Szkoci nie chcą występować z Unii Europejskiej i nie chcą, żeby Polacy opuścili ich kraj, dlatego premier Nicola Sturgeon oficjalnie zapowiedziała drugie referendum niepodległościowe. - Ostatnie działania rządu i premier May były aroganckie. Stajemy w obliczu twardego Brexitu i niedopełnienia porozumień między Londynem a Edynburgiem - mówi WP money Maciej Wiczyński, Polak ze Szkockiej Partii Narodowej (SNP).
- Szkocja jest w Unii od 40 lat. Nie wyobrażam sobie, aby teraz w praktyce została odcięta od Wspólnoty wbrew woli. Szkocja spełnia wszelkie warunki ekonomiczne i polityczne, aby być członkiem UE nawet po secesji Londynu – zaznacza Maciej Wiczyński.
Dla Szkotów wystąpienie Królestwa z UE to poważny kłopot. Sieć połączeń rolnictwa i rybołówstwa Edynburga jest gęsto spleciona z Brukselą i Londynem, a parlament szkocki sukcesywnie wciela unijne dyrektywy do szkockiego systemu prawnego. Kraj czerpie korzyści ze swobodnego przepływu towarów i ludzi, a emigracja jest dla regionu ożywcza.
- Szkocja potrzebuje imigracji. Jest to kraj mały, jeśli chodzi o liczebność, a społeczeństwo się starzeje. Gdyby między innymi nie Polacy, którzy przyjechali w 2004 r., to populacja Szkocji nadal by malała. Zaczęła rosnąć o 0,5 proc. rocznie głównie za sprawą imigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej - wskazuje polityk SNP.
Londyn mówi: twardy [Brexit](https://wiadomosci.wp.pl/brexit-6028860231082625c)
Brytyjska Izba Lordów zgodziła się na wystąpienie Wielkiej Brytanii ze struktur Unii Europejskiej w kształcie forsowanym przez rząd Theresy May. Oznacza to twardy Brexit bez zgłoszonych wcześniej przez Izbę Lordów poprawek, które gwarantowały prawa unijnym imigrantom oraz wymagały konieczności zgody obu izb parlamentu na uruchomienie procedury wyjścia (tzw. artykułu 50).
W odpowiedzi, kradnąc przy tym Theresie May czołówki brytyjskiej prasy, premier Szkocji zapowiedziała, że w przyszłym tygodniu złoży projekt ustawy w sprawie drugiego referendum niepodległościowego. "Daily Telegraph" ogłosił "nową bitwę dla Brytanii", przyszłość Zjednoczonego Królestwa pod znakiem zapytania stawia dziennik "I", a "Daily Mail" pisze wręcz o zdradzie Szkockiej Partii Narodowej.
Źródło: Okładka The Daily Telegraph
- Szkocja zasługuje na to, aby zdecydować o swojej przyszłości w uczciwy, wolny i demokratyczny sposób. Chodzi o możliwość podjęcia świadomej decyzji. To nie powinna być decyzja jednego polityka – powiedziała premier Nicola Sturgeon.
Część brytyjskiej prasy przyznaje że Londyn mógł w większym stopniu włączyć Szkotów w przygotowywanie się do Brexitu, a przeforsowany przez Theresę May twardy Brexit, zakładający choćby opuszczenie Jednolitego Rynku, pomaga secesjonistom. Dlatego popularny "Guardian" nie przebiera w słowach: "potrzeby Szkocji zostały brutalnie zignorowane – komentuje.
- Szkocja poszła na dalekie ustępstwa wobec Londynu i kompromis. Dostęp do wspólnego rynku jednak był dla kraju bardzo ważny. Ostatnie działania rządu i premier May były aroganckie i nie uwzględniały wielu ustaleń między rządem centralnym a Szkocją, zarówno tych ostatnich, jak i wynegocjowanych z premierem Davidem Cameronem trzy lata temu – tłumaczy w rozmowie z WP money Maciej Wiczyński ze Szkockiej Partii Narodowej SNP.
Referendum to broń ostateczna
- Od czerwca ubiegłego roku działałam na rzecz porozumienia z Wielką Brytanią, przyjmując, że będziemy musieli opuścić Unię Europejską. Brytyjski rząd nie ruszył się jednak ani o cal w stronę kompromisu - powiedziała premier Sturgeon. Dodała, że partnerski język pomiędzy Szkocją a Wielką Brytanią kompletnie zniknął. - Jeśli Szkocja może być zignorowana w takich sprawach jak ta, możemy zostać zignorowani w każdym innym temacie - stwierdziła.
Referendum mogłoby się odbyć jesienią 2018 r. lub wiosną 2019 r. Projekt ustawy w tej sprawie ma trafić do szkockiego parlamentu w przyszłym tygodniu i opierać się będzie na zapisach ustawy o ustroju Szkocji (Scotland Act).
- Referendum niepodległościowe to broń ostateczna – tłumaczy nam polski Szkot w partii SNP. – Mogłoby do niego nie dojść, gdyby rząd w Londynie wziął pod uwagę pewne warunki. Musi zaakceptować to, że Wielka Brytania nie jest państwem unitarnym i polityka jednej wielkości nie ma tu zastosowania. Musi zacząć słuchać propozycji i działać konstruktywnie wobec postulatów krajów wchodzących w skład Zjednoczonego Królestwa. Zagwarantować nam odrębne polityki imigracyjne na wzór Australii. A także dopełnić obietnic składanych przed Brexitem. Choćby w kwestii przekazania uprawnień, które w tej chwili są w UE, a należą do kompetencji szkockiego parlamentu. Na przykład dotyczących rolnictwa i rybołówstwa - dodaje.
Zdaniem przedstawiciela Szkockiej Partii Narodowej szanse na akceptacje podobnych postulatów są niewielkie. Głównie ze względu na zbytnią arogancję Londynu. Szkocja więc nie ma innego wyjścia i musi zadbać o swoje interesy i przyszłość.
Przypomnijmy, że podczas pierwszego referendum niepodległościowego w 2014 r. 55 proc. wyborców zagłosowało za pozostaniem w Wielkiej Brytanii, a 45 proc. wybrało niepodległość. Według najnowszych sondaży poparcie dla niepodległości waha się na poziomie 50 proc. Tym, co wówczas przekonało 55 proc. Szkotów do pozostania w Wielkiej Brytanii, były zapewnienia o większej swobodzie w ramach federacji, argumenty potwierdzające korzyści pozostania w UE. Dziś sytuacja wygląda odmiennie.
- Nasza sprawa po Brexitcie zyskała zrozumienie i poparcie wielu stolic Zjednoczonej Europy. Własne referendum zapowiedziała również Irlandia Północna – przypomina Wiczyński. Problem w tym, że to obie izby parlamentu w Westminsterze musiałyby wyrazić poparcie dla kolejnego referendum. Tymczasem rzecznik rządu Theresy May stwierdził, że drugie referendum w sprawie niepodległości Szkocji "dzieliłoby ludzi" i "spowodowałoby ogromną niepewność gospodarczą w najgorszym możliwym momencie".
Szkocja w Unii?
- Chyba nie ma innego sposobu na obecność Szkocji w strukturach UE, jak opuszczenie Zjednoczonego Królestwa po Brexicie i ponowne zgłoszenie akcesu do Wspólnoty – zastanawia się prof. Leszek Jesień, ekspert Collegium Civitas i Uniwersytetu Warszawskiego. – To jednak spekulacje, bo wciąż nie wiadomo, na jakich zasadach będzie funkcjonować Wielka Brytania i Unia po Brexicie.
W czerwcowym referendum, w którym Wielka Brytania zagłosowała za opuszczeniem Wspólnoty, ponad 62 proc. Szkotów opowiedziało się za pozostaniem w Unii Europejskiej. Premier Szkocji zapowiedziała wówczas, że zwróci się do szkockiego parlamentu o zablokowanie Brexitu. Jednocześnie rozpoczęła pertraktacje z Brukselą na temat możliwość automatycznego otwarcia się UE na Szkotów i przyjęcie ich jako 28. członka Wspólnoty w miejsce Wielkiej Brytanii.
Jednak przyjęcie Szkocji do UE może okazać się kłopotliwe politycznie dla Unii. Mogłoby bowiem oznaczać otwarcie kolejnej puszki Pandory w postaci wzmożenia aktywności ruchów separacyjnych w innych regionach. Takie zapędy ma: Irlandia Północna, Gibraltar, Katalonia i Baskonia w Hiszpanii, Liga północna we Włoszech oraz Flandria w Belgii.
Niepodległość się opłaci?
Jak przyznaje prof. Jesień, Brexit to pewne zagrożenie dla ekonomii Szkocji, podobnie jak niepodległość. - Wszystko to jednak bilans zysków i strat, którego muszą dokonać sami Szkoci. Czy możliwa będzie niepodległość, akces do UE, czy pewne funkcjonalne partnerstwo ze Wspólnotą, czas pokaże - zaznacza.
Szacuje się, że wystąpienie Szkocji z Królestwa może kosztować ich od 10 do 14 proc. PKB. Zdaniem polityków SNP, siła Wielkiej Brytanii pochodzi właśnie ze Szkocji i to dlatego Londyn tak bardzo obawia separacji Edynburga. Poza tym suwerenna Szkocja, jak przypomina Wiczyński, generuje podobne wpływy budżetowe do UE co siedmiokrotnie większa Polska.
Gospodarka szkocka jest gospodarką nowoczesną - w 70 proc polega na usługach. Bogata jest również dzięki rybołówstwu i rolnictwu. Dodatkowo, szkockie rezerwy ropy stanowią nawet 90 proc. pozostałych zasobów Wielkiej Brytanii i odpowiadają za około 15 proc. wpływów do budżetu Wielkiej Brytanii.
- Nie mam wątpliwości, że Szkocja, jako niepodległy kraj, poradziłaby sobie na arenie międzynarodowej – zaznacza prof. Jesień. – Czy jednak kraj ten faktycznie wybije się na niezależność, to wciąż spekulacje wysokiego rzędu – studzi entuzjazm ekspert.