Część personelu pokładowego brytyjskich linii lotniczych British Airways rozpoczęła w sobotę dwutygodniowy strajk na tle płacowym i w odpowiedzi na sankcje zastosowane przed dyrekcję wobec związkowców, którzy uczestniczyli we wcześniejszych protestach.
Strajk grozi odwołaniem niektórych lotów, chaosem na lotniskach i dalszym uszczerbkiem dla prestiżu flagowego brytyjskiego przewoźnika. Dyrekcja BA zapewnia jednak, że większość pasażerów nie odczuje jego skutków.
W strajku biorą udział osoby z tzw. "załóg mieszanych", czyli pracujących zarówno w samolotach odbywających rejsy lokalne jak i długodystansowe. Stanowią one ok. 1/3 całości personelu pokładowego BA. Właśnie te załogi pozostają od ub. roku w sporze płacowym z dyrekcją. Otrzymaną ofertę związek zawodowy Unite nazwał "płacą dla ubogich".
Konflikt płacowy został od ub. roku w znacznej mierze rozwiązany. Jednak związkowcy postanowili, że kolejnym strajkiem chcą zaprotestować przeciwko sposobowi ich traktowania przez dyrekcję firmy podczas poprzednich protestów i zastosowanych wobec nich sankcjom.
Według komunikatu dyrekcji BA loty z portów Gatwick i London City nie będą zakłócone. W największym londyńskim porcie Heathrow strajk może dotknąć części połączeń.
Ocenia się, że podczas trwania strajku ok. 400 tys. pasażerów może odczuć jego skutki.
Niewiele ponad miesiąc temu tysiące pasażerów BA zostało zbawionych możliwości podróży i koczowało na lotniskach w rezultacie rozległej awarii systemu komputerowego przewoźnika.