Parlament Europejski przegłosował w środę rezolucję, w której określa warunki na jakich zgodzi się na porozumienie o wystąpieniu Wielkiej Brytanii z UE. Europosłowie żądają wywiązania się Londynu z zobowiązań finansowych i przestrzegają przed brakiem ugody w sprawie wyjścia.
Aktualizacja 12:49
Deputowani wskazali, że najlepszym rozwiązaniem byłoby nieprzerwane uczestnictwo Wielkiej Brytanii w jednolitym rynku, ale - jak podkreślili - jest to niemożliwe, dopóki rząd w Londynie będzie podtrzymywał chęć ograniczenia swobodnego przepływu osób. Punktem spornym są także zastrzeżenia wobec jurysdykcji Trybunału Sprawiedliwości UE oraz odmowa wpłat do unijnego budżetu.
"Zjednoczone Królestwo musi przestrzegać wszystkich swoich zobowiązań prawnych, finansowych i budżetowych, w tym zobowiązań podjętych w obecnych wieloletnich ramach finansowych, których termin płatności przypada przed terminem wystąpienia z Unii oraz po tym terminie" - czytamy w rezolucji.
PE ostrzegł przy tym, że w przypadku braku porozumienia dotyczącego wyjścia, Zjednoczone Królestwo automatycznie opuści Unię Europejską 30 marca 2019 roku w sposób nieuporządkowany.
"Państwo występujące z Unii nie może korzystać z podobnych przywilejów co państwo członkowskie Unii Europejskiej, dlatego Parlament Europejski zapowiada, że nie wyrazi zgody na żadne porozumienie, które przeczyłoby tej zasadzie" - podkreślili europosłowie.
Dużo emocji w debacie
Podjęcie rezolucji poprzedziła pełna emocji i ostrzeżeń pod adresem Londynu dyskusja w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. Wielka Brytania musi się przygotować na twardą pozycję negocjacyjną Europy - ostrzegali podczas środowej debaty w PE o Brexicie europosłowie głównych frakcji politycznych. Lider brytyjskich eurosceptyków mówił o wysuwaniu żądań nie do spełnienia i mafijnej postawie.
- Wielka Brytania myśli, że będzie mogła sobie po prostu wybrać to, co jej się podoba i całą resztę odrzucić. Czegoś takiego nie będzie, nie będzie wybierania rodzynek z ciasta. Nie może być tak, że kraj, który opuścił UE, będzie miał się lepiej niż te, które pozostają w UE - mówił szef największej frakcji w PE Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber. - Wielka Brytania musi się przygotować na twardą pozycję negocjacyjną Europy - dodał.
Nawiązując do napięcia na linii Londyn-Madryt, jakie w ostatnich dniach pojawiły się w odniesieniu do Gibraltaru, mówił, że Europa powinna debatować o kwestiach bezpieczeństwa kontynentu, a nie iść w kierunku sporów, które toczone były w ubiegłym wieku.
Weber deklarował też wsparcie dla Irlandii i Hiszpanii w razie odnowienia sporów tych krajów z Wielką Brytanią. - Hiszpanom i Irlandczykom chciałbym powiedzieć: tym razem jesteście w innej sytuacji, tym razem nie będziecie musieli sami bronić swoich interesów wobec Londynu - oświadczył.
Przewodniczący frakcji socjalistycznej Gianni Pittella ocenił, że przez Brexit integralność terytorialna Wielkiej Brytanii jest zagrożona. - Ten kraj może się rozpaść. Wasze kłamstwa doprowadziły do chaosu w Zjednoczonym Królestwie - zwracał się do eurosceptyków włoski polityk.
Ostrzegał, że Parlament Europejski jest gotów użyć weta, jeśli nie zostaną spełnione jego warunki dotyczące wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. - To państwo, które wyjdzie z UE, nie będzie korzystało z tych samych przywilejów, jakie miało, gdy było w UE. Jeśli małżonkowie się rozchodzą, ktoś musi płacić za jedną rzecz, ktoś za drugą rzecz - wskazywał Pittella.
Unia jak mafia bo chce okupu?
Główny orędownik Brexitu Nigel Farage z Grupy Europy Wolności i Demokracji Bezpośredniej cieszył się, że Brytyjczycy "wreszcie będą niezależną, demokratyczną i samorządną się nacją". Odnosząc się do roszczeń finansowych ze strony UE ocenił, że żądania uregulowania rachunków i kwoty, jakie się w tym kontekście pojawiają, są "nierozsądne i nie do spełnienia". - Mówicie nam, że mamy zapłacić 52 mld funtów. To suma wyssana z palca. Musimy wam zapłacić okup, tak? - pytał, nazywając to mafijnym podejściem.
Słowa te spotkały się z reakcją szefa Parlamentu Europejskiego Antonio Tajaniego, który powiedział, że słowa o tym, że UE zachowuje się jak mafia, są nie do przyjęcia.
Farage nie rezygnował jednak z mocnego języka. Komentując nieobecność na debacie szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska mówił, że "pewno płacze on gdzieś w kącie, bo jak otrzymał list od brytyjskiego ambasadora, wyglądał jakby się miał zaraz załamać".
Brytyjczyk odgrażał się wobec państw unijnych przekonując, że jego rodacy nie muszą kupować niemieckich samochodów, pić francuskich win i jeść belgijskich czekoladek. - Nie zrozumieliście, że jest prawdziwy świat poza UE. 85 proc. globalnej gospodarki jest poza UE - podkreślał Farage.
Wypowiadająca się w imieniu frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), do której należą brytyjscy konserwatyści, Helga Stevens uderzała w bardziej pojednawcze tony, choć podkreślała różnicę w podejściu do Brexitu między większością w PE i jej grupą. Frakcja nie podpisała się pod rezolucją ws. warunków wyjścia Wielkiej Brytanii, jaką popiera większość w Parlamencie Europejskim i przygotowała własny tekst.
- Wyjście Wielkiej Brytanii z UE może być szansą. Wielka Brytania jest wyspą, a nie statkiem, który gdzieś odpłynie. Nie jesteśmy wrogami, nie powinniśmy się rozwodzić w sposób, który nas skłóci - przekonywała belgijska europosłanka.
Podkreślała, że porozumienie między Wielką Brytanią i UE powinno przewidywać współpracę w kwestiach handlu, edukacji, bezpieczeństwa, badań, transportu itd.
O tym, że podejście Komisji Europejskiej do negocjacji będzie inne, mówił jej szef Jean-Claude Juncker. - Kraj trzeci nie może korzystać z dobrodziejstw UE tak samo jak kraje członkowskie - oświadczył. Zadeklarował, że KE będzie przede wszystkim obrońcą ludzi, którzy są bezpośrednio dotknięci decyzją o Brexicie.
Główny negocjator KE ds. Brexitu Michel Barnier podkreślał, że nowe partnerstwo brytyjsko-unijne będzie mogło być zawarte dopiero po rozwiązaniu wszelkich nieporozumień między obiema stronami.
Jak zaznaczył, nie może być mowy o równoległych negocjacjach dotyczących wyjścia Wielkiej Brytanii z UE i zawarcia z tym krajem umowy handlowej. "27" chce najpierw osiągnąć znaczący postęp m.in. w kwestiach rozliczeń finansowych i zagwarantowaniu praw obywateli. - Negocjowanie przyszłości będzie się mogło rozpocząć, gdy pozamykamy otwarte kwestie dotyczące przeszłości - oświadczył Barnier.