Krzysztof Janoś: Wszyscy dziś nerwowo spoglądają na doniesienia z Londynu, tymczasem pan wygląda na bardzo spokojnego. Wie pan coś, o czym inni nie mają pojęcia?
Bartłomiej Kosicki, kierownik handlowy w Mastermedia: Nie. Po prostu nie podejmujemy i nie będziemy podejmować żadnych nerwowych ruchów. Wierzymy, że marka polskiej żywności jest już na tyle mocna, że będziemy mogli z powodzeniem dalej ją sprzedawać. Poza tym, moja firma od jakiegoś czasu zaczęła odkrywać nowe rynki. Rozwijamy się w krajach Beneluksu i Niemczech. Nie chce tym samym powiedzieć, że to nasze zabezpieczenie. Jest to po prostu dowód na to, że działamy szeroko.
Trochę mnie zaskakuje ten spokój, bo do końca nie wiadomo jeszcze i długo to będzie dla tajemnicą, jak Wielka Brytania ułoży sobie stosunki z Unią. Może to przecież oznaczać znaczącą zmianę reguł dla handlu międzynarodowego. Mogą się pojawić cła, opłaty, bariery. Może nie być już tak łatwo operować na brytyjskim rynku. Jesteście na to przygotowani?
Mogą rzeczywiście pojawić się jakieś nowe reguły, ale nie zakładam żeby to miało oznaczać jakieś celne restrykcje. Wielka Brytania jest krajem z wielowiekowymi tradycjami handlowymi, więc nagle nie zablokują przepływu towarów.
Tym bardziej, że to przepływ ludzi zdecydował o takiej, a nie innej decyzji Brytyjczyków. Oni nie zaprotestowali w ten sposób przeciwko przepływowi towaru czy kapitału. Dlatego nie spodziewam się jakiś szczególnych obostrzeń celnych.
Brexit może jednak oznaczać konieczność wyjazdu dla wielu naszych rodaków. To przełoży się na mniejsze zainteresowanie polskimi towarami, bo przecież głównie to oni właśnie na emigracji szukają w sklepach swojskich smaków. To z ich pieniędzy ten biznes.
To prawda. Natomiast z naszych wewnętrznych analiz wnioskujemy, że polską żywność polubili też Brytyjczycy. Wiedzą już doskonale jak smakuje polska kiełbasa. Przekonali się też, że angielska śmietana w niczym nie przypomina tego, co my nazywamy śmietaną.
I choć jakaś część naszych rodaków być może rzeczywiście wyjedzie z Wysp, to jednak nie wydaje mi się, że to stanie się bardzo szybko. Zatem będziemy mieli dużo czasu, żeby się do tego dostosować.
A co najbardziej lubią kupować Brytyjczycy?
Uwielbiają nasze wędliny i nabiał. Kiełbasy, szynki, wędzonki, sery, śmietanę, mleko. Chleba nie musimy wozić, bo na miejscu są już polskie piekarnie, które specjalizują się w sprzedaży tradycyjnie wytwarzanego pieczywa.
Jakoś szczególnie przygotowujecie się do tych zmian po Brexicie? Powołaliście kryzysową komórkę w firmie, która rozważa różne scenariusze?
Nie. Nie jest to jakiś szczególny temat, któremu poświęcamy dużo czasu. Wierzymy, że będziemy mogli handlować z Brytyjczykami tak, jak do tej pory.
Nic już nie będzie takie jak do tej pory. Co widać po spadającym kursu funta. To już chyba jednak zmroziło wam krew w żyłach?
Rzeczywiście dzisiejszy, mocny spadek spowodował lekki niepokój. Jednak to dla nas nic nadzwyczajnego, bo cały czas obserwujemy ruchy na tej walucie. Mamy też nadzieję, że to będzie przejściowe i kurs się ustabilizuje.
Nie mogę zapewnić dziś, że nie będziemy ich korygować. Myślę też, że żaden handlowiec nie może tego obiecać. Nie zamierzamy jednak stosować innych praktyk, niż do tej pory. Przy znacznych zmianach wartości funta również będziemy dostosowali swoje ceny. Oczywiście w obie strony tak, jak to robiliśmy do tej pory.