Traktują go bowiem jako bramę do globalnej ekspansji.
Choć do pierwszego dnia bez Londynu UE został mniej niż rok, nikt nie ma pewności, jaka będzie przyszłość zagranicznych przedsiębiorców na brytyjskim rynku po 2020 r. To wtedy formalnie zakończy się Brexit.
Jego wpływ jest już wyraźnie zauważalny - w ciągu roku liczba nowo rejestrowanych spółek z ograniczoną odpowiedzialnością (limited liability company - red.) spadła o 90 proc. Od 2016 r. wyraźnie widoczny jest także trend likwidowania firm posiadających osobowość prawną. Co ciekawe, nie do końca przejmują się nim Polacy.
Choć liczba rodaków pracujących na Wyspach zmalała, o czym szeroko informowały tamtejsze media, to ciągle rośnie liczba Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii.Według najnowszych danych w ciągu roku przybyło ich 19 tys. Podobny trend obserwują instytucje pomagające w przenoszeniu czy zakładaniu działalności w Zjednoczonym Królestwie. Nie maleje również liczba firm zainteresowanych wejściem ze swoimi produktami na brytyjski rynek.
Takie podejście jest w pełni uzasadnione z prawnego punktu widzenia. Jak bowiem podkreśla zapytane o działania podejmowane w celu ochrony polskich przedsiębiorców po Brexicie MSZ, firmy zarejestrowane na Wyspach i prowadzone przez zamieszkałych tam przedsiębiorców powinny otrzymać status równorzędny z firmami brytyjskimi. Przynajmniej tak zakłada projekt unijno-brytyjskiego porozumienia o rozstaniu.
Zdaniem Michaela Dembinskiego, głównego doradcy Polsko-Brytyjskiej Izby Handlowej, nie bez znaczenia jest także charakter Polaków i rola wyspiarskiego rynku. Nasi rodacy traktują go jako bramę do globalnej ekspansji. Do tego w samej Wielkiej Brytanii mieszka 65 mln konsumentów.
- Rozmawiam regularnie z polskimi przedsiębiorcami i muszę powiedzieć, że widać, iż są zdeterminowani, by wchodzić na rynki, na których zachodni biznes jest znacznie bardziej zachowawczy - dodaje.
Polskich przedsiębiorców nie zraża nawet fakt, że po Brexicie Londyn będzie mógł dowolnie kształtować swoje prawo. - Oczywiście przepisy mogą się zmieniać, być bardziej arbitralne, a od decyzji nie będzie odwołania do instytucji unijnych, ale polscy przedsiębiorcy, którzy pamiętają PRL i lata 90. wiedzą, jak sobie w takich sytuacjach radzić. Umieją kombinować i pokonywać przeszkody biurokratyczne. Powiedziałbym, że są dużo twardsi i sprytniejsi od zachodnich, dzięki czemu wytrzymują w sytuacjach, gdy firmy z innych państw "wymiękłyby" - obrazowo tłumaczy doradca Polsko-Brytyjskiej Izby Handlowej.
Dotychczas przed tym scenariuszem chroniła polskie firmy nie tylko UE, ale i dwustronna umowa o ochronie i wspieraniu inwestycji. Tę jednak Polska wygasza, a MSZ przyznaje, że na nową nie ma co liczyć.
"W związku z brakiem szczegółowego stanowiska Wielkiej Brytanii dotyczącego kształtu przyszłych relacji, wciąż nie jest jasne, czy rozwiązania takie się pojawią i jaki zakres przyjmą oraz, czy będzie to osobna umowa inwestycyjna pomiędzy UE a Wielką Brytanią, czy też element szerszej umowy o wolnym handlu z komponentem inwestycyjnym (przykładem jest umowa CETA). Duży wpływ na te kwestie może mieć także tocząca się obecnie w UE dyskusja dot. mechanizmu rozstrzygania sporów inwestycyjnych. Należy też przypomnieć że - będąc w UE - Polska nie może negocjować osobnej umowy inwestycyjnej z Wielką Brytanią, jeśli kwestie te będą przedmiotem negocjacji UE" - informuje MSZ.
Michael Dembinski uspokaja, że przedsiębiorcy nie powinni obawiać się nerwowych ruchów Londynu, który zmieniałby co i rusz przepisy na mniej korzystne. W końcu Wielka Brytania była i jest państwem tradycyjnie przychylnym przedsiębiorcom. Tę opinię wykorzystywała nawet, by więcej zarobić. W czasie, gdy Francja podnosiła podatki dla najbogatszych, Londyn błyskawicznie zmieniał swoje prawo i zachęcał Francuzów do przenoszenia biznesu na Wyspy.
- Tę przyjazność rynku widzimy także w statystykach. Gdy spojrzymy na firmy, które nie są prowadzone przez Brytyjczyków, to okaże się, że przed Polakami, którzy zajmują szóste miejsce, są obywatele USA, Indii i Chin. Państw pozaeuropejskich, których obywatele bez przeszkód mogli założyć spółkę z ograniczoną odpowiedzialność i działać na rynku brytyjskim - mówi Dembinski.
Z poważnymi problemami przez najbliższe półtora roku nie będą musieli mierzyć się także polscy eksporterzy. Zgodnie z projektem porozumienia o Brexicie, towary wprowadzone na brytyjski rynek do końca 2020 r., na niezmienionych zasadach będą sprzedawane także po tej dacie.
Łyżkę dziegciu do tej beczki miodu dorzuca resort spraw zagranicznych. Jak przypomina w przesłanym nam oświadczeniu, na stole wciąż leży opcja "twardego" Brexitu. "Przedsiębiorcy powinni być gotowi również na scenariusz braku umowy. Istotne jest np. przejrzenie umów z kontrahentami brytyjskimi (szczególnie długoterminowych) pod kątem wprowadzenia odpowiednich klauzul zabezpieczających” – zaznacza resort.