Osłabienie funta szterlinga to "przedsmak tego, co stałoby się po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE" - powiedział w czwartek szef brytyjskiej dyplomacji Philip Hammond, który ostrzegł przed niepewnością, jaka zapanowałaby na rynku i zagroziła gospodarce kraju.
- Głos oddany za wyjściem Wielkiej Brytanii z UE, to głos oddany na niepewną przyszłość - takie są fakty - a niepewność spowoduje natychmiastowe reakcje na rynkach finansowych. Mieliśmy w tym tygodniu przedsmak takiej sytuacji na rynkach walutowych - oświadczył minister.
Od poniedziałku spadały notowania brytyjskiej waluty; kurs funta jest bliski najniższego poziomu od 2009 roku w związku z obawami przed wyjściem Wielkiej Brytanii z UE. W czwartek za funta płacono około 1,3910 dolara.
Organizatorzy kampanii "Stronger In" lobbujący na rzecz pozostania Zjednoczonego Królestwa w Unii ogłosili, że Brexit spowodowałby spadek wartości funta o blisko 80 proc.
Dyskusja w sprawie przynależności Zjednoczonego Królestwa do UE już spowodowała zachwianie funta, który od początku stycznia stracił ponad 3 proc. i był to największy spadek notowań wśród wszystkich znaczących walut.
Premier Wielkiej Brytanii David Cameron ogłosił w sobotę, po zawarciu na szczycie w Brukseli porozumienia na temat zmiany zasad członkostwa w UE, że referendum odbędzie się 23 czerwca.
W piątek, gdy z porozumieniem tym wiązano spore nadzieje, brytyjska waluta zyskiwała, ale w poniedziałek, po wystąpieniu mera Londynu Borisa Johnsona, który ogłosił, że poprze Brexit, funt zaczął radykalnie tracić i trend ten utrzymał się przez cały tydzień; do czwartku funt stracił 4 proc.