w oczach decydujących o wyborze nowej lokalizacji mogą się wydawać bardzo kuszące. Polska stolica w tym prestiżowym zestawieniu znalazła się na 80. miejscu ze średnią na poziomie 33 euro miesięcznie za metr kwadratowy.
Jak podkreślają eksperci CBRE, można też znaleźć biura w najbardziej atrakcyjnej części miasta za 23 euro. Nie bez znaczenie jest też fakt, że w ostatnim z badanych okresów ceny spadły o około 3 proc. i jak przewidują eksperci nadal będą spadać przez najbliższe 2-3 lata. Nasi konkurenci stojący w kolejce po przyjęcie uciekających przed Brexitem bankowców wypadają na tym tle mało atrakcyjnie.
W raporcie CBRE prezentującym całościowe koszty najmu w najlepszych biurowcach w 126 miastach na całym świecie Paryż znalazł się na 14. miejscu (84 euro), Dublin na 30. (63 euro), a Frankfurt na 47. (48 euro). Oczywiście to nie tylko koszty decydować będą o tym, gdzie przeniosą się banki, ale przynajmniej pod tym względem jesteśmy bezkonkurencyjni.
Różnica cen miedzy Warszawą a Londynem byłaby jeszcze bardziej znaczna gdyby nie fakt iż City zostało ostatnio zdetronizowane. Raport CBRE "Prime Office Occupancy Costs" wydawany jest dwa razy w roku. W tym z początku 2016 r. kiedy jeszcze Brexit wydawał się mniej prawdopodobny Londyn (wtedy 219 euro) był na pierwszym miejscu.